Przejdź do treści

Chwalenie ma znaczenie! Jak wzmacniać u dziecka poczucie własnej wartości?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

“Ładnie”, “pięknie”, “ślicznie” – dzieci słyszą to dziś nieustannie. Tylko czy te słowa nie są czasami wytrychem, by jakkolwiek zareagować np. na przyniesiony obrazek? Czy przez te słowa dostrzegamy pracę, wkład i zaangażowanie? Czy jako rodzice potrafimy dostrzec w dziecięcych osiągnięciach proces, a nie jedynie efekt?

“Ładnie, ale…”

Najszybsze i najprostsze wspomnienia, które łatwo obrazują, czym jest ocenianie, to te ze szkolnych lat. Ileż to razy robiłam przez pół nocy pracę na plastykę, z której byłam niesamowicie dumna do czasu ocenienia jej przez nauczyciela. Tym razem tylko czwórka, bo jabłko i gruszka w tej martwej naturze jakby tańczą, są za bardzo od siebie odsunięte, widać, że ołówek był zmazywany niezliczoną ilość razy, a cieniowanie wyszło jakby światło padało z trzech stron.

No i do tego ktoś tam w klasie miał o wiele „ładniej”. Czułam złość, smutek, ból ręki od przyciskania ołówka na zmianę z gumką oraz niewyspanie, bo chciałam zrobić to naprawdę dobrze. I czułam, że czwórka to za mało. Jestem beznadziejna, nie potrafię rysować… To jest właśnie efekt końcowy – ktoś ocenił wytwór, nie znając procesu tworzenia, a ja oceniłam siebie i umiejętności. Negatywnie. To było jak „ładnie, ale…”.

Opisujemy to, co widzimy

Ze słowami “ładnie”, “pięknie”, “ślicznie” nasze dzieci spotykają się nieustannie w różnym otoczeniu. „Ślicznie założyłaś te buciki”, „ale jesteś grzeczna”, „pięknie kopiesz piłkę”. Jakby pójść krok dalej i zastanowić się nad definicją tych przysłówków, możemy mieć problem z odpowiedzią na pytanie, co oznacza „ładnie”. Czy istnieją jakieś schematy i wytyczne, które mówią nam, że te buty są założone pięknie, a te nie, że dziś jesteś ubrana ładnie, a wczoraj byłaś brzydko? 

Zapytaliśmy o to starszą córkę, gdy sama stwierdziła, że pięknie pokolorowała obrazek. „A co Idusiu znaczy pięknie?”. Po dłuższym zastanowieniu odparła „noo… pięknie, tak o”. Sama nie do końca wiedziała. Używając tych określeń zdarza jej się już rywalizować z młodszą o 2 lata siostrą, gdy ta pokoloruje coś poza liniami. Wtedy pojawiają się donośne krzyki „ha, ha, ha, ja ładnie, a Mimi brzydko!”. I to są dla nas – rodziców – trudne momenty. 

Na tłumaczenie definicji rozwoju motoryki małej u dwulatka jeszcze za wcześnie, natomiast na uchronienie Noemi od płaczu już za późno. Zaczynamy wtedy po prostu opisywać, co się działo. Mówimy, że każda z nich się starała, że Ida wybrała wiele kolorów, a Mimi malowała tylko żółtym. Pokazujemy, że u starszej na kartce pojawiły się nawet litery, bo już uczyła się ich w przedszkolu. Finalnie pytamy córek, czy są zadowolone ze swoich obrazków, na co zawsze przytakują, a potem oba przyczepiamy do drzwi lodówki.

Dostrzegamy mocne strony dzieci i mówimy o nich głośno

Było niedzielne popołudnie. Dziewczynki malowały nowe, wodne kolorowanki, mąż przygotowywał kąpiel, a ja spoglądałam na telewizor, gdzie ścigali się żużlowcy. Podczas biegu jeden z zawodników się przewrócił. Zaaferowana zareagowałam: 

– Ojej, ale upadek!
– Który się wywrócił? – czteroletnia córka oderwała się od pędzelka.
– Yyyy… zielony – spojrzałam w przelocie na kolor stroju zawodnika.
Widziałam, że Ida wyraźnie zdziwiona moją odpowiedzią, zerknęła na telewizor, zobaczyła tylko pozostałą trójkę żużlowców i pewna siebie rzekła:
– Mamo, przecież to był biały kask!

Zawody żużlowe znam nie od dziś, zdarzyło mi się nawet być na kilku meczach, a w tamtej chwili zastanawiałam się czy wśród czterech istnieje zielony kask i z nutką niepewności czekałam na powtórkę z upadku. Po chwili wiedziałam już, że spojrzałam na kamizelkę, za to olśniło mnie, że moja mała córka tak szybko, bez zastanowienia, przeanalizowała inne kaski i wiedziała, że brakuje właśnie białego. Poczułam dumę. 

Kiedy tylko mąż wszedł do pokoju, streściłam naszą rozmowę z Idą. Powiedziałam o swojej pomyłce i o tym, że Ida szybko zauważyła, który to kolor kasku, dodając, że zna się na żużlu jak tata. Po chwili wewnętrzna radość ogarnęła Emila, a Ida z ogromnym uśmiechem stwierdziła, że kiedyś pójdzie z tatą na mecz, bo bardzo lubi motory! Wiedzieliśmy, że nasza rozmowa i dostrzeżenie spostrzegawczości córki dodało jej pewności siebie i sprawiło radość.

Angażujemy w to, co dorosłe

Od 4 lat moje poranki wyglądają podobnie. Zmieniają się tylko dzieci pod opieką. Pewnego razu Noemi, której codzienna poranna rutyna zaczęła już doskwierać, przyszła pomarudzić, gdy robiłam obiad. Lubię gotować, ale krzątanina małych stópek w połączeniu z masą próśb w jednym momencie skutecznie to uniemożliwia, a wręcz irytuje. Posadziłam córkę na blacie obok siebie wydając polecenie, żeby wrzucała obrane ziemniaki do garnka. Ta z pozoru nieciekawa inicjatywa sprawiła, że przez kolejne dni miałam w porze obiadowej pomocnika.

Po czasie wrzucanie pyrek nie było już tak atrakcyjne, więc zaczęły dochodzić inne czynności. Obierz czosnek, obierz cebulę, nabierz na łyżkę śmietanę i wmieszaj do sałatki, nasyp soli, pokrój parówkę (plastikowym, dziecięcym nożykiem), wsyp suchy makaron do garnka. Okazało się, że dla dwulatka znajdzie się w kuchni całkiem sporo wykonalnych zadań, że mogę ugotować obiad bez dzikich okrzyków lub jęków w tle, że Noemi potrafi coraz więcej i chętnie podejmuje kolejne wyzwania i że za krojenie czy obieranie dziękuje na wieczornej modlitwie. Być może kiedyś się okaże, że będziemy uczestnikami degustacji potraw naszej córki.

Chwalenie ma duże znaczenie

Nie zawsze nam się chce dostrzegać proces, w jakim powstał kolejny rysunek naszego dziecka. Nie zawsze mamy czas i ochotę na opisywanie tego, co się wydarzyło. Do tego nie zawsze mamy siłę na współpracę z dzieckiem i wzmacnianie jego mocnych stron, ale jedno wiemy na pewno. To, co rzeczywiście zauważymy i podkreślimy oraz nasza obecność i zaangażowanie najbardziej odbije się w sercu i tożsamości dziecka. Dlatego rozumne chwalenie ma duże znaczenie!

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także