Przejdź do treści

Jeśli ciało jest świątynią Ducha Świętego… [odpowiedź na świadectwo Pauli Krych]

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Pierwszy raz postanowiłem napisać felieton, który byłby na łamach “Siewcy” odpowiedzią na wcześniejszy tekst. Chciałbym nawiązać do świadectwa Pauli Krych, ale nie będzie to ani polemika (bardzo się z Autorką zgadzam), ani potakiwanie (nie chcę też powtarzać tego, co Paula już napisała). Zamierzam dodać kilka rzeczy niejako „na marginesach”, bardziej z męskiego punktu widzenia. Myślę, że o cielesności, zwłaszcza w małżeństwie, nigdy za wiele…

Ciało jest ważne

Autorka dotknęła tematu, który w Kościele pozostaje trochę tematem tabu. Chcemy, by nasze ciało wyglądało dobrze. Z niepokojem obserwujemy zmiany związane z przemijaniem, zmarszczki, fałdki, przerzedzające się włosy. Pytanie brzmi, gdzie są granice tego niepokoju i gdzie zaczyna się niezdrowy narcyzm? We współczesnym świecie jesteśmy często postawieni wobec dwóch skrajnych biegunów: pomiędzy kulturą absolutyzacji ciała i tego wszystkiego, co z ciałem się wiąże, a pewną zakorzenioną w religijności negacją cielesności. Temat jest długi i nie chcę się rozwlekać, przywołam jedynie tyle razy zasłyszane w kościele: „Powinniśmy dążyć do tego, co w górze, co duchowe i Boskie, a dążymy do tego, co przyziemne, cielesne, materialne”.

Jeśli przywołany w tytule tego felietoniku św. Paweł nazywa ciało „świątynią Ducha”, to znaczy, że materialnej strony naszego istnienia nie wolno lekceważyć. Istnieję cieleśnie, ale nie tylko dla siebie. Moje ciało jest także dla mojej żony, która poznaje mnie całego, również fizycznie, tak blisko, jak nikt inny.

Ciało zapisuje naszą historię

Wiemy też, że dar macierzyństwa nie jest dany bezboleśnie. Mamy tendencję do „romantyzacji” macierzyństwa, postrzegając je w samych superlatywach. Ale udawanie, że bycie matką nic nie kosztuje, także w kwestii cielesności, to „niedźwiedzia przysługa”. Ciało reaguje, zmieniają się kształty, przybywa kilogramów. Kobietę zmienia ciąża i poród, ale też ogromny wysiłek włożony w wychowanie dzieci.

W tym miejscu olbrzymią rolę do odegrania ma mężczyzna. To jego miłość ma być wsparciem dla towarzyszki życia, której przecież ślubował, że jej nie opuści… Opuścić, jak sądzę, można nie tylko w sensie fizycznej zdrady. Można po prostu dać do zrozumienia, że nasze zainteresowanie znacznie już stopniało. Tymczasem to jest właśnie czas na pełną akceptację, adorację, budowanie relacji, która wykracza poza fizyczne zauroczenie.

We wszystkim umiar

Dla mnie niezwykle ważne jest to, że ciało też jest częścią relacji. Istnieję cieleśnie, to znaczy, że w relację z innymi ludźmi, ale też w relację ze światem, wchodzę także poprzez ciało. Również w relację z Bogiem. Moja modlitwa cierpi na jakości, gdy jestem zmęczony, niewyspany, głodny.

Osobiście lubię biegać, jeździć na rowerze, uwielbiam długie spacery. Ale nie cierpię przysłowiowego „zarzynania się” dla wyglądu, nie liczę każdej kalorii, nie robię religii ze zdrowego trybu życia. Niezwykle ważne są dla mnie te formy ruchu, które możemy uprawiać całą rodziną. Wspólne wypady rowerowe to nie tylko przyjemność bycia razem, ale też długie rozmowy, wspomnienia, niezapomniane emocje. Myślę, że w takiej zadbanej świątyni, zadbanej również od strony relacji rodzinnych, Duch Święty będzie czuł się nieco lepiej.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także