Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Zdarza mi się czytać pisma dla kobiet, bo chcę wiedzieć, czym żyje tzw. świat. Po przeczytaniu artykułu zatytułowanego „Dałam się namówić na eksperyment w łóżku, dlaczego teraz żałuję?” w magazynie Zwierciadło, postanowiłam napisać parę akapitów, które będą swego rodzaju manifestem dotyczącym seksu „po katolicku”.
Seks to nie tylko płodność!
Pomyślałam, że temat seksu, współżycia, intymności pojawia się na katolickich portalach czy w magazynach bardzo rzadko. Ktoś tam coś tam pisze, ale w praktyce sprowadza się to do przekazywania życia, otwartości na życie itp. Bez tych wszystkich emocji, wypieków na twarzy, rozterek, obaw, ale i piękna. A czy my jesteśmy jacyś inni niż reszta świata? Akurat seksualnością bez wątpienia jesteśmy obdarzeni tak jak wszyscy. Potrafimy jednak sprowadzić ją jedynie do poczynania dzieci, a przecież to nie jest jedyny cel seksu.
Często powtarzam małżonkom, którzy trafiają do mnie z problemem niepłodności, że przecież współżycie ma dwa wymiary: tworzenia więzi i poczynania dzieci. A my, katolicy – takie mam wrażenie – bardzo często boimy się mieć przyjemność ze współżycia. Kojarzy nam się ono tylko z ciążą, a seks poza czasem płodnym jawi się jako nasza zbyt wybujała fantazja erotyczna.
„Gena nie wydłubiesz”
Czy nie tak zostaliśmy wychowani w naszym Kościele? A przecież seks to integralna część każdego małżeństwa. Nie chodzi o to, żeby zdradzać szczegóły pożycia – to jest nasze i tylko nasze. Ale nie udawajmy, że to nas nie obchodzi, że to temat dobry dla płytkich magazynów dla kobiet. Przecież jesteśmy na wskroś seksualni. Wszystko, co robimy jako kobieta i jako mężczyzna ma swój szeroko pojęty seksualny kontekst. Mężczyzna działa po męsku, a kobieta po kobiecemu. Mężczyzna lubi podziwiać swoją żonę, również w sypialni. A kobieta lubi być podziwiana przez swojego męża, adorowana nie tylko w sypialni. Jak mawia mój znajomy (wprawdzie w innym kontekście): „Gena nie wydłubiesz”. Nie jesteśmy w stanie tego ludzkiego „gena” seksualności z siebie usunąć.
Ks. Piotr Pawlukiewicz opowiedział na jednym z kazań następującą anegdotę: W seminarium duchownym było wyjście na miasto w czasie wolnego dnia. Jedni chętnie szli, ale niektórzy mówili, że nie chcą oglądać kobiet, które paradują w tych swoich krótkich spódniczkach, głębokich dekoltach, że jest im trudno. Na co jeden seminarzysta odpowiedział: Z tym patrzeniem na piękne kobiety na mieście jest jak z wyjściem do restauracji. To, że nie mogę czegoś zjeść, nie oznacza, że nie mogę przejrzeć menu.
To proste. Mężczyźni, niezależnie od swojej sytuacji życiowej, lubią podziwiać piękne kobiety.
Małżeński obowiązek… ale nie taki, jak myślicie
Mówienie na głos o seksie w małżeństwie, który jest cudowny, niesamowity, który daje pełnię szczęścia, powinno być naszym obowiązkiem. Wspomniany wcześniej artykuł, który zainspirował mnie do napisania tego tekstu, mówi właśnie o tym, jak seks z przypadkowymi partnerami nie jest źródłem radości, szczęścia, czy spełnienia. Jak eksperymenty seksualne w postaci imprez, na których każdy współżyje z każdym, odbierają godność.
A jedyna odpowiedź, jaka mi się nasuwa, to ta, że seks w małżeństwie taki nie jest! Nie tracisz szacunku do drugiej osoby, nie boisz się chorób wenerycznych, nie jesteś dla kogoś kolejnym partnerem seksualnym. Mówmy o tym na głos. Może nie na herbatce u teściów, ale w gronie przyjaciół – czemu nie?
Księża o seksie
Nasz znajomy proboszcz zwykł się żegnać z małżonkami: „I życzę wam stosunkowo udanej nocy”. Serio. Zawsze śmiejemy się jeszcze długo po tym, jak się z nim rozstaniemy. Ale są i tacy, którzy się oburzają: „Jak on może? To nie przystoi!”. Czasem mam wrażenie, że małżonkowie chcieliby być przysłowiowo świętszymi od papieża.
Pamiętam burzę po publikacji książki o. Ksawerego Knotza „Seks, jakiego nie znacie”. Dla mnie była to naturalność, coś, o czym myśli każde małżeństwo, a nie zawsze otrzymuje odpowiedź. Czy to już grzech, czy jeszcze nie? Jak daleko możemy pójść w seksie, by nie był to egoizm, a nadal obdarowywanie drugiej osoby?
Jestem uczennicą o. Karola Meissnera, który podczas studiów mówił nam o rzeczach, o których nigdy już żaden ksiądz nam nie mówił – nawet na rekolekcjach dla małżonków. Jedno, co mi zostało po zajęciach u o. Karola, a była to psychologia płciowości, to by rozmawiać w małżeństwie o wszystkim. A zwłaszcza o sferze seksualnej. O tym, jak czujemy się, gdy mąż nas dotyka, jaki dotyk sprawia nam przyjemność, a jaki niekoniecznie, kiedy lubimy współżyć, a kiedy jest to dla nas niekomfortowe. Kiedy mąż kupi w prezencie bieliznę, w której chciałby nas zobaczyć wieczorem, gdy dzieci pójdą spać, nie protestujmy i nie komentujmy tego słowami: „Masz coś do mojej flanelowej piżamy? Nie podoba ci się? Trzeba było powiedzieć, to bym sobie kupiła coś innego”.
Zakupy do sypialni
Prowadzę portal dla młodych dziewcząt, jestem instruktorem naprotechnologii oraz doradcą rodzinnym. Często więc algorytmy internetowe podsuwają mi treści, które dotykają tematów damsko-męskich. Tym sposobem trafił do mnie mem z rozmową dwóch kobiet:
– Masz jakąś seksowną bieliznę, którą podgrzewasz atmosferę w łóżku?
– Mam. Skarpetki w serduszka
Kiedy trzeba ogrzać stopy – proszę bardzo, ale odnoszę wrażenie, że mężczyzna jako wzrokowiec, lubi patrzeć na swoją żonę, gdy jest ubrana pięknie i adekwatnie do sytuacji – również w sypialni. A kobiety lubią dbać o siebie i o to, co mają na sobie, bo lubią być pożądane. Jeśli więc jeszcze o to nie zadbaliście, zadbajcie teraz! Wybierzcie się na zakupy i kupcie sobie bieliznę, w której chcielibyście siebie widzieć. Nie mówię o żadnej perwersji, lecz o czymś, co jest miłe dla oka i zmysłów.
Moi znajomi wybrali się po randce na takie właśnie zakupy. W salonie bielizny pani pomogła im podjąć decyzję, a gdy przyszła pora na płatność, kolega zapytał: „Czy są jakieś zniżki na Kartę Dużej Rodziny?”. Płakaliśmy ze śmiechu, gdy nam to opowiadali. Mina ekspedientki podobno warta była tego pytania.
Na koniec piękna wizja
Zadbajmy o oprawę naszego współżycia. Ono ma nam dawać przyjemność. Kiedy nie stać nas na romantyczny wyjazd w weekend, możemy zaaranżować randkę w domu. Dzieciaki na nocowanie u rodziny lub znajomych (przecież one to uwielbiają!), a my robimy romantyczną kolację, włączamy nastrojową muzykę i kończymy wieczór współżyciem bez pośpiechu. Bez nasłuchiwania, czy jakieś małe stópki nie drepczą w kierunku naszej sypialni. Brzmi cudownie? Bo takie jest. Nie wstydźcie się takich marzeń.
Zainwestujcie w swoje relacje. Naprawdę warto. I rozmawiajcie o tym, jak wam ze sobą było, co czuliście. Zasługujecie na to, by wasze współżycie dawało wam radość.