Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Dane są przerażające. Smartfony w rękach mają już 1,5-roczne dzieci. Pornografia oglądana w szkolnych toaletach to zjawisko spotykane już wśród 10-latków. Dodatkowo z roku na rok rośnie liczba prób samobójczych nastolatków. To twarde dane, które prezentuje na spotkaniach z rodzicami Bogna Białecka, matka czwórki dzieci, psycholog, prezes Fundacji Edukacji Zdrowotnej i Psychoterapii.
Ma telefon, więc nie rozrabia
Smartfon pozbawił nasze dzieci nudy. Gdy tylko pojawia się jakaś pustka, obok od razu jest telefon z dostępem do internetu. On na pewno nie pozwoli nikomu się nudzić. Bez nudy jednak nie ma rozwoju. A nudy boją się nie tylko dzieci, ale także rodzice. “No tak, małe dziecko, kiedy ma w ręku tablet bądź smartfon, nie rozrabia – stwierdza Bogna Białecka. “Niestety to pozorna korzyść. Małe rączki potrzebują budować, burzyć, rysować. A dziecko powinno być w ruchu” – podkreśla.
Oddajemy dziecko mafii
Zalecenia towarzystw psychologicznych i pediatrycznych mówią o tym, że do końca trzynastego roku życia dziecko nie powinno mieć kontaktu ze smartfonem. “Takie podejście do zaleceń ma zaledwie ok. 2,5 proc. rodziców” – stwierdza Białecka. “Są świadomi niszczycielskiego wpływu ekranów na życie ich dzieci, próbują coś z tym zrobić, ale często stają się obleganą twierdzą” – dodaje psycholog.
Jak się okazuje, my Polacy jesteśmy w niechlubnej czołówce szybkiego i bezrefleksyjnego dawania dzieciom smartfonów. Swój własny telefon mają już nawet 3-4 latki, a momentem, w którym większość dzieci dostaje smartfona na własność, jest pójście do szkoły lub ewentualnie I Komunia Święta.
W chwili, gdy dziecko otrzymuje swój własny smartfon, rozpoczyna się też jego inicjacja internetowa. “Co ciekawe, bardzo niewielu rodziców stosuje jakąkolwiek formę kontroli nad przebywaniem dziecka w sieci” – zauważa Białecka. “Dziecko może sobie na przykład zainstalować gry dozwolone od 18. roku życia, wejść na strony z pornografią albo nawiązać kontakty z podejrzanymi osobami. To trochę tak, jakby wpuścić je samopas do dzielnicy, o której wiadomo, że rządzi w niej mafia” – alarmuje psycholog.
Problemy wynikające ze zbyt długiego czasu przed ekranem
Na wzrost czasu spędzanego przez dzieci w świecie wirtualnym jednoznacznie wpłynęła pandemia. Z raportu państwowego instytutu badawczego NASK wynika, że w czasie nauki zdalnej nastolatki spędzały przed ekranami średnio 12 godzin dziennie. Teraz ten czas zmniejszył się o połowę, ale – jak mówi Bogna Białecka – to nadal dwukrotnie więcej, niż czas dopuszczony przez towarzystwa pediatryczne. “Wskazania mówią o maksymalnie 3 godzinach dziennie przed ekranem dla nastolatka w wieku 13-18 lat. A dla młodszych dzieci ten czas powinien być znacznie krótszy” – mówi Białecka.
Czas pandemii spędzony przez dzieci głównie w sieci, pozostawił po sobie ogromne konsekwencje. “To przede wszystkim wzrost depresji i prób samobójczych u dzieci. To zaburzenia rozwoju i problemy emocjonalne” – mówi psycholog. “Dzieci oduczyły się nawiązywania relacji, nie mówiąc już o fizycznych aspektach przesiadywania przed ekranem, jak choćby problemy ze wzrokiem czy otyłość. Mamy po pandemii dramatyczny spadek aktywności fizycznej wśród dzieci” – dodaje Białecka.
Pornografia w szkole
Niekiedy rodzice chwalą się, że ich pociechy, nawet bardzo małe, świetnie “ogarniają” nowe technologie. Jak się okazuje, prawda jest zupełnie inna. “Młodzież wcale nie jest krok przed nami w tej dziedzinie, jak się powszechnie uważa” – stwierdza psycholog. “Badania pokazują, że nastolatki w sieci przede wszystkim korzystają z komunikatorów. Na drugim miejscu jest słuchanie muzyki, później gry online. Oni oglądają filmiki na YouTube, rolki na TikToku, albo śledzą influencerów. Jedynie 6 proc. nastolatków wykorzystuje sieć do tworzenia czegokolwiek lub poszerzania wiedzy. To jest po prostu konsumpcja. Zabijają w ten sposób nudę” – zaznacza Białecka.
To niestety nie są jedyne zajęcia dzieci i młodzieży w internecie. Czas, który spędzają w sieci, jest też momentem zetknięcia się z pornografią. “Najczęściej dzieje się to w szkole” – mówi Białecka. “Grupa rówieśnicza, kiedyś miejsce socjalizacji, stała się teraz miejscem patologizacji dzieci. Dlatego, według mnie, należałoby się zastanowić nad całkowitym, odgórnym zakazem smartfonów w szkole” – dodaje psycholog.
Bogna Białecka podkreśla, że my, współcześni rodzice, nie mamy wypracowanych żadnych standardów, jeśli chodzi o edukację cyfrową naszych dzieci. “Byliśmy wychowani bez smartfonów w dłoniach. Część młodszych rodziców – owszem – miała dostęp do internetu w domu, ale nikt nie miał małych komputerków non stop w ręku. Musimy więc zacząć wymyślać pewne standardy korzystania z tych urządzeń. Trochę na wzór tego, jak kiedyś wymyślono, że myje się zęby. Bo albo coś zrobimy, albo położymy kreskę na całym młodym pokoleniu dzieciaków” – alarmuje Białecka.
Ekrany w domu: od czego zacząć zmianę?
Niełatwo wprowadzić zmiany w domu, w którym dzieci już są mocno przywiązane do swoich smartfonów i internetu. Warto jednak powalczyć choćby o drobne modyfikacje w korzystaniu z nowych technologii. Bogna Białecka uważa, że przede wszystkim należy wyznaczyć twardy limit korzystania z ekranów wieczorem. “To musi być jasno określona godzina, po której wszyscy w rodzinie przestajemy korzystać z ekranów. Ważne, by tej zasady przestrzegali także rodzice. Warto wprowadzać też miejsca bez ekranów. Standardem powinny być wspólne posiłki bez smartfonów. Musimy też rozmawiać z dziećmi o tym, co robią online. Trzeba mówić o tym, co technologia daje nam dobrego, ale równocześnie, jakie niesie ze sobą zagrożenia” – podkreśla psycholog.
Dzieci często upierają się, że internet jest im potrzebny do odrabiania lekcji. “Uważam, że dobrą zasadą jest wyznaczenie krótkiego czasu na skorzystanie z internetu, a później odłożenie telefonu na czas odrabiania lekcji poza zasięg wzroku” – podpowiada Białecka.
Każdy moment bez elektroniki, zajęcie czymś rąk dziecka, to – zdaniem Bogny Białeckiej – mały krok w dobrym kierunku. Dlatego, jak mówi, ważny w życiu dzieci powinien być też sport, bo jest to czas, kiedy nasze pociechy siłą rzeczy są poza zasięgiem ekranu, a ich organizmy wchodzą w naturalny dla dziecka stan – całkowicie odwrotny od tego, który ma miejsce przed ekranem.