Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Może się to wydawać dziwne, ale pierwsza w historii Kościoła beatyfikacja pary małżeńskiej odbyła się dopiero u progu XXI wieku, w roku 2001. Papież Jan Paweł II wyniósł wówczas na ołtarze Marię i Luigiego Quattrocchich. Świat szybko się zmienia i widzimy to wokół nas bardzo wyraźnie – czy dziś, dla nas, żyjących w 2023 roku, święte pary małżeńskie są nadal wzorem do naśladowania? Czy nie są zbyt odległym ideałem, archaicznym śladem dawnych czasów, gdy instytucja małżeństwa nie przechodziła takich kryzysów i zawirowań, jak obecnie?
Święte małżeństwo – przypadek jeden na milion?
A może są to pozorne i niepotrzebne strachy, i przykłady świętych małżonków mogą nadal nas inspirować, być dla nas świeżą, odkrywczą perspektywą? Niekiedy można odnieść wrażenie, że świętość sama w sobie jest „dla kogoś tam, wybitnego”, ale „raczej nie dla mnie”. A co dopiero święte małżeństwo! To musi być przypadek jeden na kilka milionów! Nic bardziej mylnego. Jan Paweł II bardzo wyraźnie w swoim nauczaniu (szczególnie w kontekście „teologii ciała”) pokazywał, że wzajemna miłość małżonków – również w wymiarze erotycznym! – jest obrazem wewnętrznego życia Boga, który jest dynamiczną miłością Osób.
Małżeństwo, jak myślano swego czasu w Kościele (i niestety ślady takiego myślenia wciąż są w nim obecne) nie jest przeszkodą do osiągnięcia świętości – przeciwnie, może być dla niej pomocą. Co oczywiście nie oznacza drogi usłanej różami, bo skoro małżeństwo – co przypomina się podczas celebracji tego sakramentu – jest obrazem miłości Chrystusa do Kościoła… nie obejdzie się bez cierpienia, trudów i oddania swojego życia.
Po prostu razem
Przepis na świętość? Proste: kochać Boga i drugiego człowieka, z całych sił, poświęcając swoje życia i nie szukając własnej chwały. No dobrze, może proste w teorii. W praktyce dobrze wiemy, że jest to droga wymagająca, a osiągnąć taki cel we dwójkę, jako mąż i żona, brzmi już jak największe życiowe wyzwanie. Może warto je podjąć? Jaką pomocą mogą być beatyfikowane i kanonizowane pary małżeńskie?
Ponieważ jest to historia dopiero ostatnich dwóch dekad, to – biorąc pod uwagę procedury i przepisy kościelne – nie ma ich zbyt wielu. Oprócz wspomnianych państwa Quattrocchich (2001) jest jeszcze kanonizowane małżeństwo Zelii i Ludwika Martin (2015). Toczą się procesy beatyfikacyjne m.in. Licii i Settimia Manellich oraz Emilii i Karola Wojtyłów, rodziców Karola Wojtyły. To, co powtarza się i szczególnie przebija w ich biografiach, zapiskach, świadectwach ich bliskich i przyjaciół to… prostota. Zwyczajne bycie razem, wzajemna miłość, wyrażająca się w codzienności, zaufanie Bogu, wspólna modlitwa, pobożność, otwartość na posiadanie potomstwa, wychowanie swoich dzieci jako oddanych Bogu, często wymodlenie dla niektórych z nich powołania kapłańskiego lub zakonnego.
Siła obrączek – wystarczy!
To naprawdę nie są jakieś heroiczne wyczyny, do których potrzeba niedostępnych zwykłym śmiertelnikom supermocy. To działanie mocą sakramentu małżeństwa, wierności tej tajemnicy, którą małżonkowie ślubowali sobie wzajemnie. Dlatego też ogłaszaną datą kultu danej pary małżeńskiej jest zwykle data zawarcia przez nich sakramentu małżeństwa, czyli wkroczenia wspólnie na drogę śladem Świętej Rodziny. Może zabrzmi to nieco górnolotnie, ale wydaje mi się, że dziś, gdy tak dużo mówi się o kryzysie małżeństwa, fali rozwodów, powierzchownym przygotowaniu itd., trzeba stawiać wysoko poprzeczkę, pokazując wzory świętych małżeństw i to, że one były złożone z takich samych ludzi, jak my.
Pragnienie świętości jest dobrym pragnieniem – nie powinno być mylone z egoistycznym dążeniem do chwały i sławy. Nawet jeśli nasze dzieci nie będą uczestniczyły w beatyfikacji swoich rodziców, stawiając na ołtarzu ich relikwie (jak to było w przypadku choćby dzieci państwa Quattrocchich), to dobrze by było, gdyby powiedziały o nas: „to było święte małżeństwo”. Dla takiego wyznania warto się postarać!