Przejdź do treści

Niedawno spał na ulicy. Dziś uczy dzieci piłkarskich cudów i świadczy o Bogu

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Niewysoki, chudy blondyn. Na łódzkie boisko, na którym ma prowadzić trening dryblingu z moim synem, przyjeżdża rowerem. Na głowie ma czapeczkę z logo swojego projektu: Mekka Street. Piotr “Olo” Oleksik ma 40 lat, a wygląda na nastolatka. Z piłką potrafi zrobić cuda. Jest jedynym w Polsce trenerem dryblingu piłkarskiego. Prowadzi zajęcia z dziećmi. Mówi, że wszystko, co umie, zawdzięcza Panu Bogu i Matce Bożej.

Piotr Oleksik – guru dryblingu z ciężką przeszłością

Wiara wśród piłkarzy nie jest zbyt często manifestowana. Podobno o życie Damiana Szymańskiego (we wrześniu 2021 r. strzelił gola Anglii na Stadionie Narodowym), kiedy grał w zespole Achmat Grozny w Rosji, bardzo bali się rodzice. Piłkarz na przedramieniu ma wytatuowany różaniec, a na swoim Instagramie hasło “God is first”. 

Niektórzy wielcy, jak Robert Lewandowski, wiary się nie wstydzą, ale też jej jakkolwiek wyjątkowo nie uzewnętrzniają. Inaczej jest z Piotrkiem. Choć nie jest zawodowym piłkarzem, rządzi na wielu boiskach w Polsce i za granicą. Jest gwiazdą wśród młodych sportowców, którym marzy się kariera Lewego. Za każdym razem, gdy spotyka się z podopiecznymi, mówi o tym, że Pan Bóg jest wielki.

Dyscypliną sportu, która ciągle jest w Polsce mało popularna, czyli freestyle football`em, zajmuje się nieco ponad 10 lat. Uczy najlepszych zwodów i trików piłkarskich. Takie szkolenie jest standardem od dawna w Hiszpanii czy Portugalii. U nas dopiero raczkuje. Zanim stał się guru dryblingu, w ciągu zaledwie kilku lat sam został profesjonalistą w tej dziedzinie. Przyjeżdżają do niego mali piłkarze z całej Polski, ale też z zagranicy. Piotr szkoli również seniorów z polskiej Ekstraklasy. A jeszcze nie tak dawno spał na kartonie, na klatce schodowej.

Od upodlenia do olśnienia

Wychował się na łódzkim blokowisku. W domu często nie było co jeść, a rodzice mieli inne, ważniejsze sprawy, niż zajmowanie się synem. “Nie miałem żadnych zabawek, często uciekałem z domu. Marzyłem, by grać w piłkę nożną, ale nie nadawałem się do żadnej drużyny. Mały, chudy, bez wsparcia w rodzicach. Nikt mnie nie chciał” – wspomina. 

Zamiast w rodzinie, Piotrek znalazł oparcie w kumplach. Najpierw był jeden browar, drugi, a potem nie było już końca. Doszły też twarde narkotyki. “Nie miałem pracy, rodziny, a z czasem straciłem też dom. Moim miejscem stał się karton do spania tam, gdzie znalazłem wolne miejsce” – opowiada. “Na głowie miałem zaciągnięte kredyty i żadnych perspektyw na życie. Wszystko było bez sensu” – wspomina Oleksik.

Olo jako młody chłopak nie był mocno religijny, bo nie miał skąd wynieść wiary. “Wiedziałem, że Pan Bóg jest, ale gdzieś daleko. Na pewno nie przy mnie. Przyszedł jednak taki dzień, kiedy wchodzący do bloku kominiarz otworzył drzwi i kopnął mnie. Spałem wtedy na klatce. To był jakiś ogromny impuls. Najpierw poczułem straszne upodlenie, a później doznałem olśnienia. Dotarło do mnie, że ja też jestem człowiekiem godnym szacunku, bo stworzył mnie Bóg i On mnie kocha. Miałem 28 lat. Nagle zobaczyłem siebie jako kogoś zupełnie nowego, kogoś, kto całe swoje życie zawdzięcza Panu Bogu. Wstałem” – opowiada Piotr.

Jak wspomina, nie było od razu różowo. “Bardzo chciałem wrócić do dziecięcych marzeń o piłce nożnej. Byłem już za stary na piłkarza. Nie miałem kondycji. Poszedłem jednak do sklepu i za pieniądze, które zarobiłem na sprzedaży butelek – dokładnie za 8 zł – kupiłem piłkę.

Matka pomogła

Na początku trenował pół godziny dziennie. “Wychodziłem z piłką na plac koło bloku i ćwiczyłem sztuczki, które wcześniej widziałem w telewizji. Zaczęło mi to wychodzić. Zwiększyłem czas treningu do godziny, później do dwóch, trzech dziennie” – opowiada Piotr. Przeszłość nie dała o sobie jednak zapomnieć. “Co jakiś czas pojawiali się koledzy. Nie obyło się bez upadków” – wspomina. 

“Któregoś dnia postanowiłem pojechać do Częstochowy. Na kolanach mówiłem Matce Bożej i Panu Jezusowi jak jest mi ciężko, jak nie radzę sobie z samym sobą, jak bardzo potrzebuję pomocy. Pomoc przyszła. Kilka miesięcy później w Sylwestra odstawiłem puszkę niedopitego piwa i wyszedłem z imprezy. Nigdy więcej nie sięgnąłem już po alkohol” – opowiada Olo.

Każdego dnia Piotr spędzał z piłką na osiedlu kilka godzin. Obserwowali go mieszkańcy, ale też przechodnie. “Któregoś razu podszedł do mnie gość i wręczył 10 zł. Powiedział, że podoba mu się to, co z tą piłką wyprawiam” – śmieje się Piotrek. “To mnie uskrzydliło” – dodaje.

Żeby z czegoś żyć, Olo imał się dorywczych prac. “Kopałem rowy, pracowałem jako ochroniarz, rozdawałem ulotki. No i modliłem się. Także o swoje zdrowie, bo w pewnym momencie okazało się, że moja przeszłość wpłynęła na organizm. Potrzebowałem specjalistycznych leków. Nie miałem jednak na nie pieniędzy. Wtedy odkryłem Nowennę Pompejańską. I Maryja mnie uratowała. W ostatniej chwili znalazłem się w testowym programie, w którym miałem leki za darmo” – wspomina.

Dziś Piotr ma za sobą wiele “pompejanek”. Jest też członkiem Apostolatu Dobrej Śmierci. “Do końca życia będę oddany Maryi” – stwierdza.

Z kartonu do luksusów

Jego wielogodzinne treningi przyniosły po mniej więcej trzech latach konkretne skutki. Piotrek zaczął się zgłaszać na organizowane w Polsce turnieje freestyle`owe. Z czasem dostał powołanie do reprezentacji Polski. Pojawiło się też stypendium w Realu Madryt. “Zaledwie kilka lat wcześniej spałem pod mostem, a teraz w luksusowym hotelu. Byłem w miejscu, w którym trenował Ronaldo. To był dla mnie szok. Pojawili się znani ludzie, ciekawe miejsca i doświadczenia. Nie mogłem uwierzyć, że Pan Bóg tak wiele mi daje” – wspomina Oleksik.

Uczę odwagi – nie tylko w sporcie

Na ręku mojego syna, wraz z podskokami za piłką w czasie zwodów wykonywanych pod okiem Ola, podskakuje też gumowa opaska, którą dostał od niego rok temu. Widnieje na niej napis “Never give up”. “Staram się uczyć dzieci, jak być odważnym, nie tylko w sporcie” – stwierdza Piotr. “Pokazuję, że z Panem Bogiem wszystko jest możliwe. Trzeba ćwiczyć i wierzyć, że uda się osiągnąć zamierzony cel. No i nie bać się porażki. Ona jest wliczona w każdą naukę” – puentuje mój rozmówca.

Fot. facebook.com/TrenertechnikiMekkastreet

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także