Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Tak jak czekam na randkę z mężem, tak też z radością oczekuję na indywidualny czas z każdym z naszych dzieci. I choć widzimy się codziennie przez wiele godzin, realizując nasze obowiązki, to dopiero ten wyjątkowy, specjalny czas upewnia dzieci, że są dla mnie ważne, że w natłoku spraw jestem w stanie ofiarować każdemu z nich sto procent uwagi. Jak to robię?
Czym się różni czas zwykły od wyjątkowego?
Czas spędzony z dziećmi mogę podzielić na ten zwykły – czyli codzienny – i na specjalny, czyli wyjątkowy. Ten codzienny jest bardzo pojemny, gdyż rozciąga się od obowiązków typu: załatwianie spraw w urzędach, robienie zakupów, przygotowywanie posiłków, sprzątanie, nauka, aż do przyjemności, takich jak czytanie książek, oglądanie filmów, granie w planszówki czy budowanie z klocków.
W związku z tym, że nasze dzieci realizują edukację domową już dziewiąty rok, od lat spędzam z nimi dużo czasu. Jednak wspólne wykonywanie obowiązków czy najlepsza zabawa, w której uczestniczy wiele osób, nie zastąpią indywidualnego czasu z rodzicem. Dlatego staramy się z mężem tak planować nasze rodzinne obowiązki i przyjemności, by dla każdego z czworga dzieci znaleźć czas na wyjątkowe spotkanie tylko we dwoje.
Indywidualny czas – 10 minut dziennie i 1 godzina w tygodniu
Wiadomo – łatwiej zaplanować niż zrealizować. Bywa, że mamy za sobą cały dzień domowych aktywności. Do tego humory dzieci i ich nie zawsze przyjazne interakcje z dodatkiem mojego zmęczenia, okraszonego gorszym samopoczuciem. Marzę wtedy, by jak najszybciej zakończyć dzień. Tymczasem moje skarby (podobnie jak wiele innych dzieci) właśnie wieczorem, tuż przed zaśnięciem, mają tysiące przemyśleń, ważnych spraw, niekiedy pytań natury egzystencjalnej.
Jeśli nie jestem w stanie sprostać tym wieczornym wyzwaniom, to uprzedzam o tym dzieci. Wówczas, zamiast nocnych pogawędek o życiu i śmierci, jest wspólna chwila z przytulaniem. Natomiast, gdy uda mi się zatrzymać na te 10 minut przy łóżku każdego z nich, wówczas okazuje się, jak wiele kryją w sobie emocji i refleksji, którymi chcą się podzielić.
Cudownie jest, kiedy mamy więcej czasu i możemy porozmawiać podczas wspólnego spaceru czy wyjścia do kawiarni. Stąd też próba zawalczenia o godzinkę z każdym z dzieci w ciągu tygodnia. Możemy taki czas zrealizować statycznie i np. zagrać partyjkę szachów (idzie mi słabo, ale się nie poddaję), poukładać puzzle (dla mnie to przy okazji lekcja cierpliwości) czy wypić herbatkę z domowym ciastem. Możemy też podejść do tego bardziej dynamicznie i pojeździć na rolkach czy pobiegać wieczorem.
Czytaj także: O konfliktach między dziećmi w Rozmowie Siewcy
Osobno z mamą i tatą – dwa razy więcej wyłączności
Chociaż piszę tu głównie z mojej perspektywy, to także mój mąż pilnuje, by ten specjalny czas z dziećmi był i jego udziałem. Dlatego, choć nie jest zapalonym kibicem, wraz z synami oglądają mecze piłkarskie, grają w planszówki, czytają książki oraz tworzą fantastyczne budowle z klocków lego. Natomiast z córką mąż wybiera się na wspólne wyjścia do kawiarni, by tam przedyskutować kolejne zagadnienia podsuwane przez Michelle Watson, autorkę książki: „Tato, czy wiesz, czego potrzebuje Twoja córka?”, wydaną przez Tato.net.
Po co to robimy?
Te wspólne chwile, które spędzamy z każdym z naszych dzieci osobno, sprawiają, że czują się one kochane i zaopiekowane. W krótkiej perspektywie skutkuje to wpływem na ich wzajemne relacje, gdyż nie muszą konkurować między sobą o sto procent naszej uwagi (czytaj: konfliktów jest mniej).
Jednak chodzi nam nie tylko o tu i teraz. Naszym celem dalekosiężnym jest zbudowanie takiej relacji z naszymi dziećmi, by jako nastolatkowie, a potem dorośli, mieli świadomość, że mogą przyjść do nas ze swoimi problemami, dylematami i zawsze zostaną wysłuchani.