Przejdź do treści

Modlisz się o poczęcie? Poproś o wstawiennictwo bł. Marcelinę Darowską!

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Marcelina Darowska jest błogosławioną od 1996 roku. Była żoną i matką, ale także założyła Zgromadzenie Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, które do dziś zajmuje się wychowaniem i kształceniem kobiet i katechizacją. Jeden z ufundowanych przez nią klasztorów – w Szymanowie –  jak magnes przyciąga tysiące kobiet, które tam się uczą, przeżywają swoje dni skupienia i rekolekcje oraz proszą o wstawiennictwo bł. Marcelinę, zwłaszcza o dar poczęcia.

Tata miał do niej słabość

Marcelina urodziła się 16 stycznia 1827 roku w Szulakach na Ukrainie jako jedno z siedmiorga dzieci Maksymilii Jastrzębskiej (ponoć bardzo pięknej kobiety) i Jana Kotowicza (piastował urząd marszałka szlachty i cieszył się dużym zaufaniem społecznym). Kiedyś opowiadałam o Marcelinie edukatorom domowym i zachwycił się nią pewien protestant. Uważał, że skoro była tak silna i niezależna, musiała mieć bardzo dobry kontakt z ojcem. I rzeczywiście!

Marcelina była ulubienicą Jana Kotowicza, który miał do niej szczególną słabość. Raz nawet mała „Marcia” usłyszała, jak na radę ekonoma, by potraktować z większą surowością włościan (Kotowicz był ziemianinem), jej ojciec odpowiedział: „To niepodobna! Co by dziecko na to powiedziało?!” A „dziecko” miało wyjątkowe serce do ludu i było gotowe wszystko dla niego zrobić.

Wzrastała w wolności i była wolna

Marcelina była wychowywana w atmosferze zaufania i swobody. W jej domu panowała serdeczna, ciepła atmosfera zarówno między rodzicami i dziećmi, jak i między rodzeństwem. Nie stosowano żadnych kar („bym sromoty takiej nie przeżyła” – napisze potem Marcelina). Był to dom tętniący życiem. Oprócz licznej gromadki dzieci, przewijało się tam dużo gości, nauczycielek, służby. W dzieciństwie uczyły Marcelinę guwernantki, choć ona wolała samokształcenie. Czytała bez wyboru i jakiejkolwiek kontroli wszystkie książki z domowej biblioteczki Kotowiczów, w tym ogrom powieści francuskich. Rano układała sobie plan dnia i pilnowała, żeby się go trzymać i wszystkiego dopełnić.

Bardzo ceniła sobie poczucie wolności. Lubiła się uczyć, ale nie zniosłaby tego, gdyby jej o nauce przypominano. W swojej „Autobiografii” tak napisała: „Pewną jestem, że gdyby mi ktoś ze starszych powiedział: „Ucz się!” – byłabym książkę rzuciła w największym oburzeniu, że mi ktoś obowiązki moje, które ja cenię i uważam za święte, śmie przypominać”.

Sama potem, już jako wychowawczyni wielu dziewcząt, nie lubiła kar, narzucania, łamania woli…

Kształtowanie religijności przyszłej mistyczki

Religijność w jej domu miała charakter raczej zwyczajowy i wiązała się bardzo z patriotyzmem. Poza tym mama uczyła wszystkie dzieci pacierza, a – przed I Komunią Świętą – pamięciowo katechizmu, w dodatku po francusku, bez żadnego tłumaczenia. Jak widać, nie przeszkodziło to Panu Bogu w ukształtowaniu przyszłej mistyczki. Odczuwała Jego obecność w pięknie natury, podczas swoich konnych wypraw albo wieczorami, gdy wpatrywała się w rozgwieżdżone niebo. Modliła się, jak potem powiedziała, nie wiedząc, że się modli, bo w tamtych czasach modlitwa równała się odmawianiu pacierzy. Już wtedy marzyła o życiu zakonnym, mimo że nigdy żadnej zakonnicy nie widziała na oczy.

Patriotyzm Marceliny

„Od dzieciństwa nad wszystko kochałam kraj, uczucie to panującym, najgłówniejszym dla mnie było” – czytamy w jej „Autobiografii”.

Potrafiła tę swoją miłość do kraju manifestować bardzo zdecydowanie. Otóż w wieku 12 lat została wysłana na pensję w Odessie „dla wykończenia edukacji”. Była to pensja kosmopolityczna i wielowyznaniowa, do tego dość rygorystyczna. Czy Marcelina nagięła się do nowych warunków? Nic podobnego! Była przecież mocną, niezależną dziewczyną, więc raczej warunki musiały nagiąć się do niej. Na przykład zdecydowanie nie chciała uczyć się rosyjskiego, a gdy musiała w tym języku opracować pisemnie zadanie z historii, pisała je łacińskim alfabetem. I chociaż na całej pensji było tylko siedem Polek, nikt nie śmiał nic złego powiedzieć o ich ojczyźnie, bo miał do czynienia z Marceliną!

Na wiele jej pozwalano, gdyż każdy widział walory moralne, zdolności i otwartość na innych u młodej Kotowiczówny. Wszyscy ją lubili. Od dzieciństwa miała szczęście do ludzi.

Gdy była jeszcze dzieckiem, ktoś jej powiedział, że prośba zanoszona do Boga w ostatnią godzinę roku będzie na pewno wysłuchana, jeśli się ją spisze i nosi przy sobie, odmawiając co dzień modlitwę w tej intencji. Marcelina poprosiła więc Boga o ratunek dla ojczyzny i żeby w przyszłości mogła zrobić dla niej coś użytecznego. I tak się stało. Po śmierci męża i małego synka zaczęła starania o założenie zgromadzenia zakonnego.

Priorytet – odrodzenie rodziny

Pisała: „Jeśli powiększycie liczbę rodzin sprawiedliwych, chrześcijańskich, to powstanie nowa siła dla kraju. Teraz świat taki karłowaty, bo rodzina upadła”.

Była przekonana, że to odnowienie rodziny przyjdzie przez kobiety, dlatego swoje życie poświęciła ich formacji, kształceniu i wychowaniu.

Zależało jej, by kobiety myślały krytycznie, żeby odnajdowały swoje miejsce w świecie przez odkrycie swoich darów, skłonności, usposobienia i obszarów do pracy nad sobą. Zależało jej na wszechstronnym rozwoju człowieka: intelektualnym, praktycznym, duchowym, fizycznym. Uważała, że najważniejsze jest, by od najmłodszych lat przyzwyczajać dzieci do wypełniania obowiązków, bo to „poręcze na drodze życia”, a „niewierność obowiązkom jest niewiernością Bogu”.

Poza tym chciała, by dziewczęta jej powierzone „nie dały się uwieść fałszywym zasadom świata”. Zależało jej, by poznawały prawdę i były o niej przekonane. Oczywiście zadaniem nauczycieli jest – jej zdaniem – prowadzić do Boga, pokazując Jego bliskość i obecność w zwykłej, szarej codzienności. Jako patriotka powtarzała też często, że Bóg nas stworzył Polakami, dlatego mamy dbać o zachowanie naszych tradycji, języka czy kultury.

Czy Marcelina jest dziś inspiracją? Dla wielu kobiet jej świadectwo to prawdziwa rewolucja w myśleniu o swojej duchowości i powołaniu. Warto ją odkrywać, zwłaszcza że jest unikalnym przykładem żony, mamy i zakonnicy w jednej osobie. Jej doświadczenia i pisma mają więc twarde oparcie w rzeczywistości i to chyba można uznać za jej największy atut.

Fot. Domowy Zakątek oraz Archiwum Sióstr Niepokalanek

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także