Przejdź do treści

Przekaz wiary do nastolatków to mrzonka? Wręcz przeciwnie! Oto nasz patent

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Młodzi chcą być traktowani poważnie. Poza tym, że często testują granice wytrzymałości nas, dorosłych, chcą wiedzieć, że jesteśmy dla nich. Niełatwe to połączenie, ale bez takich podstaw marzenie o autentycznym przekazywaniu im przez nas wiary pozostanie tylko marzeniem.

Wychowanie nastolatka? Pikuś!

Gdy byłam świeżo upieczoną mamą, śmiałam się z rodziców nastolatków. Byłam pewna, że przesadzają, gdy narzekali na swoje dorastające dzieci. Myślałam, że zjadłam wszystkie rozumy, bo przecież też jestem mamą. Jaki to problem wychowywać nastolatka? Przecież nie spadł ci z nieba w wieku 13 lat, ale znasz go od urodzenia, kształtujesz, wychowujesz. Jeśli robisz to dobrze przez te 13 lat, to nie masz na co narzekać! O święta naiwności! Swoją drogą teraz też się „mądruję”, bo mam już jedno pełnoletnie dziecko. Ciekawe, jak będę „śpiewała”, kiedy zostanę teściową i babcią…

Życie z nastolatkiem nie należy do łatwych. Kto doświadczył – ten wie. Obecnie na pokładzie mamy takich troje – obie płcie, więc jest tzw. „combo”. Poza fochami, czasem pretensjami (“A jemu, jak wracałaś z nim od lekarza, to kupiłaś soczek, a mi, jak wracaliśmy z treningu, to nie!”), są też trudne rozmowy (“Jak już mam iść na studia, to pójdę na bałkanistykę”), ale i dużo radości. 

Wyjeżdżam czasem z każdym z tych moich nastolatków sam na sam i wtedy to jest bardzo dobry czas. Otwierają się, zaczynają mówić o swoich problemach… Nawet wyjście na tzw. “kijki” już zmienia nastrój w domu. Jeśli ktoś z was myśli, że problemy z nastolatkami nie będą go dotyczyły, spieszę oświecić – problemy będą. I to nie zawsze z winy twojego dziecka i jego zachowania.

Przekaz wiary nastolatkom – sprawdzony patent

Jednym z tematów, które wracają tu jak bumerang u rodziców, uważających się za wierzących, jest przekaz tej wiary. Rodzice zazwyczaj słyszą tu złotą radę pod tytułem: „Dziecko musi mieć przykład w rodzicach”. Jest to oczywiste, ale uważam, że nie wyczerpuje tematu. 

Zastanawiające jest, jak wiele osób (w tym niestety księży) nazywa sakrament bierzmowania „sakramentem ostatniego pożegnania z Kościołem”. Nie pretenduję do miana reformatora, który zmieni formy przygotowania do tego sakramentu, czy samej pracy z młodzieżą. Nie chcę narzekać na księży, którzy narzekają na młodzież, ale nie mają dla niej żadnej propozycji. Chcę natomiast napisać o narzędziu, które w przekazie wiary sprawdza się u nas w stu procentach i obejmuje dzieci do 18. roku życia.

Poza tym, że nasze nastolatki mają już swoje wspólnoty, to w każdy piątek uczestniczą w spotkaniach małych grupek inicjatywy Post Cresima. Jak można przeczytać na stronie internetowej Parafii św. Anny w Piasecznie, taka forma ewangelizacji ma już swoją dwudziestoletnią historię w Europie i na pozostałych kontynentach. Jak się dowiadujemy, powstała w 1999 r. we Włoszech, gdzie do sakramentu bierzmowania przystępuje się w wieku 13 lat i jest to odpowiedź na coraz powszechniejsze zjawisko odchodzenia młodych z Kościoła tuż po bierzmowaniu.

Grupy młodych prowadzone przez małżeństwa

Wiele parafii w całej Polsce prowadzi takie spotkania. Młodzież (od 12. do 18. roku życia) podzielona jest na kilkuosobowe grupki. Każdą z nich opiekuje się jedno małżeństwo (to jest bardzo ważne, że jest to właśnie małżeństwo) – tzw. rodzice chrzestni.

Spotykają się w piątek wieczorem w parafii, skąd „rodzice chrzestni” zabierają ich na spotkanie do swoich domów. Tam pracują z Pismem Świętym, rozmawiają i jedzą razem kolację. Po każdym spotkaniu “rodzice chrzestni” odwożą ich do domów. Nasi nastolatkowie uwielbiają te spotkania. Nie tylko przez kolacje, które oczywiście smakują lepiej niż te w domu, ale też ze względu na kontakt z rówieśnikami czy tzw. “heheszki” w aucie w drodze do domu. Przy okazji widzą też, że słowa z Pisma Świętego są aktualne dzisiaj. Takie są założenia Post Cresima: pokazać młodzieży żywą wiarę w rodzinach. Zarówno tym, którzy nie doświadczają tego w domu, jak i tym, których rodzice dbają o tę sferę – by widzieli, że jest to coś naturalnego i normalnego. Raz w miesiącu wszystkie grupy spotykają się też w parafii na liturgii, a po niej na agapie. Obowiązkowo! Poza tym w czasie wakacji wyjeżdżają razem na obozy – ze śpiewem na ustach, dosłownie.

Jest jeden konieczny klucz

Jaki jest patent na młodzież w takiej formule spotkań i formacji? CZAS! Nie jest to żadne odkrywanie Ameryki! Kluczem jest czas, słuchanie, rozmowy, spotkania z rówieśnikami. I co ważne – bez telefonów.

Jeśli nie ma takiej inicjatywy w waszej parafii, rozejrzyjcie się wokół, porozmawiajcie z proboszczem, jedźcie do kogoś, kto bierze w tym udział i może sami zaczniecie u siebie w parafii taką formację lub coś podobnego?

W końcu to naszą rolą – rolą dorosłych – jest odnajdować młodzież i zapraszać ich do dobrych miejsc. Kto, jeśli nie my? Powodzenia!

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także