Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
„Dzieci przełamują same siebie, odkrywają swoje talenty i jestem tym naprawdę wzruszona. Tu nie chodzi o perfekcję. Ten koncert, przygotowania do niego, to sposób na przekazanie dzieciom wartości w nowoczesny sposób. Bo dla mnie najważniejsze jest, żeby oni się lubili, troszczyli o siebie, żeby ze sobą nie konkurowali w niezdrowy sposób” – mówi nauczycielka Renata Barańska Gumieniak.
By miały zapał do odkrywania świata
Był marzec 2010 r. Za kilka miesięcy Antek, Jasiek i Filip mieli rozpocząć naukę w pierwszej klasie. Ich rodzice – Mariola i Marcin, Magda i Paweł, Małgosia i Krzysztof – od dłuższego czasu rozważali założenie szkoły. Do pomysłu dołączyli Kasia i Paweł, Magda i Tomek, Bożena i Piotr – małżeństwa związane z Katolickim Stowarzyszeniem Młodzieży albo zaangażowane we wspólnotę Chemin Neuf. Wraz z każdą rodziną do projektu dołączały również jej oszczędności oraz oszczędności ludzi oczarowanych determinacją pomysłodawców i założeniami potencjalnej szkoły. Powstała Fundacja na rzecz Wspierania Wychowania i Edukacji „Skrzydła”, która z czasem zmieniła nazwę na: Fundacja Skrzydła dla Edukacji.
Dla rodzin, które zaangażowały się w projekt „Skrzydła”, najistotniejsze było, by szkoła pomagała rodzicom wychować dzieci na dobrych ludzi, umiejących rozwijać to, co w nich mocne i pracować nad tym, co słabe. „Chodziło nam o to, by dzieci, które wyjdą z naszej szkoły, potrafiły tworzyć prawidłowe relacje z innymi oraz miały zapał do odkrywania świata” – mówi dyrektor szkoły Małgorzata Wyżlic.
Pierwszy rok działalności był walką o przetrwanie. Udało się utworzyć zaledwie jedną 11-osobową klasę. „Finansowo było nam naprawdę ciężko, ale wiedzieliśmy, że musimy przetrwać, żeby poszło w eter, że taka szkoła funkcjonuje” – stwierdza Tomasz Biedacha, prezes fundacji.
Szkoła przetrwała. Co więcej, stała się znaną placówką na Lubelszczyźnie. Z małej i kameralnej wyrosła na miejsce, które dziś kształci blisko 350 uczniów.
Potrzeba wariatów
Tradycyjnie dwa dni przed niedawną Wigilią Bożego Narodzenia Skrzydła zorganizowały koncert bożonarodzeniowy.
Zaczęliśmy przygotowywać takie świąteczne spotkania w drugim roku funkcjonowania szkoły. Choć byliśmy wtedy mikroplacówką, mieliśmy pragnienie, by cała nasza społeczność gromadziła się wokół wartości, jaką jest przyjście na świat Jezusa Chrystusa. Byśmy mogli się razem tym cieszyć, razem świętować
– wspomina Małgorzata Wyżlic.
Najpierw były jasełka wystawiane w amfiteatrze braci kapucynów na Poczekajce. Gdy dzieci i nauczycieli przybyło, projekt urósł do rozmiarów koncertu bożonarodzeniowego. „Żeby coś takiego zorganizować, musisz mieć prawdziwych wariatów na pokładzie. My takich mamy
– stwierdza ze śmiechem dyrektor placówki.
Dziesiątki godzin pracy
Jednym z takich wariatów jest Renata Barańska Gumieniak – nauczycielka związana z zespołem Gospel Rain, która pokazuje dzieciom piękno muzyki i uczy zarówno tych, których Pan Bóg obdarzył talentem, jak i tych, u których muzyka nie jest mocną stroną.
Jest też Agnieszka Kantor Kołodyńska i Aleksandra Wilczewska – odpowiednio plastyczka i nauczyciel techniki. Razem z dziećmi na lekcjach od października tworzyły dekoracje. „To ogromne instalacje, a czasem bardzo drobne elementy. Dziesiątki godzin pracy. Poświęcenie swojego prywatnego czasu, by wszystko to, co zaplanowała na ten rok Renata, zrealizować” – zauważa pani dyrektor.
Agnieszka i Ola zbierały w szkole rolki po papierze toaletowym i ręcznikach papierowych. Niewielu wiedziało, do czego potrzebne im tony takiej makulatury. Pracowały często po godzinach, by dopieścić wymyślone specjalnie na przedstawienie instalacje.
Scenariusz całego przedsięwzięcia to dzieło Renaty Barańskiej Gumieniak. W jego realizacji pomagały jej oczywiście od początku inne nauczycielki-pasjonatki. „Nie ukrywam, że zależało mi, by nasze spotkanie na scenie, pierwszy występ po pandemii, był wyjątkowy – mówi autorka.
Wymyśliłam, że dzieci będą śpiewały w różnych językach, i opowiadały, jak obchodzone są święta Bożego Narodzenia na całym świecie. W tym wszystkim chodziło jednak o to, by one zobaczyły, że Pan Jezus rodzi się wszędzie i dla każdego, bo rodzi się w sercach ludzi. Dlatego koncert postanowiłam zatytułować “Gdzie zrodzi się Miłość”, a przedstawione kraje potraktowałam trochę edukacyjnie
– opowiada autorka scenariusza.
Nie chodzi o perfekcję
Choć za każdym razem koncert bożonarodzeniowy przygotowywany przez Skrzydła to wielkie show, Renata podkreśla, że finał to tylko wisienka na torcie. „Największa frajda to przygotowania” – stwierdza. „Patrzę na dzieciaki, które przeszły tak niesamowitą drogę w ciągu tych trzech miesięcy. Wielu nawet nie wiedziało, że potrafi śpiewać”.
Praca z dziećmi i przygotowania do przedstawienia to dla Renaty coś wyjątkowego.
To mnie napędza do działania. Gdy widzę, jak dzieci przełamują same siebie, odkrywają swoje talenty, jestem naprawdę wzruszona. Najważniejsze w tym wszystkim jest to, że trwamy w procesie: łapiemy drobne chwile, uśmiechy, nawiązujemy przyjaźnie. I co ważne, tu nie chodzi o perfekcję. Ten koncert, przygotowania do niego, to sposób na przekazanie dzieciom wartości w nowoczesny sposób. Bo dla mnie najważniejsze jest, żeby oni się lubili, troszczyli o siebie, żeby ze sobą nie konkurowali w niezdrowy sposób
– wylicza autorka.
To nie było zwykłe widowisko
W dniu koncertu na scenie pojawiło się 150 młodych artystów. To prawie połowa szkoły. 50 kolejnych w ramach wolontariatu budowało dekorację. „Dla reszty dzieciaków, które przez ostatnie półtora tygodnia przed świętami nie były zaangażowane w próby do koncertu, zorganizowaliśmy specjalny projekt bożonarodzeniowy w szkole” – informuje Małgorzata Wyżlic. „Dzieciaki pracowały nad przedstawieniem obchodów świąt Bożego Narodzenia w poszczególnych krajach świata. Tuż przed Wigilią mogły podzielić się owocami swojej pracy”.
Choć organizatorzy drżeli w obawie czy po przerwie spowodowanej pandemią koncert się uda, wszystko jak zwykle wyszło perfekcyjnie.
Wiem, że to trochę wariactwo, ale prawda jest taka, że dziś coraz mniej osób uczestniczy w rekolekcjach adwentowych. Wierzę, że po naszym koncercie właśnie oni mieli szansę doświadczyć czegoś, co poruszyło ich serca. Bo to nie było zwykłe widowisko. Chodziło o to, by dostrzec Pana Jezusa, by po tym spotkaniu Święta były inne
– stwierdziła Renata Barańska Gumieniak.