Przejdź do treści

Tata razy cztery – oto moje sposoby na indywidualną relację z każdym z dzieci

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Ojcostwo przypomina mi wyprawę żaglówką przez ocean. Nigdy nie wiesz, co cię spotka – błękit nieba czy sztorm i wysoka fala. Adrenaliny też nie brakuje, ale chcesz płynąć, bo dotarcie do celu jest wielką nagrodą. Nie zawsze jest cukierkowo, a mimo to czasem wystarczy usłyszeć „dziękuję”, „kocham cię tato”, „dla mnie jesteś najlepszy”, by złapać wiatr w ojcowskie żagle. Takie słowa można usłyszeć, zwłaszcza kiedy znajduje się czas dla dzieci jeden na jeden. O tym chcę napisać. A spektrum mam szerokie, bo od przedszkolaka po wczesnego nastolatka.

Tata x 1 – z przedszkolakiem na zakupach

Moja córka jest na wdzięcznym etapie edukacji przedszkolnej. Ma wszakże już swoje ważne tematy i przeżycia. Szukamy relacji przez wspólną zabawę, stawiamy zwłaszcza na dobrze rozumiany humor. Nie brakuje nam żartów, okazji do wesołości, ale też staram się być tatą, który przytuli i pomoże rozwiązać te małe (lecz dla niej spore) problemy. 

Na moją córkę mogę liczyć przy zakupach, często mnie prosi bym ją na nie zabrał. Wyprawa po tzw. „zapasy”, może stać się przygodą. Wtedy nie potrzebuję szukania dodatkowego czasu – zwyczajnie wykorzystuję okazję. Rozmawiamy, daję jej również okazję do wykazania się, pomocy – „weź kilka jabłek”, „poproszę o cztery bułki, spakujmy je razem”. Ona bardzo przeżywa te momenty, a choć ja muszę się liczyć z opłaceniem rozbitego dżemu w sklepie, to lubię ryzykować (bo są sprawy ważne i ważniejsze). 

Co ciekawe moja córka potrafi też zapytać – „tato, pomasować cię?”, „chcesz kanapkę?”. Wiadomo, że nie w tym rzecz, by mnie dziecko dokarmiało czy masowało, ale w tym, że uczymy się widzieć jakieś swoje potrzeby, czy okazywać sobie miłość.

Tata x 2 – wyzwania małego chłopca

Najmłodszy z moich synów uczęszcza już do szkolnej zerówki, a więc jest w świecie innych wrażeń niż przedszkolak. On także jest chętny, by jeździć w różne miejsca z tatą, ale potrzebuje już innych wyzwań niż wspólne robienie zakupów. Wzięcie go na – jak to nazywamy – „hampczaka” (czyli hamburgera) czy na gokarty – to budowanie wspólnych aktywności. 

Mój syn nie raz „męczy mnie” o zagranie w ulubioną planszówkę. Nie zawsze mam siłę, możliwość – co też staram się mu tłumaczyć, ale nierzadko też, będąc zmęczony, próbuję wykrzesać coś jeszcze z siebie i potraktować tę sytuację jako okazję do zluzowania. Stąd nieraz zagramy, bo wiem, że dla niego to jest ważne (ważniejsze niż dla mnie), tym bardziej jeśli uda mu się wygrać. 

Ostatnio mój syn miał ciekawe zadanie z religii (nie pamiętam jaki był kontekst), by „posiłować się” z tatą. Takie lekcje odrabiamy chętnie, a przecież chodzi o to, by było to elementem prozy dnia, a nie wynikiem zadania. Dodatkowo zyskuję okazję do budowania siły mojego syna – „jesteś dobry”, „widzę jak dzielnie walczysz”, „dobrze sobie poradziłeś”… 

Na pewno naszym wspólnym sukcesem jest nauczenie go przeze mnie jazdy na rowerze, co opanował najszybciej ze wszystkich dzieci. Trenowałem z każdym z nich na „biegówce”, a on pierwszy – gdy wsiadł na normalny rower – po prostu pojechał. Dla takich chwil warto być ojcem.

Tata x 3 – córka “dyskutantka”

Tu zacznijmy od roweru. Dla mojej starszej córki (uczennicy szkoły podstawowej) jednym z większych wspólnych przeżyć, które wspomina, było kupno porządnego (już nie dziecięcego) roweru. Nie chodzi o sam zakup, ale o przeżyciową wyprawę – wspólne oglądanie, sprawdzanie; fakt, że tata wspierał, doradzał – dając też wybór. W końcu tata załadował rower do samochodu i pomógł przy regulacji siodełka, opon. Tata stał się tym, który odbiera z harcerstwa, który załatwia związane z tym rzeczy (choć do niedawna nie miał bladego pojęcia „z czym to naprawdę się je”). 

Lubimy spotykać się czasem wieczorem i pogadać. Jej nie czytam już bajek czy rzadziej opowiadam historie, takie jak młodszym. Zwyczajnie dyskutujemy, wymieniamy się tym, co nas spotkało w ciągu dnia, pożartujemy i… popytamy się ortografii. 

Nie wiem czemu, ale moja córka często chce, bym wymyślał jej trudne wyrazy i ją odpytywał. To taki element humorystyczny, bo złe odpowiedzi mogą się wiązać z jakąś miną czy zabawnym gestem z mojej strony. Próbujemy w ten sposób rozładować nieraz trudne emocje. Cieszę się, kiedy padają poważne pytania, i że przychodzi z tym do nas jako rodziców, czy bezpośrednio do mnie.

Tato x 4 – wczesny nastolatek czyli cierpliwość level hard

Mój najstarszy syn jest już wczesnym nastolatkiem. Wszystko, co napisałem wcześniej, przestaje być takie proste. Mam jednak świadomość (choć nie zawsze staję na wysokości zadania), że tutaj moje szukanie czasu dla niego jest kluczowe – nawet nie tylko dla naszej relacji, ale wręcz dla funkcjonowania całej rodziny. Czymś, co nam pomaga, są często wspólne zainteresowania. Tata jest tym, który pogra w nogę, „obsłuży” treningi piłkarskie, zagra w planszówkę, pogada o militariach lub o czymś, o czym w ogóle nie ma pojęcia (a nawet niespecjalnie chciałby mieć), ale wie, że skoro syn tym żyje – jakieś pojęcie mieć musi

Wykorzystujemy, np. comiesięczną konieczność udania się do ortodonty. Jedziemy wtedy chociażby na jakąś pizzę, by po prostu pogadać. Receptą na trudne momenty – nie będę lukrował rzeczywistości – są właśnie te rozmowy lub przeczekanie słabszych chwil, by do nich wrócić. Tutaj konieczne jest czasem znalezienie momentu wieczorem, by jeszcze o czymś sobie powiedzieć – by też dać czas, aż zejdzie z niego napięcie z całego dnia. 

Kluczowa w tej relacji jest moja cierpliwość (bywa różnie – powiedzmy sobie szczerze), jednak bez niej byłbym skazany na klęskę i udział w programie „Ojcowskie porażki”. Wolałbym być gospodarzem innego spotkania. Chyba przy okazji tej relacji najbardziej rozumiem, że ojciec musi wykazać się siłą oraz czułością, że taki właśnie powinien być mężczyzna – niczym pluszowa ściana, która posiada obie te cechy.

Jako ojciec nie jesteś sam

Jeśli znalazłeś w tym artykule siebie i jakkolwiek inspiruje cię on do budowania relacji ze swoimi dziećmi, to znaczy, że było warto go napisać. Jednakże jeśli wcale niczego on nie wniesie w twój świat bycia ojcem, to staje się przynajmniej pomocą dla mnie samego – że ta droga, choć nie zawsze łatwa, jest naprawdę wspaniałą misją. Pamiętaj, że nie jesteś sam. Mamy Ojca w niebie, dlatego bierzesz udział w wojnie, która ostatecznie będzie wygrana.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także