Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Gdy w 1999 roku Jan Paweł II beatyfikował 108 męczenników II wojny światowej, pięć życiorysów było szczególnych, dominujących, a z pewnością pociągających i fascynujących zwłaszcza młodych ludzi. „Poznańska Piątka”, wychowankowie salezjańskiego oratorium, byli tak zwyczajni i autentyczni w swoim krótkim życiu, że aż… niezwykli. Chłopaki z krwi i kości, z których okrutna rzeczywistość wydobyła prawdziwe duchowe diamenty.
80 lat od śmierci Poznańskiej Piątki
Czesław Jóźwiak, Edward Kaźmierski, Franciszek Kęsy, Edward Klinik i Jarogniew Wojciechowski – 24 sierpnia 1942 roku o godzinie 20:30 został na nich wykonany wyrok śmierci przez zgilotynowanie w więzieniu w Dreźnie. Paradoksalnie zostali uznani za winnych zdrady… Trzeciej Rzeszy (jako obywatele kraju, w którym mieszkali), choć wpisują się oni w piękny panteon polskich młodych patriotów, kochających Ojczyznę i wierzących w Boga. W 80. rocznicę ich męczeńskiej śmierci warto ukazać blask, który z nich bije.
Czytaj także: „Mam w domu kosmitę…” Zaglądamy do mózgu nastolatka
Poznańska Piątka – szczęśliwi w obliczu śmierci
Co to za blask? Oprócz kwestii związanych z działalnością konspiracyjną, nie mniej ważnym, a może właśnie najważniejszym aspektem, jest duchowość tych dzielnych chłopaków. Byli prawdziwie święci, zakorzenieni w prostej recepcie św. Jana Bosko: „żyć tak, aby się Bogu podobać i Jego Matce”, jak czytamy w jednym z ich słynnych „Listów spod gilotyny”.
Są one dostępne w Internecie. Ich lektura jest… przeszywająca, niemal porażająca, a jednocześnie pełna pokoju i – trudnej do zrozumienia przez człowieka niewierzącego – radości. Dlaczego warto je pokazywać dzisiejszym młodym ludziom? Każdy z pięciu chłopaków tuż przed śmiercią, po dwuletniej więziennej tułaczce i okrutnym śledztwie wypełnionym torturami i biciem, pisze do swoich bliskich, że jest… szczęśliwy, bo niedługo będzie w niebie. Że cieszy się, bo jest po spowiedzi i przyjęciu komunii świętej, więc niczego mu nie brakuje.
Bije z tych słów naturalność, spokój, głęboka wiara i ufność… Jak to było możliwe? Oni tacy po prostu byli, tak zostali wychowani i ukształtowani.
Czytaj także: Moje dziecko pyta: „Jaką mam korzyść z tego, że wierzę?”
Zwykłe święte chłopaki
Jacy byli? Zwyczajni, normalni, weseli, charakterni. Nie chodzili z nosami wysoko zadartymi, nie kreowali się na lepszych od innych – choć wiele osób, które ich poznało, zaświadczyło później o ich niezwykłości. Bł. Carlo Acutis powiedział kiedyś, że „wszyscy rodzimy się jako oryginały, ale wielu umiera jako kopie”. Chłopcy z „Poznańskiej Piątki” z pewnością nie byli kopiami, każdy z nich zachował swoją oryginalność i unikatowość. Lider i autorytet; syn alkoholika; refleksyjny i spokojny; żartowniś (nawet w ciężkim więzieniu); artysta, muzyk.
W obliczu więzienia, tortur i śmierci zachowali się w sposób heroiczny. Ale nie byłoby to możliwe, gdyby wcześniej nie byli naturalni, normalni, nie troszczyli się o życie sakramentalne i wypełnianie swoich obowiązków jako uczciwi obywatele i dobrzy chrześcijanie.
Heroiczni bohaterowie
Możemy się tylko domyślać, jak potoczyłyby się ich losy, gdyby dożyli starości. Najważniejsze jest to, że każdy z nas, w każdym wieku, może ich naśladować. Młodych uczą tego, co w życiu liczy się najbardziej i co warto pielęgnować. Rodzicom i wychowawcom przypominają nie tylko o odpowiedzialności za kształtowanie swoich podopiecznych, ale też o tym, żeby na każdego z młodych ludzi patrzeć jak na posiadających niezwykły potencjał dobra i świętości. Świętości, która w obliczu próby dla Poznańskiej Piątki była heroiczna.
fot. codziennypoznan.pl