Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Magdalena i Piotr Wolanowie są szczęśliwym małżeństwem od 11 lat, mają 3 dzieci i należą do Domowego Kościoła, zawodowo są katechetami. Rozmawiamy o ich relacjach z teściami, kryzysowych momentach w tej materii i o powodach wdzięczności, której żywią do swoich teściów bardzo dużo.
Relacje z teściami – pierwsze koty za płoty
Joanna i Mirosław Haładyjowie: Zawierając związek małżeński, przyjmujemy do grona swoich bliskich nie tylko małżonka, ale i jego rodziców. Jak jeszcze przed ślubem budowaliście relacje z przyszłymi teściami?
Magdalena Wolan: Chciałam ich zdobyć miłością, ale też co środę przyjmowałam Komunię Świętą za moich przyszłych rodziców.
Piotr Wolan: Ja postawiłem na obecność i kontakt, dlatego po prostu odwiedzałem ich z narzeczoną.
Jak wspominacie te początkowe odwiedziny?
Magdalena: Podczas odwiedzin u Piotrka zawsze wszyscy spędzali czas razem. Najpierw było wspólne śniadanie, a po śniadaniu kawa i ciasto, potem rozmowy. Jeśli akurat wypadała niedziela, to wspólna Eucharystia, następnie obiad. Na początku brakowało mi takiej przestrzeni dla samej siebie, ale lubię towarzystwo i każde kolejne odwiedziny przyzwyczajały mnie do tego rytmu. Natomiast u mnie zawsze był wspólny obiad, a reszta… jak kto chciał i o której wstał.
Istnieje zwyczaj podziękowań rodzicom podczas wesela. Co o tym myślicie?
Piotr: Okazaliśmy wdzięczność rodzicom w ten symboliczny sposób. Nie mieliśmy nic przeciwko takiej formie podziękowań. Wiemy, że jest ona utarta, ale co z tego, jeśli szczera? A nasza taka była.
Magdalena: Był to moment wzruszenia, ale też wdzięczności, że dzięki ich miłości jesteśmy na świecie. Relacje z rodzicami mogą układać się różnie, ale w tak wyjątkowym dniu nie można o nich zapomnieć – jacy by nie byli. Może takie podziękowania, nawet wymuszone zwyczajem, przyczynią się w sytuacji jakichś konfliktów do przełamania wzajemnej niechęci i dadzą do myślenia.
Czy mówienie mamo/tato przyszło wam naturalnie, bez większych problemów?
Magdalena: Tak, i to od dnia ślubu.
Piotr: Przyznam, że na początku się czaiłem, miałem lekki dystans. Rodzice wprost nie proponowali tej formy, nie naciskali. Dystans był pewną barierą, ale wystarczało pierwsze “mamo”, “tato” w kolejnych miesiącach i poszło (śmiech).
Mieszkanie z teściami – da się?
Po ślubie młodzi chcą żyć swoim życiem. Czy warto wyznaczać teściom i rodzicom granicę prywatności? Jak to zrobić?
Magdalena: Na pewno warto wyznaczyć granice i otwarcie wyrażać swoje poglądy na różne kwestie – po prostu rozmawiać. A podstawa to nie mieszkać razem.
Dokładnie to samo słyszeliśmy na swoich kursach przedmałżeńskich kilkanaście lat temu. Wiadomo, są różne sytuacje, ale dlaczego warto – waszym zdaniem – w miarę możliwości zamieszkać osobno?
Piotr: Mieliśmy półroczne doświadczenie mieszkania z rodzicami Madzi. Wtedy też urodziła się nasza pierwsza córka, Małgosia. Mieszkaliśmy wówczas w jednym pokoju z małym dzieckiem. Było ciasno, ale tu nie chodzi o komfort metrażu. Przed ślubem mieszkaliśmy osobno i do wspólnego życia po ślubie musieliśmy się wspólnie dostosować. Każdy wchodził w nie z pewnym „bagażem” nawyków i przyzwyczajeń. Już to samo w sobie jest trudne, a jeśli do tego dochodzi jeszcze mieszkanie z rodzicami, to mamy do czynienia z kolejnymi zwyczajami i pewną rutyną, którą trzeba opanować.
W relacji z rodzicami uczyliśmy się wyznaczać granice i mówić otwarcie o tym, co było dla nas trudne. Ale co na swoim, to na swoim. Wyprowadziliśmy się w zgodzie. Mama Wiesia miała łzy w oczach, jak wyjeżdżaliśmy. Teraz widzimy, że to była dobra decyzja – przede wszystkim dla naszego małżeństwa.
Magdalena: Rodzice muszą wiedzieć, że nadal są dla nas ważni jako rodzice, ale nasza relacja małżeńska jest ważniejsza. Natomiast regularnie ich odwiedzamy i dzwonimy. Pamiętamy o ważnych rocznicach. Rozmawiamy też szczerze o istotnych sprawach.
Kryzys w relacji z teściami
Wspominacie o szczerości, a czy mówienie prawdy (również tej niewygodnej) to – z waszej perspektywy – dobre wyjście w relacji z teściami?
Magdalena: Zasadniczo tak, choć w niektórych sytuacjach trzeba wykazać się delikatnością.
To znaczy?
Piotr: Można mówić wszystko wprost i na gorąco, ale czasami się czegoś nie przemyśli i potem można tego żałować, zwłaszcza jeżeli rodzice biorą każde słowo do siebie. Czasami warto po prostu nie mówić, poczekać. Nie tylko zastanowić się nad tym, co chcemy powiedzieć, ale też pomyśleć o tym, co druga strona usłyszy, jak to odbierze. To nie dotyczy tylko rodziców, ale też innych członków rodziny – współmałżonka, bliższych i dalszych znajomych…
W konfliktowych sytuacjach trzeba wykazać się taktem i pamiętać, że nie wszystko, co dla nas jest oczywiste, jest takie dla innych. Do tego dochodzi różnica pokoleniowa – nasi rodzice byli inaczej wychowywani i mają inne poglądy, także na kwestię wychowania dzieci. Weźmy np. słodycze. Przecież cukier krzepi, więc co może być w nim złego, prawda? (śmiech)
A jak przetrwać gorsze dni w relacji z teściami?
Piotr: Jak wspomniałem, czasami warto na jakiś czas ograniczyć kontakt, ochłonąć.
Magdalena: Ale trzeba cały czas być gotowym do pojednania.
W takich chwilach pewnie pomaga modlitwa.
Magdalena: Za rodziców modlimy się regularnie. Piotr się śmieje, że będę święta dzięki relacji z teściami. Zdobywam ich miłością. Często im powtarzam: “Dobrze, że jesteście, kocham Was”. W rozmowie z koleżankami, jak poruszamy temat teściów, jest, mówiąc delikatnie, różnie.
Jak słucham opowieści, to wydaje mi się, jakbym słyszała jakieś horrory. Pojawiają się złośliwości, obrażania i słowa “Wasze dzieci, my swoje już wychowaliśmy…”. Mnie się to nie mieści w głowie, ale proponuję znajomym np. regularną modlitwę w intencji tej relacji. Mówię im, żeby się modlić do anioła stróża rodziców, żeby po prostu rozmawiać. Może chwilę odczekać, gdy dojdzie do spięcia, ale nie zwlekać z chęcią przebaczenia. Można zamówić za rodziców Mszę święta o dobre relacje, o błogosławieństwo Boże dla nich. Proponuję np. modlitwę za wstawiennictwem rodziców Maryi: Anny i Joachima. My, podczas comiesięcznych spotkań Domowego Kościoła, modlimy się również za rodziców – za żywych o potrzebne łaski i za zmarłych o dar życia wiecznego.
Mamy za co być wdzięczni teściom
Niektórym małżeństwom zdarza się faworyzować jednych rodziców kosztem drugich, np. spędzając święta wyłącznie z jedną stroną.
Magdalena: Jeśli chodzi o święta, to u nas jest konkretny podział. Spędzamy je w jednym roku u jednych, a w następnym u drugich rodziców. Dla nas jest to również okazja do spotkania z rodzeństwem. Na święta też umawiamy się, kto co robi do jedzenia, żeby rodzicom nie było za ciężko. Kto piecze ciasta, a kto przygotowuje sałatki… Takie jasne postawienie sprawy jest wyraźnym sygnałem, że nikogo się nie faworyzuje. Pozwala też uniknąć sytuacji, w której święta spędzamy w drodze, jadąc najpierw do jednych rodziców, a potem do drugich. Zwłaszcza jeżeli mieszkamy daleko od siebie.
Zdarzało wam się, że rodzice odmówili jakiejś pomocy?
Magdalena: Nie mieliśmy jeszcze takiej sytuacji, ale jeśli by odmówili, to zapytałabym dlaczego. Jeśli powód byłby konkretny, to ok. Jeśli wymijający, myślę, że na pewno byłoby nam przykro, ale nie prosiłabym już o pomoc przez jakiś czas (śmiech). Musiałabym przepracować taką sytuację.
Za co jesteście wdzięczni swoim teściom?
Piotr: Za pomoc w opiece nad dziećmi i za wsparcie finansowe.
Magdalena: Za to, że są zawsze z nami – w radosnych i trudnych chwilach. Za to, że możemy o każdej porze dnia do nich zadzwonić, no i za pyszne pierogi.