Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Wielki Post to świetny czas na to, by urządzić sobie duchową przestrzeń w domu – żeby nasze miejsce spotkania z Bogiem było konkretne, wygodne i zostawiało w nas wartościowe wspomnienia.
Wielkopostne granice
Pierwszą przestrzeń wyznacza nam Kościół. To czas. Czas Wielkiego Postu. Konkretne czterdzieści dni, przeplatane sześcioma niedzielami, które mają zatrzymać nas w biegu codzienności, wyciszyć zmysły powściągliwym fioletem i brakiem kwiatów na ołtarzach. Poruszyć serca smutną, molową melodią i tematem rozważań. A przestrzeń, taką jak czas, można wpisać w kalendarz i nie jest to specjalnie wymagajce.
Drugą przestrzenią jest miejsce. Każdy człowiek może rozrysować modlitewną mapę swojego Wielkiego Postu… Jak dużo czasu poświęcę na modlitwę? Jak i gdzie będę się modlił? To pytania, które warto sobie postawić jeszcze przed Środą Popielcową, a ostatecznie w trakcie Wielkiego Postu. Dzięki odpowiedziom, będziemy wiedzieli, co, gdzie i jak – na naszej modlitewnej, wielkopostnej mapie.
I najmilsza część: dobrze, by wytyczoną przestrzeń przytulnie urządzić. W końcu zapraszamy do niej Boga!
Zaaranżuj izdebkę
Maciej, tato czterech rozbrykanych chłopców, a zawodowo architekt, uważa, że nawet w najmniejszym mieszkaniu da się i warto zorganizować miejsce na modlitwę.
„Podstawą jest gwóźdź. To na nim wieszamy ikonę. Ważne, żeby wbić go tam, gdzie choć przez chwilę możemy pozostać w skupieniu, czyli niekoniecznie w centrum salonu. U nas sprawdza się sypialnia. To jedyne miejsce, do którego każdy puka” – podpowiada architekt. „Ale znam osobę, która najbardziej lubi się modlić w spiżarni” – dodaje Maciek.
Słuchając Maćka, widzę tę modlitewną izdebkę następująco: wizerunek np. Świętej Rodziny, opatrzony niewielką świeczką, obok półka z Pismem Świętym. Nic więcej nie proponuję. Dość ascetycznie, za to nierozpraszająco. Jeszcze tylko obok łóżka dwa drewniane klęczniki – wszak nie mniej ważną sprawą jest wygoda… i zdrowie.
Klęczenie – jak robić to dobrze?
„Z punktu widzenia ergonomii pozycji, klęczenie z wykorzystaniem stołka o nachylonym siedzisku jest zdecydowanie lepszym wyborem niż zwykłe klęczenie, czy siedzenie na stopach” – fizjoterapeutka Katarzyna Karandysz rzeczowo ocenia sytuację. I dodaje: „Siedzenie na stopach, ze względu na bardzo duży kąt zgięcia kolana, powoduje zwiększone ciśnienie w stawie. Krew ma utrudniony dopływ do podudzi i stóp, co jest szkodliwe zwłaszcza dla osób z problemami naczyniowo-krążeniowymi oraz osób starszych. W dłuższej perspektywie siedzenie na stopach zwiększa ryzyko wystąpienia schorzeń, takich jak żylaki. Ponadto pozycja ta, często źle przyjmowana, wpływa na inne części ciała: staw biodrowy, miednicę i kręgosłup. I z pewnością nie jest to pozycja zalecana dla dzieci, zwłaszcza tych, które mają skłonność do koślawienia kolan” – ostrzega fizjoterapeutka.
Ze względu na obciążenia, przy krótszej modlitwie lepiej więc klęczeć klasycznie i nie siadać na piętach, a jeśli chcemy modlić się dłużej, to najlepiej sięgnąć po klęcznik.
„Dla mnie bardzo wygodny jest karmelitański klęcznik Taizé. Można go dostać np. w sklepie Krzyze.pl” – dzieli się Maciej, wspomniany już wcześniej tata czterech łobuziaków. „Jest to prosty klęcznik, estetyczny, a jednocześnie solidny, bo z drewna jesionowego. Dzięki niemu mogę dłużej trwać przed Bogiem, kontemplując ikonę czy Słowo” – dodaje.
„Chłopaki to żywioł! Wszędzie ich pełno, roznoszą dom! Ale w sypialni czyli jednocześnie w naszej rodzinnej kapliczce, zachowują się spokojnie. Jakby wchodzili w inną rzeczywistość, przekraczając jej próg. Szanują też nasze osobiste wyjścia na modlitwę – cieszy się Maciej.
Modlitewne „bibeloty”
Na charakter wnętrza wpływają przedmioty. Ula, przedszkolanka, w swoim domowym kąciku modlitwy ma książki, śpiewniki i gitarę oraz kolekcję krucyfiksów z licznych pielgrzymek.
„Mam też słabość do modlitwy różańcowej. Dużo różańców można u mnie znaleźć. Chomikuję je po kieszeniach, mam w aucie, kilka w kuchni, bo dla mnie to niesamowity konkret! Wpadają mi takie korale w ręce i od razu wiem, co robić! Traktuję je jako zaproszenie do modlitwy” – wyjaśnia Ula.
Moja rozmówczyni określa różaniec mianem naszyjnika Maryi. A że kobieta lubi mieć się w co ubrać, czym przyozdobić, nie szczędzi pieniędzy na kolejne „korale modlitwy”. „One sprawiają, że czuję się piękna. I tak sobie myślę, że przez swoje wołanie do Maryi, mogę być jeszcze piękniejsza w Bożych oczach” – dzieli się Ula.
Sporo różańców trafia z jej rąk do napotykanych ludzi. Jest przekonana, że taki prezent, podarowany z serca, będzie wykorzystany przez Boga w życiu obdarowanych. Zaznacza również, że to jedna strona różańcowego medalu. Z drugiej stoi ich… producent!
„Lubię zaopatrywać się w sklepach internetowych, bo mogę spokojnie przyjrzeć się maryjnej biżuterii. Poza tym wiem, kto ją wykonuje, a dla mnie jest to ważne. Np. ujmuje mnie niesamowicie pewne katolickie małżeństwo, które projektuje i tworzy różańce w sklepie Trust24.pl. Niebagatelnym dodatkiem do przysyłanego różańca jest też dla mnie modlitwa, o której zapewniają właściciele. Czuję przez to, że wspólnie jesteśmy przed Panem i ma to swój duchowy sens” – tłumaczy Ula.
Uwij z Bogiem gniazdko
Wielki Post to świetny czas na nawiązywanie bądź zacieśnianie relacji ze Zbawicielem. Warto pamiętać, że ta relacja – jak każda inna, w której funkcjonują dwie osoby – ma swój język, swoją historię, wspólne spojrzenie na pewne sprawy. Z relacjami jest tak, że przestrzeń wybrana na spotkanie, ma wpływ na wspólną percepcję świata, poruszane tematy rozmów i pozostaje w naszych wspomnieniach. Dlatego zachęcam cię do aranżowania miejsca na spotkanie z Bogiem nie tylko w sercu, ale i w kalendarzu, i w mieszkaniu. Konkretnie, wygodnie i pięknie!