Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Małżeństwo nikogo magicznie nie zmieni. By nie żałować decyzji, potrzebujemy trzeźwego myślenia, a – jak wiadomo – niełatwo o takie myślenie w stanie zakochania. Co możemy zrobić jako rodzice, by wesprzeć dziecko w dobrym małżeńskim wyborze, a jednocześnie niczego nie wymuszać?
Rodzinne rozmowy – temat: przyszły mąż
Zainspirowana książką amerykańskiego mówcy i doradcy w obszarze relacji damsko-męskich Marka Gungora “Daj się odkryć, czyli jak przykuć jego uwagę”, doszłam do wniosku, że są takie sprawy, o których my – katolicy – rzadko rozmawiamy, a szkoda. Sprawa dotyczy wyboru odpowiedniego kandydata na męża czy kandydatki na żonę. Ręka do góry, kto w liceum, na studiach, rozmawiał ze swoimi rodzicami o przyszłym współmałżonku. Ja nie. Myślę, że takie rozmowy w wielu przypadkach mogłyby zapobiec szeregowi małżeńskich problemów.
Lektura książki Gungora wcale nie przynosi gotowych recept. Jest to raczej zbiór “case`ów” i tzw. czerwonych flag – takich mężczyzn, sytuacji, zachowań, unikaj jak ognia. Szkoda, że rodzice rzadko podejmują ze swoimi prawie pełnoletnimi dziećmi takie tematy. Chciałabym, by ta książka była lekturą obowiązkową dla rodziców każdej nastolatki i każdej uczennicy ostatniej klasy liceum! Jako osoba towarzysząca parom przygotowującym się do ślubu, wiem, co mówię. I nie chodzi mi oczywiście o to, że tylko z kobietami jest coś nie tak, a z mężczyznami wszystko gra. Zresztą Gungor napisał też wersję dla mężczyzn, ale ta lektura jeszcze przede mną. Dziś skupiam się na płci pięknej.
Małżeństwo nie zadziała na niego magicznie
Autor już na początku książki jasno przestrzega dziewczyny przed naiwnym myśleniem: „jak się ożeni, to się odmieni”. Opowiada historie wielu kobiet, które – po latach małżeństwa – skarżyły się na swoich mężów, na ich złe nawyki, wręcz nałogi i na to, że one absolutnie nie mogą tego zaakceptować. Gungor nie zostawia na nich suchej nitki, pisząc: „Nie mam cierpliwości do kobiet, które wychodzą za facetów robiących różne dziwne rzeczy, a potem się żalą, że mają już dosyć tych dziwactw. Czas na przedyskutowanie tych spraw jest przed zawarciem małżeństwa, a nie po złożeniu przysięgi.”
Ostre, ale jakże prawdziwe. Spotkałam w swoim życiu kobiety, które z dziecinną naiwnością wierzyły, że on się dla niej zmieni po ślubie. Zacznie żyć inaczej, bo przecież ją kocha. Niestety. Jeśli mężczyzna nie zobaczy, że jego zachowanie jest złe albo że jego nałogi szkodzą jemu samemu i rodzinie, jeśli nie zapragnie zmienić się dla własnego dobra, to marne są szanse, że zrobi to dla kogoś innego.
Szukając ideału
Z drugiej strony znam też takie kobiety, które – widząc w swoim przyszłym mężu nawet jedną cechę, której nie byłyby w stanie nigdy i u nikogo zaakceptować (a już na pewno u męża) – zrywały zaręczyny.
W przypadku jednej z nich chodziło o wiarę. Chłopak chodził z nią do kościoła, ale tylko po to, żeby zrobić jej przyjemność. Nie był wierzącym człowiekiem, a Święta spędzane w jego towarzystwie były dla niej przygnębiające. Choć reszta jego cech była do zaakceptowania, ta jedna sprawiła, że zerwała zaręczyny. Było jej naprawdę ciężko. Znalazła później człowieka, dla którego Pan Bóg był na pierwszym miejscu. Nie był tak zamożny jak tamten pierwszy, stracił właśnie pracę z powodu swoich przekonań, ale widziała w nim kogoś, kto jest wierny, kto potrafi poświęcić wszystko w imię swojej wiary i to ją w nim ujęło.
Zachowaj trzeźwe myślenie!
Małżeństwo nie jest żadną terapią psychologiczną. „Chcesz małżeństwa na całe życie? Zadbaj więc o swoje zdrowie emocjonalne. Nie licz na to, że małżeństwo rozwiąże twoje problemy, jeśli takie masz” – pisze Mark Gungor. Widzicie już pewnie konkretne małżeństwa, które z tego powodu się posypały. Ja widzę co najmniej dwa.
Dlaczego nie uczą tego w szkole, w rodzinie, na katechezach przedmałżeńskich? A może uczą, ale my to wypieramy? Chcemy za wszelką cenę z kimś być. Chcemy wyleczyć swoją pustkę emocjonalną, bo „turnus mija, ja niczyja”. W takich małżeństwach ludzie są ostatecznie bardzo samotni. Kobieta liczy, że mąż wypełni jej pustkę, będzie całym jej światem, a on nie potrafi się domyślić albo czuje się przytłoczony jej oczekiwaniami. W efekcie oboje dystansują się od siebie psychicznie i fizycznie.
„Kluczem do odnalezienia dobrego życiowego partnera są szeroko otwarte oczy i zaangażowanie mózgu. Dziewczyno, nade wszystko zachowaj trzeźwe myślenie!” – apeluje Gungor.
Jak rodzice mogą pomóc w wyborze małżonka?
Wiem… Nie wieje z tego wszystkiego optymizmem. Jednak zgodnie ze złotą zasadą, że lepiej zapobiegać, niż leczyć, pomyślmy o naszych dzieciach. Jeśli moje dzieci odkryją powołanie do małżeństwa, bardzo bym chciała, by miały dobrych współmałżonków. Modlę się o to, ale też staram się być dla nich dobrym przykładem. Chcę, żeby widzieli w swoim własnym domu rodziców, którzy nie tylko piją sobie z dzióbków, ale też potrafią się przepraszać, prosić o wybaczenie, wspólnie szczerze się modlą. To daje duże szanse na trzeźwość myślenia w wyborze współmałżonka – w myśl słów z Listu do Galatów: „Co człowiek sieje, to i żąć będzie”. (por. Ga 6,8)
Nie mam zamiaru motywować moich córek słowami: „Tyle koleżanek już wyszło za mąż, a co z tobą?” albo „Bardzo chciałabym już być babcią”, bo może to przynieść więcej szkody niż pożytku. Niech wybiorą sami – tak dobrze, jak my wybraliśmy. Niech będą szczęśliwi – tak jak my. Może być ciężko, ale przecież „złoto próbuje się w ogniu”. Warto wspierać ich na tej drodze i nie przeszkadzać. Warto modlić się za nich i ufać, że Duch Święty podpowie im, jaką decyzję podjąć, a oni tę podpowiedź usłyszą.