Przejdź do treści

Jesienno-zimowy szpital w domu, a ja nie daję już rady… Co wtedy robię?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Jesień i zima – pory roku, o których miło myślę mając w głowie obraz siebie siedzącej pod kocykiem z dobrą książką w ręku i popijającej cieplutką herbatkę. Niestety, jest to obraz raczej abstrakcyjny, bo przy piątce dzieci pory te oznaczają katar po pas, syropy, inhalacje i nieprzespane noce.

Czy jestem samowystarczalna?

Lata macierzyństwa były dla mnie jak studiowanie medycyny. W małym paluszku już mam wszystkie symptomy poprzedzające infekcję, objawy poszczególnych chorób i leki, które należy przyjmować. Mam patenty na krtań, zatkany nos i zatwardzenia. Nie oznacza to oczywiście, że omijam służbę zdrowia szerokim łukiem, ale doktor pediatra nie jest mnie w stanie praktycznie niczym zaskoczyć.

Czy to oznacza, że każdą chorobę przechodzimy z uśmiechem na twarzy i spokojem? Oczywiście, że nie. Czasem proces zdrowienia przeciąga się. Zmutowane wirusy potrafią wymęczyć dzieci (i nas przy okazji) tak, że nasze siły wyczerpują się, pozostawiając puste baterie i ekstremalne zwątpienie.

I co, gdy wiedza medyczna, lekarstwa i dobre nastawienie nie dają już rady? W takich momentach uświadamiam sobie, jak rzadko zawierzam naszą codzienność Bogu, a jak często sama staram się mieć nad wszystkim kontrolę. Racjonalnie uważam, że gdy się nie da, to nawet Bóg nie da rady, bo jest to fizycznie niemożliwe. Lub po prostu nie chcę zawracać Bogu głowy jakimiś – według mojej oceny – błahostkami i pycha każe mi sądzić, że sama ze wszystkim sobie poradzę. Brzmi znajomo?

Ja bez Ciebie, Boże, nie dam rady

Ale gdy jestem wyczerpana i zdeterminowana, zapominam o racjonalnym myśleniu i z całą wiarą błagam Boga o pomoc. Już nie kalkuluję, nie wątpię, nie analizuję, bo nie mam na to siły. Całą moją niemoc oddaję Bogu i błagam. Bo jak nie On, to kto? Oczywiście robię, co mogę – syropy, okłady itp. Nie rozsiadam się w fotelu z herbatką i książką, myśląc: „No dalej, Boże, działaj, a ja sobie odpocznę”. W moim zawierzeniu nie ma arogancji, ale wielka niemoc i szczere przyznanie, że bez Niego to ja nic nie mogę.

Czy to przynosi efekty? Tak, przynosi. Działanie Boga jest niesamowite. Czasami zabiera dzieciom gorączkę, byśmy mogli spokojnie przespać noc i naładować baterie. Czasami stawia nam na drodze mądrych ludzi, którzy pomagają nam wyjść na prostą. Czasami też daje nam niezmierzone pokłady energii i cierpliwości, co pozwala dotrwać do końca choroby, mimo nieprzespanych trzech nocy z rzędu. Dla mnie są to cuda, których w codzienności nie zauważam.

Dziękuję Ci, Boże

Ile razy dziękujemy Bogu za to, że autobus przyjechał punktualnie i zdążyliśmy dzięki temu do pracy? Ile razy dziękujemy Mu, że postawił nam na drodze bezdomnego i dał szansę, byśmy się stali lepszymi ludźmi? Ile razy, zamiast zamartwiać się nieoczekiwanym wydatkiem rozwalającym nasz budżet domowy, zawierzamy się Mu, np. słowami: „Ja wiem, że nie jestem z tym sam i nie pozwolisz Boże, by działa mi się krzywda”?

U mnie dzieje się to zbyt rzadko. Częściej chcę działać tylko o własnych siłach i wyznaczam przestrzeń, którą sama muszę (w moim mniemaniu) kontrolować. A On i tak mi to wybacza i działa cuda.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także