Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
To hiobowa historia. O tym, że Pan Bóg podnosi z biedy – zarówno biedy serca, jak i tej materialnej. On dał bohaterowi tej historii więcej niż potrzeba, a dzięki temu nasz bohater dał ludziom więcej, niż się wydaje!
Tragedia, która wszystko zmieniła
W ostatniej dekadzie XIX w. ubogim, duńskim rolnikom rodzi się dziesiąte dziecko – Ole Kirk. Chłopiec, już jako kilkulatek, pomaga rodzicom w gospodarstwie, a że wykazuje się przy tym sporą wyobraźnią oraz manualnym sprytem, Christiansenowie decydują o posłaniu go na naukę. Ole poznaje tajniki zawodu cieśli w pobliskim miasteczku Billund. Tam też z biegiem czasu zakłada rodzinę. Zaciąga kredyt, kupuje niewielki biały domek z przylegającym doń warsztatem, w którym produkuje składane drabiny, a także drewniane wyposażenie kościołów. W ten sposób zawsze jest blisko ukochanej żony Kristine i może przyglądać się zabawom swoich czterech synów.
Kilkanaście lat później ceniony rzemieślnik musi stawić czoła wielkiemu kryzysowi gospodarczemu. Kłopoty finansowe zdają się być jednak błahostką w obliczu śmierci Kristine oraz pożaru, który trawi jego warsztat stolarski.
W wielkiej tragedii, która dotyka rodzinę, Ole stara się skupić na potrzebach synów. Struga dla nich drewnianą kaczuszkę. Widząc radość jaką zabawka sprawia dzieciom, postanawia, że będzie służył światu wyczarowując uśmiechy na twarzach najmłodszych.
Idzie nowe
W 1933 r. – około 12 miesięcy po tragedii rodziny Christiansenów – w lokalnym dzienniku ukazuje się ogłoszenie następującej treści:
Zatrudnię na korzystnych warunkach dziewczynę głębokiej wiary, oszczędną, która potrafi przygotowywać posiłki i podejmie się prowadzenia domowego gospodarstwa od 1 listopada. Życzliwa atmosfera. Mam dwóch synów w wieku 12 i 7 lat, więc preferowana jest osoba, która otoczy ich miłością, pomoże w ich wychowaniu oraz stworzy im dom. Rekomendacje z poprzednich miejsc pracy oraz żądania płacowe należy przesłać do O. Kirk Christiansen, Stolarnia Maszynowa w Billund, i pod tym adresem można uzyskać bardziej szczegółową informację.
W tych dniach do pobliskiej miejscowości przyjeżdża 38-letnia Sofie, by opowiedzieć swojej przyjaciółce o niepowodzeniu zawodowym. W oczekiwaniu na posiłek przegląda gazetę, w której Ole zamieścił anons. Ojcowskie ciepło i troska, wybrzmiewające z treści ogłoszenia intrygują kobietę tak bardzo, że postanawia wybrać się pod wymieniony adres. A jako doświadczona pracownica zakładu poprawczego, zostaje przyjęta na etat gosposi w domu wdowca.
Zmiany, które dały rozwój
Siedem miesięcy później Sofie i Ole ślubują sobie miłość, wierność i uczciwość małżeńską. A posag małżonki pomaga rozwinąć Fabrykę Wyrobów Drewnianych i Zabawek. Ale któż by tę nazwę zapamiętał?
Ole ogłasza konkurs na nową. Perspektywa wygrania dwóch butelek wina nie zachęca do wysiłku intelektualnego żadnego z ośmiu jego pracowników. Ostatecznie to Christiansen wymyśla nazwę LEGO pochodzącą od duńskiego zwrotu Leg godt, czyli baw się dobrze.
W drugiej połowie lat trzydziestych Ole Kirk przypomina sobie, że jako chłopiec zwiedzał zamek. Było to dla niego ważne wydarzenie, na którym opierał wiele swych dziecięcych marzeń. Tym bogactwem zapragnął obdarować dzieci. Pierwsze klocki były drewniane, ale już w 1947 r. firma inwestuje w pierwszą wtryskarkę do tworzyw sztucznych.
Wsiąkliśmy w tę kreatywność
Prawda, że LEGO (co ciekawe, wyraz z łaciny oznacza składam) wywołuje uśmiech na twarzach nie tylko dzieci? Prawda, że fenomen tych klocków, zachwyca świat? Nasz rodzinny świat zachwycił z całą pewnością.
Gdy narodził się nasz pierwszy syn, zostaliśmy obdarowani skrzynią klocków po wyrośniętych już dzieciach naszych przyjaciół. Prezent na „za kilka lat”, postawiłam w odległym kącie na antresoli. Ale odkąd zniosłam ten skarbiec, nigdy już tam nie wrócił. Dzięki stosom podobnych do siebie elementów, nasze dzieci od lat ćwiczą cnotę cierpliwości i spostrzegawczość. Doskonalą zmysł wnikliwej obserwacji. Wystarczy podsunąć im skrzynię, by po kilkudziesięciu minutach znaleźć się w ZOO, na plaży, albo przeżywać mrożącą krew w żyłach przygodę w odległej galaktyce.
Tutaj bowiem umiejętność budowania miejsc i postaci dopełnia możliwość budowania akcji. Dzieciaki w zabawie odgrywają fantastyczne historie! Co więcej, robią to razem. Może nie zawsze w pełnej zgodzie… Właściwie to kłócą się przy tym okrutnie! Jednak wychodzę z założenia, że umiejętność pracy w grupie, perswazji, opisywania własnych wizji i argumentacji to przydatna sprawa, którą najbezpieczniej nabyć w domu.
Czasem boli, ale warto
Z klockami pod jednym dachem ciężko jest czasem nie zawyć z bólu. Drobne elementy leżą w najmniej spodziewanych miejscach, stając się udręką dla chodzących boso domowników. Można jednak przymknąć oko na klockowe ekscesy, gdy na szali postawimy rozwój umiejętności planowania, myślenia abstrakcyjnego oraz analizowania problemów konstrukcyjnych – bezcenne umiejętności być może przyszłych projektantek, architektów czy inżynierów. Ponadto niewielkie gabaryty klocków to doskonałe wsparcie sprawności manualnej małych kreatorów. Za to budowanie modeli według planu, odwzorowywanie budowli z obrazków, poprawia koordynację wzrokowo-ruchową, a w perspektywie pomaga np. w nauce pisania, w uprawianiu sportu, czy w sztuce gotowania.
Klocki to wyśmienite zajęcie dla osób właściwie w każdym wieku. Można się nimi bawić wespół, ale są alternatywą również dla samotników czy też jedynaków.
Christiansen dał ludziom coś więcej
W ponad siedemdziesięcioletniej tradycji rodzinnej firmy Christiansenów przełomowym okazał się moment wprowadzenia na rynek ludzika LEGO (od 1974 r. wyprodukowano ich ok. 5 miliardów). Doskonałym posunięciem była również odpowiedź na potrzeby kolekcjonerskie i produkcja limitowanych zestawów związanych np. z kultowymi filmami czy miejscami. A marzeniem niejednego domorosłego konstruktora jest wziąć udział w konkursie LEGO Ideas i wygrać, na wzór Jana Woźnicy, naszego rodaka wyróżnionego w ubiegłym roku za Opowieści z epoki kosmicznej.
Z kolei w niemal dwudziestoletniej historii naszej rodziny ze wzruszeniem obserwuję radość i pasję klockowego tworzenia ojca z dziećmi. Ojca odważnego, decyzyjnego, ale nade wszystko kochającego i zatroskanego. Taty, który nie zachowuje marzeń dla siebie, lecz chce się nimi dzielić. Chce je współtworzyć. Taty, który służy swoim czasem i umiejętnościami, a uśmiech uważa za najlepszą zapłatę.
Myślę, że Ole Kirk Christiansen dał ludziom więcej, niż się wydaje.