Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Zdarza się po mszy, że jedyne, co wiem o kazaniu, to to, że było. Myślę, że dobrze mnie rozumiesz, jeśli ty też wychodzisz nieraz ze swoimi dziećmi z kościoła i czujesz się jak po przejściu drogi krzyżowej. Czy w takim razie chodzenie z małymi dziećmi do kościoła ma sens? Czy nie lepiej poczekać, aż będą potrafiły „zachowywać się odpowiednio”?
Dzieci na mszy – po co mi to?
Na początku warto zatrzymać się i zadać sobie najważniejsze pytanie: dlaczego chcę, żeby moje dzieci chodziły do kościoła? Czy chcę, żeby wypełniały prawo, czy raczej celem jest przyprowadzenie ich do żywej relacji z żywym Bogiem? Jeśli wybierasz odpowiedź drugą, trzeba sobie zadać pewien trud. Bo chodzenie z dziećmi do kościoła jest trudne.
Muszę od razu przyznać, że nie ma uniwersalnego sposobu na „przeżycie” mszy świętej z dziećmi. Każde dziecko jest inne, ma inny charakter, temperament, inne możliwości i potrzeby. To samo dotyczy rodziców. Jest tylko jedna sprawa uniwersalna. Moje serce. Jak wygląda moja relacja z Bogiem? Czy kiedy mówię, że idziemy do kościoła, bo dla mnie to jest ważne, to czy naprawdę tak jest? Czy rzeczywiście żyję Eucharystią?
„Grzeczność” to za mało
Dzieci bardzo łatwo wyczuwają fałsz. Czy mojemu dziecku msza święta nie kojarzy się przypadkiem tylko ze zdenerwowanym rodzicem, który ciągle zwraca uwagę i żąda „grzecznego” zachowania? Jak widomo, „z pustego i Salomon nie naleje”. Muszę być napełniony, żeby móc napełniać innych. Tworzyć w domu atmosferę wiary – dbać o wspólną modlitwę (nie tylko „pacierz”, ale nauczenie dzieci zwracania się do Jezusa jak do przyjaciela, swoimi słowami, we wszystkich sprawach).
Kiedy już mamy fundament, można zatroszczyć się o resztę. Z perspektywy mamy czwórki dzieci wiem, że są sposoby i okoliczności, które mogą (choć oczywiście nie muszą) ułatwić dobre przeżycie rodzinnej mszy świętej. Co nam pomaga?
Nasze sposoby na przeżycie mszy z dziećmi
- Jak wiadomo, „łaska buduje na naturze”, dlatego ważne jest zaspokojenie potrzeb fizjologicznych przed wyjściem. Zadbanie, żeby dzieci nie były głodne. Z zasady nie bierzemy do kościoła jedzenia, ale staram się pamiętać o wodzie.
- Dobrym pomysłem jest też wcześniejsze pójście na spacer. Zawsze istnieje prawdopodobieństwo, że zmęczone i dotlenione dzieci, będą spokojniejsze.
- Przed wyjściem czytamy wspólnie Ewangelię, rozmawiamy na jej temat.
- Młodszym dzieciom zabieramy na mszę książeczki. Staramy się, aby były o tematyce religijnej. Nie zabieramy zabawek, bo chcemy podkreślić inny charakter tego czasu i miejsca.
- Czasami strategiczne jest miejsce: warto próbować być z dziećmi blisko ołtarza, żeby mogły widzieć, co się tam dzieje.
- W krytycznych momentach zdarza nam się wychodzić z kościoła w czasie mszy, żeby dać upust energii. Z bardzo energetycznym pięciolatkiem jestem w stanie się umówić, że np. po Ewangelii możemy wyjść, żeby mógł zrobić dwa okrążenia dookoła kościoła, potem wracamy. Z czasem wydłużamy ten czas.
- Dobrze też wybrać mszę świętą dedykowaną dla dzieci. Samo podejście do stopni ołtarza w czasie kazania jest już dla nich miłą odmianą.
- Akceptujemy fakt, że dla dzieci msza jest długa i nudna. Nie stosujemy kar ani nagród za dobre czy złe zachowanie w kościele. Rozmawiamy i tłumaczymy co się dzieje w czasie mszy oraz dlaczego w kościele nie biegamy i nie zachowujemy się głośno.
Czytaj także: Moje dziecko pyta: „Jaką mam korzyść z tego, że wierzę?”
My pilnujemy dzieci, a Jezus nas
Teraz ktoś pewnie powie, że próbował już wszystkiego i nic nie działa. Może tak być. Czasami jest po prostu trudno…
Na koniec jednak chcę dodać otuchy pewną historią. Którejś niedzieli, kiedy całą mszę spędziłam chodząc z naszym synem po schodach: tam i z powrotem setki razy, miałam wielki żal – że nie jestem w stanie przeżyć Eucharystii jak kiedyś, bo cała moja uwaga jest skupiona na moim dziecku, na tym żeby nie spadło. Wtedy przyszło takie pocieszenie: moje myśli nie są przy Panu Jezusie, ale Jego myśli są przy mnie. Dlatego, drogi rodzicu, który pilnujesz dziecka w czasie mszy: pamiętaj, że Jezus cię widzi i pilnuje wtedy ciebie. A kiedyś będzie lżej!
Fot. Archidiecezja Krakowska