Przejdź do treści

Terapia małżeńska – kiedy iść, na co uważać i jak dobrze wybrać?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Osoby, myślące o terapii małżeńskiej, często boją się, że trafią w nieodpowiednie ręce i jedyne, co się stanie po tych spotkaniach, to rozwód. Obawa o reakcję otoczenia również może być skutecznym hamulcem przed udaniem się po pomoc terapeuty. Na pytania o te i inne trudności związane z terapią małżeńską w rozmowie z Siewcą odpowiada doradca rodzinny Magdalena Urbańska.

Terapia małżeńska – gdzie jest granica?

Karolina Guzik: Jakich symptomów warto nie bagatelizować? Oczywiście, kłótnie czy nieporozumienia zdarzają się wszystkim, ale jakie sytuacje powinny nas skłaniać do myśli o małżeńskiej terapii?

Magdalena Urbańska: Myślę, że takim przełomowym momentem jest dostrzeżenie tego, że patrzę na mojego współmałżonka jak na wroga. Kogoś, z kim nie potrafię się porozumieć, na kogo nie mogę patrzeć, omijam go, okłamuję każdego dnia. Kiedy zwyczajnie ten drugi staje mi się zupełnie obcy i bez niego życie wydawałoby się dużo lepsze. To jest taka czerwona lampka. Czasem potrzebna jest terapia, innym razem mediacja czy rozmowa z doradcą rodzinnym lub innym zaufanym małżeństwem z długim stażem. Ważne, by nie zostawać z tym samemu, kisić się we własnym sosie, ale poprosić o wsparcie kogoś z zewnątrz. Myślę, że wyczuwamy ten moment dość dobrze, ale wypieramy problem, byle nie bolało jeszcze bardziej. Niestety, co się zepsuło, często samo się nie naprawi.

Nie trzeba iść od razu jako para

Co zrobić, kiedy my widzimy potrzebę terapii, a ta druga osoba nie? Stoimy przed murem nie do przeskoczenia?

Doradzam w takich sytuacjach, by po pomoc szła ta jedna, otwarta na to strona. Nie chodzi teraz o to, by zwalać na nią całą odpowiedzialność za związek. Cel jest zupełnie inny. Chodzi o to, by osoba, która czuje, że bez wsparcia nie da rady, poszukała go dla siebie. Kiedy jeden małżonek się zmienia, zaczyna to mocno oddziaływać też na tę drugą stronę. Ważne jest jednak to, by dobrze dobrać sobie wsparcie – obojętnie, czy będzie to terapia, czy np. towarzyszenie duchowe kapłana wspierającego pary w kryzysach. Wzmacniając siebie, wzmacniamy całą naszą rodzinę.

Terapia małżeńska zagrożeniem?

Wiele par boi się terapeutów, którzy mogą doradzać rozwód zamiast pomagać w szukaniu jedności. Jak można poznać, czy terapeuta będzie szanował naszą wolę pogodzenia się?

Terapeuta z założenia nie powinien narzucać nam żadnego światopoglądu, ale to tylko założenie. W praktyce często jest tak, że zdarzają się specjaliści, którzy doradzają rzeczy niezgodne z Bożym planem na małżeństwo – egoistyczne skupienie się na sobie i samorozwoju, “on zdradził, też to zrób” itp. 

Rozstanie, choćby na jakiś czas, jest konieczne np. w przypadku przemocy, gdy powinniśmy bronić siebie i dzieci w pierwszej kolejności, a potem myśleć o ratowaniu tego, co zostało z małżeństwa. Ważne jest, by na pierwszym spotkaniu powiedzieć terapeucie, że przyszliśmy naprawić nasz związek i rozwód nie wchodzi w grę. Jego pierwsza reakcja na taki jasno postawiony komunikat wiele nam powie. 

Można podpytać duszpasterzy albo doradców rodzinnych przy parafii, czy znają kogoś godnego polecenia. Często jest tak, że mamy takich ludzi wokół siebie, a nie wiemy o ich istnieniu. Jeśli w trakcie terapii pojawi się nam czerwona lampka, zawsze możemy powiedzieć o tym terapeucie, nie zgodzić się z nim. Czasem konieczne jest szukanie pomocy w innym miejscu.

Terapia małżeńska – powód do dumy

Co zrobić, kiedy wstydzimy się, że jako małżeństwo idziemy na terapię? Jak informować o tym bliskich? Czy w ogóle trzeba?

Nie trzeba. Powiem kolokwialnie: moje małżeństwo, moja sprawa. Jako rodzina nie jesteśmy nikomu nic winni, nie musimy się z niczego tłumaczyć. Jeśli mamy wokół siebie ludzi, którzy nas na tej drodze wesprą, jak najbardziej warto się podzielić. Jeśli nie – nie róbmy sobie dodatkowego problemu, słuchając uszczypliwych uwag. 

Reakcja bliskich to jedno (jak mówiłam, nie wszystkim warto opowiadać, co się u nas dzieje), ale warto siebie zapytać, dlaczego czasem wstydzimy się terapii. To głębszy problem i warto poszukać odpowiedzi bez nazywania, czy to dobre czy złe. To po prostu jest. Jak więc mogę wesprzeć w tym siebie i nasz związek? Jak wzmocnić się, by czuć dumę, że walczymy o to, co jest dla nas ważne? Wstyd to nie robić nic. O wsparcie prosi tylko ten, kto jest naprawdę silny.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także