Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Maciej Wojtas, copywriter, storyteller i scenarzysta, stworzył darmowe narzędzie, które ma ułatwić dzieciom naukę oraz budzić w nich pasję i kreatywność. Jak podkreśla, jest to kluczowe w dobie coraz szerszego wykorzystania programu ChatGPT i szeroko pojętej sztucznej inteligencji wśród uczniów.
Edukacja domowa to styl życia
Justyna Jarosińska: Zanim przejdziemy do platformy internetowej, którą stworzyłeś, chciałabym cię zapytać o edukację domową, która jest twoim codziennym doświadczeniem. To w jej ramach zrodził się twój pomysł. Czy edukacja domowa jest według ciebie lepsza od tradycyjnej?
Maciej Wojtas: Myślę, że nie da się porównać rzeczy nieporównywalnych. Czy słońce jest lepsze od księżyca? W pewnych okolicznościach tak, w innych nie (śmiech). Edukacja domowa to coś głębszego i bardziej rozległego niż tylko „uczenie dzieci w domu”. Decyzja o przejściu na ten tryb sprawia, że w życiu całej rodziny dochodzi do prawdziwej rewolucji.
Co jest według ciebie największą zaletą takiego układu?
Największą zaletą, a równocześnie największym wyzwaniem jest to, że rodzice biorą na siebie pełną odpowiedzialność za wychowanie i wykształcenie swojego dziecka. Biorą pełną odpowiedzialność za treści, które mu przekazują. Wreszcie mogą być one 100-procentowo zgodne z ich światopoglądem.
Zwyczajne słowa mają potężną siłę
Wymyśliłeś internetową akademię, która w założeniu ma pomóc rodzicom właśnie w edukacji domowej. W jaki sposób?
Zadałem sobie prowokacyjne pytanie: czy każdego można nauczyć wszystkiego? A jeśli tak, to jakiej metody trzeba byłoby użyć? Odpowiedź nasunęła mi się sama: storytelling! Dzięki niemu uczymy się danej rzeczy niemal bez wysiłku i zapamiętujemy tę informację na bardzo długo.
Dodam, że ten pomysł miał wielu ojców. Wykład brytyjskiego dyrygenta Benjamina Zandera, książki mówcy – również z Wysp – Sir Kennetha Robinsona i… nudne podręczniki szkolne, które bardziej zniechęcają do nauki, niż rozpalają pasję do zdobywania wiedzy.
Chcę pokazać, że dobie rozbuchanych multimediów da się zachwycić młodego człowieka czymś tak obciachowym jak tekst (śmiech). Jestem copywriterem, scenarzystą i storytellerem. Zajmuję się tym od niemal 12 lat. Doskonale wiem, jak potężną siłę mają zwyczajne słowa, jeśli tylko ułoży się je w odpowiedniej kolejności. Dlatego w Wojtas Academy – bo tak będzie się nazywać platforma – pojawią się historie, które nie tylko będą rozrywką dla młodych czytelników, lecz także będą delikatnie przemycały pozytywne, coraz częściej zapominane, wartości.
Odkrycie pasji uwalnia potencjał
Co cię napędza do tworzenia takich treści?
Wierzę w siłę storytellingu i w potęgę czytania dzieciom na głos. W to, że działający na wyobraźnię tekst może zmienić życie dziecka o 180 stopni, jeśli tylko pomoże mu odkryć jego pasję. Bo kiedy odkryje się pasję – wtedy życie zmienia się nie do poznania. Człowiek modli się o to, żeby noc trwała jak najkrócej, bo nie może doczekać się poranka. Nie szuka wrażeń w używkach, bo ma je w tym, co go napędza. Nie szuka na siłę akceptacji u innych, bo wie, że dzięki swojej ukochanej pasji, jest kimś. Jego poczucie własnej wartości szybuje w kosmos. Takiego człowieka nie da się zatrzymać. Takiego dziecka nie da się nie zauważyć. Staje się inne – w najlepszym tego słowa znaczeniu.
Brzmi porywająco… Masz pewność, że ta metoda będzie też porywać w praktyce?
To już ocenią rodzice i dzieci. Na pewno będzie inna i jestem przekonany, że będzie skuteczna. Angażujące historie pomagają dziecku wejść w temat bardziej emocjonalnie, niż działoby się to w szkole.
Drugą bronią w walce z nudą szkolnych przedmiotów będą gry tekstowe. Dziecko będzie mogło się uczyć, grając, dokonując wyborów, popełniając błędy i wyciągając z nich wnioski. Generalnie idea jest taka, żeby dziecko uczyło się, nie wiedząc w ogóle, że to robi.
Edukacja przyszłości – maszyny vs. człowiek
Jak widzisz obecność sztucznej inteligencji w edukacji dzieci? Dziś nawet najmłodsi uczniowie chcą mieć dostęp do narzędzia, jakim jest ChatGPT, po to, by pisał za nich wypracowania, czy przygotowywał prezentacje.
Obawiam się, że szkoła, jako instytucja reagująca na zmiany niezwykle wolno, odniesie w starciu z narzędziami AI (czyli sztucznej inteligencji) spore straty. Już teraz zadania domowe nie mają większego sensu. ChatGPT odrabia je lepiej i sprawniej niż najlepsi uczniowie.
Myślę, że największym problemem dla dzieci będzie nauczenie się oddzielania informacji prawdziwych od fejkowych. Niestety, żeby posiąść tę umiejętność, trzeba włożyć sporo wysiłku we własną edukację. Oddając szereg umiejętności „w ręce” narzędzi AI – skazujemy się na upadek. Weźmy tak prozaiczną umiejętność, jak pisanie, czyli przelewanie swoich myśli na papier. ChatGPT w kilka sekund pisze rozprawkę na dowolny temat. A przecież pisanie to nic innego, jak nauka logicznego myślenia. Chcąc przekonać kogoś do swoich racji, trzeba to ubrać w logiczne argumenty.
Pisanie jest genialnym narzędziem z jeszcze jednego powodu: otwiera głowę. Kiedy musisz coś wymyślić, siadasz, myślisz i nic. Czarna dziura, biała plama. Kiedy jednak bierzesz kartkę papieru albo odpalasz edytor tekstu i zaczynasz o tym pisać, nagle dzieje się coś niezwykłego. Pomysły zaczynają spływać z palców na klawiaturę. Jeden za drugim. Czujesz, jakby ktoś odblokował ci zator w głowie.
Stosuję tę metodę od lat i nigdy mnie nie zawiodła. W tym kontekście zlecanie wszystkich szkolnych tekstów (i nie tylko) programowi ChatGPT jest strzelaniem sobie w głowę, stopy i kolana. To zwyczajna głupota.
Na co więc, oprócz pisania, warto postawić w świecie opanowywanym przez AI?
Na rozwój swojej kreatywności i odkrywanie swoich życiowych pasji. Kreatywność wciąż jeszcze jest naszym ludzkim atutem. A ktoś, kto rozwija swoją pasję, staje się specjalistą w danej dziedzinie, co finalnie pozwala mu wyróżnić się na rynku pracy.
A czy ChatGPT można jakoś wykorzystać do nauki?
Z tym narzędziem jest tak samo jak z innymi, które można wykorzystać w celach edukacyjnych. YouTube jest wypełniony filmikami tłumaczącymi różne szkolne zagadnienia. A jakie materiały zdobywają najwięcej wyświetleń? Cóż…
Można wejść do pokoju i zasypać dziecko książkami, filmami czy innymi pomocami naukowymi, a ono i tak zrobi wszystko, żeby – kiedy tylko rodzic wyjdzie – pograć sobie na telefonie. Problem tkwi więc gdzie indziej: jak przekonać dzieci do tego, żeby zaczęły się uczyć? Jak pokazać im, że nauka, uczenie się, może być fascynującą przygodą? Moją odpowiedzią jest storytelling w edukacji, czyli to, w czym się zawodowo specjalizuję.
Bóg na pierwszym miejscu – nie zapominajmy o tym!
Powiedz na koniec, co twoim zdaniem jest najważniejsze w wychowaniu dzieci? Oprócz edukacji oczywiście.
Bardzo ważne jest odnalezienie pasji, odkrycie powołania, celu w życiu. Druga rzecz to… dobra pamięć. Jeśli pamiętasz „co robił wół, gdy cielęciem był”, to zupełnie inaczej patrzysz na wybryki swoich dzieci. To chyba dlatego dziadkowie są bardziej wyrozumiali w stosunku do wnuków, niż rodzice wobec dzieci.
Jednak najistotniejsze, przynajmniej dla mnie, są trzy aspekty:
- Zaszczepienie w dzieciach prawdziwego obrazu Boga: prawdziwego, a nie zniekształconego, karykaturalnego, żeby nie powiedzieć – memowego.
- Pokazywanie dziecku na własnym przykładzie, że Bóg jest kimś najbliższym, do kogo zawsze można przyjść – z każdym problemem.
- Uczenie tego, że jeśli Bóg będzie w ich życiu na pierwszym miejscu, to cała reszta pięknie się ułoży. Nie ma innej opcji!