Przejdź do treści

Pochwal męża swego! Jak budować małżeństwo na pozytywnych komunikatach?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Powiedziałam jedno zdanie pochwały i za chwilę usłyszałam to charakterystyczne podśmiewanie mojego męża, którym przerywał każde wypowiadane zdanie. Już wiedziałam, że jego poczucie własnej wartości wystrzeliło jak z procy. A potrzeba było tak niewiele – uważności i dobrej woli.

Opinia kobiety daje kopa

Gdyby tak z zewnątrz, pod lupą, obejrzeć mężczyznę, nie zdziwiłyby nikogo następujące wnioski: skała, twardziel, nie do ruszenia, bez uczuć. Tak też kreuje się panów w świecie lub oni tak kreują sami siebie. A to, co widać, to zaledwie cienka warstewka, bo choć mężczyźni są stworzeni po to, by chronić, dawać poczucie bezpieczeństwa, to jednak ich wewnętrzny napęd też domaga się kobiecej uwagi i podziwu. W książce „Krokodyl dla ukochanej” Jacka Pulikowskiego czytamy: „bez wyjątku każdemu prawdziwemu mężczyźnie bardzo zależy na opinii kobiety”. Opinia ta daje siłę i motywację do działania, daje po prostu porządnego kopa!

Mój mąż “odpalił”

Tamtego wieczoru modliliśmy się fragmentem Ewangelii. Nic nadzwyczajnego, bo od jakiegoś czasu nieustannie to robimy. Najpierw przeczytanie, potem chwila namysłu i dyskusja, a nawet burza mózgów o tym, jak do nas trafiają te słowa. Do tamtej chwili głównie ja w swoim babskim słowotoku przegadywałam temat, a Emil częściej milczał, kiwał głową, aprobował, czasem coś skomentował. Wszystkie fragmenty, jakie towarzyszą nam na modlitwie, są dobrze znane z kościoła, więc znamy też ich tłumaczenia zasłyszane na kazaniach. Tym bardziej niełatwo jest nam wyjść poza schemat i dostrzec coś więcej. Tym razem jednak było inaczej. 

Ledwo zakończyłam czytać Ewangelię, mój mąż wystrzelił jak z procy. Jakby otworzył się kranik, a z niego wylał potok słów. Przedstawił swoją bardzo ciekawą interpretację, wydobył wręcz głębię, no i rzucał dobre porównania, które obrazowały mi od razu jego myślenie. Poczułam się, jak na oazie, gdy jako uczestnik słuchałam słów z Pisma tuż przed wyjściem na tzw. namiot spotkania, czyli rozważanie w sercu wcześniej usłyszanego fragmentu z Biblii. Gdy tylko skończył, rzuciłam z pełnym przekonaniem i zachwytem: „Opowiedziałeś mi o tym jak rasowy animator!”.

To, co on mówi, jest dla mnie ważne!

Zaczęliśmy się śmiać. Bo kto to jest rasowy animator? Zabrzmiało komicznie. A jednocześnie, jako byli animatorzy oazowi, którym nigdy nie było jakoś spieszno do tej roli, od razu wiedzieliśmy, o kim mowa. O osobie, która po prostu ma charyzmat do prowadzenia ludzi i z pełnym przekonaniem, bez zająknięcia, opowiada o Bogu i wierze. Emil urósł w moich oczach, a chwilę później urósł sam przed sobą. Każde kolejne wypowiedziane zdanie przerywał charakterystycznym podśmiewaniem, które (teraz już dobrze to wiem) oznacza u niego zawstydzenie, a jednocześnie dumę. 

Przez kolejne wieczory mój mąż z większą pewnością siebie i otwartością komentował Słowo Boże, a tym samym otwierał przede mną swój cenny punkt widzenia, który do tej pory – mam wrażenie – często zachowywał dla siebie. Może wcześniej brakowało odwagi, może coś wydawało się zbyt głupie, by powiedzieć to na głos. Nie mam pojęcia. Najważniejsze, że w tamtej chwili Emil zrozumiał, że jego słowa i przemyślenia mają dla mnie ogromne znaczenie.

Chwalić, ale za co?

Mądre i szczere chwalenie męża ma znaczenie, ale nie tylko o niego tu chodzi. My, kobiety, żony, również potrzebujemy słyszeć takie słowa. Zarówno te mówiące o naszym wyglądzie, jak również o czynach. I nie chodzi o to, by wyszukiwać specjalne okazje, czyhać na wyszukane zasługi drugiej połówki. 

Wystarczy czasem zatrzymać się i chłodno zastanowić, dlaczego nasze dzisiejsze wyjście z trójką dzieci z domu poszło tak sprawnie. Bo mąż zadbał o torbę z pampersami, uzupełnił ją o nowe pieluchy i ubranka, a nawet zadbał o bidony, więc miałam czas wyszykować dzieci. Dlaczego ostatnia impreza została tak dobrze zorganizowana? Bo Emil ustalił plan na kartce i odhaczał kolejne punkty. Nie było chaosu, a w chaosie wielu za mocno wypowiedzianych słów. Czemu rano wypiłam kawę z mlekiem? Bo dzień wcześniej mąż pomyślał i zanim przyjechał z pracy po córkę do przedszkola, to kupił mleko, żeby choć tak pomóc przetrwać kolejny poranek. I to jest ważne! Takich momentów jest mnóstwo, tylko nam się wydaje, że musimy szukać czegoś niezwykłego.

Proste gesty, proste słowa

Ja lubię gotować – szczególnie obiady. Emil wraca, a obiad zwykle jest już zrobiony, więc łatwo przywyknąć, że on jest i już. Ale jeżeli usłyszę od męża, że tak bardzo pasuje mu połączenie smaków lub że imponuje mu moja umiejętność połączenia gotowania i opieki nad dziećmi, to naprawdę chce mi się o wiele bardziej stać przy przysłowiowych garach. Od razu mam kopa na szukanie jakichś nowości smakowych.

Kilka dni temu powiedziałam Emilowi, że rozczula mnie to, jak po każdym dniu on podchodzi do mnie i obejmując, przykłada głowę do głowy i przytula, a na koniec czule całuje. Nie mówi nic, nie rzucamy się sobie w ramiona, po prostu widzi, że tego przytulenia – wytchnienia – potrzebuję. Dostrzegałam to oczywiście wcześniej, ale dopiero ostatnio uświadomiłam sobie, jakie to jest odciążające, troskliwe i szczere. I dodaje mi siły do dalszej wieczornej pracy przy biurku. A przecież mógłby po prostu przyjść, włączyć film i zanurzyć się w kanapie.

Gdzie jest efekt wow?

Zdarzają się sytuacje, w których nam, kobietom, trudno jest uwierzyć, że mamy jakiś wpływ lub że po prostu jesteśmy mężczyznom potrzebne. Jacek Pulikowski żartobliwie pisze: „Mężczyzna długo pozostaje pod wrażeniem, jakie zrobił na kobiecie”. Warto kruszyć te twarde, zewnętrzne warstwy i sięgać do męskich serc. Odnajdujmy to “wow!” w codzienności.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także