Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Różaniec to prosta i praktyczna modlitwa, którą odmawiać można niemal w każdej sytuacji. Przynajmniej tak sądzi wielu dorosłych, bo już dzieciom kojarzy się on głównie z… nudą i przykrym obowiązkiem. Jak zachęcić najmłodszych do różańca i relacji z Maryją? O tym rozmawiamy z s. Beatą Zawiślak, urszulanką, katechetką, wychowawczynią dzieci i młodzieży.
Pokochać różaniec – pomogły dopowiedzenia
Magdalena Prokop-Duchnowska: Od zawsze lubiła siostra odmawiać różaniec?
S. Beata Zawiślak: Jako dziecko, biegałam na majowe i czerwcowe, ale o „klepaniu zdrowasiek” nie chciałam nawet słyszeć. Kojarzyło mi się to głównie z babciami. Do czasu, kiedy odkryłam różaniec z dopowiedzeniami. Odmawia się go za każdym razem dodając klauzulę do imienia Jezus, które zamyka pierwszą część Pozdrowienia anielskiego. Zastanawianie się nad kolejnymi dopowiedzeniami pomagało mi „przebrnąć” przez następne dziesiątki. Tak naprawdę modlitwę różańcową pokochałam dopiero w dorosłym życiu. I tą miłością – jako katechetka – starałam się zarażać swoich uczniów.
Różańcowe rękodzieło
Pewnie nie było łatwo. Różaniec bywa trudny i nudny nawet dla niektórych dorosłych, a co dopiero dla dzieci…
Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby takie myślenie odczarować. W pierwszej kolejności staram się zaciekawić moich uczniów tą modlitwą. Chcę żeby zainteresowali się życiem Jezusa i Maryi, więc kładę nacisk na słowo: TAJEMNICE. Wiadomo przecież, że dzieciaki uwielbiają sekrety (uśmiech). A czym jest rozważanie codzienności kogoś tak nam bliskiego, jeśli nie właśnie poznawaniem ich największych tajemnic?
Do omawiania kolejnych części różańca bardzo lubię wykorzystywać kolory. Przykładowo, tajemnicy bolesnej przypisuje barwę czerwoną, a radosnej – różową. A już totalnym hitem, do którego wracam co roku jest robienie z uczniami różańców na rękę. Z koralików, żołędzi, ziaren kawy, a nawet… śrubek! Dzieciaki to uwielbiają i to – co ciekawe – bez względu na wiek. Pewnego razu nie zaproponowałam tworzenia różańców szóstoklasistom uznając, że pewnie są już na to za starzy. Za jakiś czas sami mnie prosili o to wspólne robienie różańców.
Mamy taką umowę, że nie tylko razem robimy różańce, ale i razem się na nich potem modlimy. Miałam szczęście pracować w szkole, w której mogliśmy spotykać się na takie wspólne odmawianie różańca codziennie, kwadrans przed rozpoczęciem lekcji. Co ciekawe, do atrium (sali do religii – przyp.red.) przychodziły nie tylko same dzieci, ale też niektórzy rodzice. Pamiętam jak pewnego razu podszedł do mnie jeden z uczniów i spytał, czy może pożyczyć ode mnie „kolorową bransoletkę różańcową, którą noszę na ręku”. Powiedział, że potrzebuje różańca, bo nie zdążył przyjechać na poranną modlitwę, a chciał odmówić dziesiątkę. Czułam radość i wzruszenie!
To tylko dowód, że nauka przez zabawę naprawdę działa.
Kolejnym ciekawym pomysłem jest organizacja podchodów różańcowych. Zabawa polega na szukaniu i zbieraniu kompletnej liczby kulek (lub paciorków), a potem układaniu z tego różańca. Na koniec można zrobić losowanie, kto za kogo ma się na tym różańcu pomodlić. Na bazie modlitwy różańcowej naprawdę łatwo jest stworzyć zabawę lub nawet grę planszową. Mnóstwo takich inspiracji znajdziemy chociażby w Internecie.
Różaniec nie jest modlitwą “od czapy”
Pewnie warto zachęcić też dzieciaki do odnoszenia tajemnic różańcowych do własnego życia.
Tak, to jest bardzo ważne. Uzmysławia z mocą, że różaniec to nie jest jakaś tam modlitwa, tylko moja – odnosząca się bezpośrednio do mojego życia. Lubię zaczynać lekcje religii od odmówienia dziesiątki. Ale najpierw zachęcam uczniów, żeby wypowiedzieli na głos swoje intencje. Czasem jest ich tak dużo, że zaczynam się martwić, że nie zdążę zrealizować tematu (śmiech). A jednak wiem, że te prośby dają dzieciom realnie odczuć, że ta modlitwa odnosi się bezpośrednio do ich życia.
Innym razem proponuję, by napisali własne tajemnice. Jeśli ktoś ma dobry czas, to radosne, a jeśli dzieje się akurat coś trudnego – bolesne. Mnie osobiście, ale myślę że dzieciakom również, bardzo pomaga próba wejścia w wydarzenia z kolejnych części różańca. Takie zastanawianie się i rozważanie, co dana osoba – Maryja, Jezus, Józef – mogła czuć w danej sytuacji. Świetnie wychodziło to mojej ukochanej świętej: Matce Urszuli Ledóchowskiej. W swoich „Listach do Sióstr” rozpisała swój dzień – godzina po godzinie – odnosząc go do życia Maryi. I tak na przykład, pisała, że od 6.00 do 7.00 przebywa w domku nazaretańskim, ucząc się od Matki Najświętszej zgadzania się z wolą Bożą, a od 11.00 do 12.00 zastać można ją już w Ogrodzie Oliwnym, jak prosi Matkę Najświętszą o przyjęcie cierpienia: „Nie jako ja chcę, ale jako Ty chcesz…”.
Różaniec obudowany codziennością
Jak jeszcze możemy pomóc dzieciakom przełożyć tajemnice różańca na własne życie?
Na przykład, mówiąc o zwiastowaniu, można zachęcić, by dzieci zastanowiły się, jakie wiadomości na co dzień dostają – dobre czy złe? I które z nich przekazują innym? Można pokazać to uczniom na przykładzie telefonu czy SMSów. Warto też do rozmowy o tajemnicach różańca wykorzystać chociażby obrazki i ilustracje. Osobiście bardzo lubię omawiać je na podstawie ikon, bo w nich zawiera się sporo symboli. W sieci można znaleźć też całą masę gotowych pomocy – quizów, krzyżówek czy kolorowanek.
Dużym ułatwieniem dla dziecka jest też możliwość śledzenia na bieżąco, ile „zdrowasiek” zostało jeszcze do końca dziesiątki. Można na przykład po każdym Pozdrowieniu anielskim odkładać do pudełeczka jeden kamyczek, koralik albo nawet kasztan. Uczniom bardzo pomaga świadomość, że modlitwa w widoczny sposób postępuje.
Pomocne bywają też gadżety – puzzle czy obrazki – które mogą być czymś w rodzaju nagrody za przyjście na roraty czy właśnie różaniec. Koniec końców warto jednak pamiętać, że w różańcu nie chodzi o szukanie za wszelką cenę fajerwerków. To jest prosta, codzienna modlitwa. I warto ją obudować właśnie tą codziennością – odmawiać „Zdrowaś Maryjo” w autobusie, na spacerze czy siedząc na ławce w parku. I powierzać wszystkie intencje tej, która nie tylko najszybciej, ale i najskuteczniej zaniesie je tam, gdzie trzeba (uśmiech).