Pies w wózku dla dzieci, w nosidełku, w foteliku do karmienia. To nie jest żart. Coraz więcej takich obrazków na ulicach naszych miast i w domach. Moda na psi parenting nasila się szczególnie wśród ludzi młodych ludzi. Wybierają oni tzw. psiecko zamiast dziecka.
Pies to nie człowiek
Mam psa. Jest duży i czarny. Wabi się Jazon. Jest ulubieńcem całej rodziny. Kocha poranne bieganie ze swoim panem, a gdy tylko otworzą się drzwi do domu, próbuje wszelkimi możliwymi sposobami wcisnąć się – najlepiej do salonu – żeby tylko móc być ze swoją “rodziną”. Tak, na pewno jesteśmy jego rodziną. Choć wiem, że gdyby znalazł się ktoś inny, kto by wychodził z nim na spacer, karmił i głaskał (bo to pieszczoch) szybko byłby w stanie zamienić naszą rodzinę na inną. Dlaczego? Bo to tylko zwierzę – nie dziecko.
Rodzina międzygatunkowa…
Niestety w mediach na całym świecie, także coraz częściej w Polsce, na siłę promuje się tzw. psie rodzicielstwo. Małżeństwa, zamiast decydować się na dzieci, wolą być “rodzicami” psa (rzadziej kota), nazywając swoich milusińskich psieckiem albo kocieckiem.
W internecie co jakiś czas pojawiają się teksty storytellingowe w stylu: w końcu zdecydowali się na powiększenie rodziny – kupili sobie psa – a autorzy tychże materiałów promują absurdalny twór o nazwie: rodzina międzygatunkowa. Często takie małżeństwa chwalone są za wyjątkowo świadome i odpowiedzialne podejście do życia, bo wiedzą, że katastrofa klimatyczna doprowadzi do tego, że być może ich dzieci – na które się nie decydują – nie będą miały czym oddychać…
Mimo wszystko spragnieni rodzicielstwa postanawiają swoje uczucia lokować w zwierzętach. Psy w takich rodzinach często mają więc swoje pokoje, ubrania, są pielęgnowane jak ludzkie dzieci. Ich opiekunowie nierzadko zwracają się do nich: “synusiu” czy “córeczko”, a siebie nazywają ich mamą albo tatą.
Psycholog Bogna Białecka, komentując jeden z tego rodzaju artykułów, stwierdziła: “Gdyby jeszcze kilkadziesiąt lat temu jakaś kobieta, pokazując na psa, twierdziła, że to jest jej synek i że kocha go bardziej niż ludzi, zostałaby skierowana na leczenie psychiatryczne. Dziś to promowana pseudonorma. Bywają bezdzietne małżeństwa. Bezdzietne nie z powodu samolubnego wyboru, a z powodu bezpłodności. Część z nich ma psy lub koty. Ci, których znam, mają dobrze ułożone psy, dla których nie tworzą pseudorodziny, a stado. Pies jest psem, ma pana – nie tatę, ma panią – nie mamę, jest szczęśliwy. Zna swoją pozycję w stadzie, nie jest samcem alfa. Dzięki temu pies może być szczęśliwym zwierzęciem, a nie znerwicowanym kłębkiem nerwów zmuszonym do bycia zastępczym dzieckiem”.
Dziecko droższe od psa – czy na pewno?
Skąd się bierze tego rodzaju zjawisko? Podobno młodzi ludzie boją się posiadania dzieci ze względu na koszty i obowiązki. Jednak jak się okazuje – co świetnie na swoim blogu “Subiektywnie o finansach” przedstawił Maciej Samcik – po zsumowaniu wszystkich wydatków roczne utrzymanie dziecka wcale nie jest droższe niż utrzymanie tzw. “psiecka”, a obowiązków przy posiadaniu psa czy kota też nie brakuje.
Właściciele psów traktujących swoje zwierzęta jak członków rodziny często gotują dla nich specjalne posiłki, inwestują w suplementy diety, regularnie odwiedzają z nimi weterynarzy dla kontrolnych wizyt i badań profilaktycznych, zapisują psy do specjalistycznych szkółek czy przedszkoli dla zwierząt, a podczas planowania wakacji dostosowują miejsce odpoczynku do potrzeb czworonoga lub zapewniają mu profesjonalną opiekę w hotelach dla zwierząt. Koszt wysokiej jakości karmy dla psa może przewyższać ceny żywności, którą kupujemy dla siebie w supermarketach. Ponadto wydatki na usługi weterynaryjne i diagnostyczne bywają często wyższe niż koszty leczenia ludzi.
Klucz? Zrozumienie odrębności gatunkowej!
Choć – jak mówi Ewelina Pyzik, weterynarz, zoopsycholog i wieloletni hodowca psów rasy rhodesian ridgeback – wszystkie te działania świadczą o głębokiej miłości do zwierząt, przyjmowanie takiej postawy może rodzić problemy. “Psy posiadają unikalne potrzeby i formy komunikacji, które różnią się znacząco od ludzkich. Kiedy opiekunowie czworonogów to rozumieją, relacje między nimi a zwierzętami mogą dawać radość obu stronom. Jednak problem pojawia się, gdy ludzie zaczynają przypisywać psom cechy charakterystyczne dla dzieci ludzkich. Takie antropomorficzne podejście może skutkować różnego rodzaju problemami emocjonalnymi, behawioralnymi i zdrowotnymi u psów” – stwierdza specjalistka.
Zdaniem Eweliny Pyzik naturalne dla ludzi gesty czułości mogą wywołać u psów dyskomfort, a nawet poczucie zagrożenia. “Na przykład w świecie psów obejmowanie łapami i próba unieruchomienia innego osobnika często ma miejsce podczas konfliktów. Podobnie bezpośrednie wpatrywanie się w psa i zbliżanie pyska do jego głowy może być odczytywane przez zwierzę jako sygnał groźby. Chociaż psy są cenną częścią naszych rodzin, kluczowe jest zrozumienie i szacunek dla ich specyfiki jako zwierząt” – dodaje weterynarz.
Mimo że zjawisko zastępowania dzieci psami występuje już niemalże globalnie, chyba niewielu zastanawia się nad jego konsekwencjami, które – nie oszukujmy się – z pewnością nastąpią. Możemy przewidzieć niektóre z nich (problemy demograficzne), ale ile jest jeszcze takich, o których obecnie nawet nie wiemy?