Przejdź do treści

Urlop z małymi dziećmi – wytrzymajmy, nie zwariujmy! Nasze sposoby 

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Zmęczeni pracą i codziennością kojarzą słowo „urlop” z faustowskim: „Trwaj chwilo, trwaj! Jesteś piękna”. Tymczasem nie zawsze! W przypadku wyjazdu z małymi dziećmi, hałasem, rozgardiaszem, zupkami, pampersami i tym podobnymi atrakcjami można zawołać: „Urlop! Wytrzymajmy!”

Nasze rodzinne urlopy

Co zrobić, żeby tak nie było? Czy są jakieś sposoby? Może i tak, chociaż pewnie to, co sprawdziło się u jednych, w ogóle nie zadziała u innych. Mogę więc tylko podzielić się przeżyciem urlopów, które wspominamy z rozrzewnieniem, mimo że była z nami dwójka naszych maluchów.

Urlop z dziećmi – najlepiej na dziko 

Przede wszystkim lubiliśmy wspólny czas z dziećmi. Wiedzieliśmy, że trwa on krótko, dzieci szybko dorastają, więc chcieliśmy często być razem. Ta świadomość bardzo pomaga. 

Poza tym mieliśmy dobrych znajomych w ciekawych miejscach Polski i w dodatku mających również małe dzieci. Jeździliśmy np. do leśniczówki – uroczego, małego domku w środku lasu. Siedzieliśmy z naszymi przyjaciółmi przy ognisku, rozmawialiśmy o wspólnych pasjach – literaturze i filmach – i gotowaliśmy wielki gar leczo albo fasolki po bretońsku.  

A dzieci? Albo z radością siedziały przy nas, albo jeszcze radośniej bawiły się w swoim gronie. Czasem tylko przybiegały ze skargą typu: „A mała kradnie mi klocki!”, „A on zjadł mojego batona!” W takim dzikim miejscu mogły chodzić swobodnie ubrane. Nie trzeba ich było ciągle myć (wszak dzieci dzielą się na czyste i szczęśliwe), a wieczorem szybko – po całym dniu na świeżym powietrzu i sprawdzeniu czy nie złapały kleszcza – zasypiały.

Szukajmy pomysłów – np. podchody! 

Z takiego urlopu wszyscy, zarówno dorośli i dzieci, wracali szczęśliwi. Nie wiem tylko czy równie szczęśliwi byli nasi gospodarze. Nie mówili, jak długo odpoczywali po naszych przyjazdach. Wiem natomiast, że pewnego razu zrobiliśmy im mały „kłopot”. 

Otóż gdy dzieci za długo siedziały przy komputerze (choć staraliśmy się zawsze temu zapobiegać), urządziliśmy z mężem dla nich podchody w lesie. Trwały pół dnia i nikt nie chciał kończyć. Okazało się potem, że po naszym wyjeździe miejscowe dzieci nie dawały swoim rodzicom spokoju. Podchody stały się ulubioną formą spędzania czasu.

Urlop to czas odkrywców! 

Od najmłodszych lat zaszczepialiśmy też dzieciom ciekawość świata, więc zwiedzanie skansenów, zamków, pałaców, muzeów było tak samo fascynujące dla nich jak i dla nas. A pisałam już wiele razy w różnych miejscach, że wielką radością jest wspólne odkrywanie świata. Dziecko się dziwi i zachwyca się tym, co dla nas już zwyczajne i niespecjalnie godne uwagi. Wiele razy przeżywaliśmy takie chwile. Dzięki dzieciom staliśmy się na nowo odkrywcami.

Urlopowe hartowanie ciała 

Chorowanie, marudzenie, katary itp. to oczywiście prosta droga do tego, by źle wspominać urlop. Jednak, na szczęście, w naszym przypadku zdarzało się to rzadko. Nasze dzieci uwielbiały się kąpać nawet w lodowatym morzu, co najwyraźniej zaowocowało większą odpornością w ciągu roku. Zdarzyło się bowiem tak, że jeden z naszych wyjazdów nad morze przypadł na deszczową porę. Z podziwem obserwowałam zapał do kąpieli mimo deszczu! Beztroski nastrój towarzyszył co prawda głównie dzieciom, no i może trochę mężowi, ale mamy tak mają, że jednak zawsze trochę się martwią – dla równowagi.  

Życzę Wam wszystkim udanych wakacji, przetrwania z małymi dziećmi, a nawet towarzyszącego tym chwilom westchnienia: „Chwilo trwaj! Jesteś piękna!”. 

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także