Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Czy są tu rodzice, którzy nie znają Pikachu? Jeśli tak, to pocieszę Was – po prostu jeszcze nie znacie. Moda na zbieranie Pokemonów trwa i raczej szybko nie minie. Czy może to być dla dzieci zagrożeniem?
Pokemony wyzierają z każdego kąta
Pokemony są wszędzie. Tak, nie dziwcie się. Nawet jeśli ich fizycznie nie widzicie w swoim domu w formie zabawek czy kart zbieranych przez dzieci, mieszkają u was wirtualnie. Wystarczy, że zainstalujecie aplikację Pokemon Go w telefonie lub tablecie, i może okazać się, że Pokemona macie u siebie w łazience. A na dodatek on może być bardzo cenny dla wytrawnego łapacza tychże stworów. Nie, nie musicie się jednak obawiać, że ktoś wpadnie do waszego domu, by go złapać. On będzie widoczny jedynie w waszej aplikacji i prawdopodobnie niezbędny w pokedexie (czymś w rodzaju informatora o Pokemonach) waszego małego współmieszkańca.
Pokemony zbierają dzieciaki w różnym wieku: zarówno te zupełnie małe, w formie kart, jak i te, które już mają swoje telefony, stając się tym samym ich trenerami. Ciekawostką jest, że choć Pokemonów jest przeszło 150 i wiele z nich ma niezwykle fikuśne nazwy, dzieciaki bez względu na wiek potrafią je zapamiętać, zapamiętując przy okazji ich właściwości. „Mają za to problem z nauką wiersza na pamięć” – stwierdza Artur, tata 9-letniego zapalonego pokemoniarza.
Co to są Pokemony?
Najkrócej mówiąc, Pokemony to stworki, a niektóre to nawet potworki. Mają różne kolory, kształty i rozmiary. Wszystkie mają konkretne cechy fizyczne i sprawnościowe oraz zdolności przydatne w walce. W zależności od tych cech i od żywiołu, do którego przynależą, można podzielić je na kilka kategorii, m.in. Pokemony wodne, ogniste, ziemne, roślinne, kamienne, elektryczne, psychiczne. Mogą razić prądem, palić ogniem czy miotać zatrutymi żądłami. Co pociąga dzieci w łapaniu stworków i zbieraniu kart z ich wizerunkiem? „To po prostu chęć kolekcjonowania” – stwierdza Bartek, tata Tymka i Ali, którzy od roku z przerwami grają w Pokemon Go. „To coś jak zbieranie znaczków, opakowań po gumach czy innych rzeczy za naszych czasów. A jakie czasy, takie materiały do kolekcjonowania” – śmieje się Bartek.
Karty z Pokemonami zamiast drogich zabawek
8-letnia Zosia z wielkim podnieceniem pokazuje swój pierwszy album z kartami Pokemon. „Mama mi kupiła” – mówi z dumą. „Mam ich już… dużo, ale Julka ma więcej” – stwierdza z rezygnacją. „Może jak będę grzeczna, mama dokupi. A Julka, jak tylko zobaczy kartę Pikachu, to od razu ją całuje” – emocjonuje się dziewczynka.
Mama Zosi uległa – jak mówi – szkolnej modzie na karty. „W sumie dzieci w każdym pokoleniu coś zbierają. My też zbierałyśmy z siostrą jakieś widokówki, plakaty naszych idoli. Wymieniałyśmy się w szkole. Starszy syn zbiera karty piłkarskie. Nie widzę w tym nic złego, oprócz uszczuplenia budżetu domowego. Nie ukrywam jednak, że traktuję to trochę na zasadzie nagrody. A przy okazji, jak się okazuje, dzieci nie chcą już żadnych drogich zabawek. Wystarczą im karty” – dodaje ze śmiechem. „Zosia telefonu nie ma, więc nie gra w tę słynną grę. Może kiedyś… Choć przypuszczam, że do tego czasu coś innego będzie na topie.”
Sposób na wyciągnięcie dziecka z domu
„Mój 10-latek nigdy nie lubił chodzić na spacery, a już jakiekolwiek zwiedzanie wiązało się z ogromnym marudzeniem” – mówi Dorota, mama Wojtka, ucznia 4. klasy. „Do czasu. Do czasu, aż poznał grę Pokemon Go. Teraz sam zachęca nas, byśmy organizowali codzienne wyprawy. Najlepiej kilkukilometrowe, bo odległość ma w tej grze duże znaczenie. Czasami nawet bolą mnie nogi po takim “spacerze”, a on jest szczęśliwy, szczególnie kiedy złapie jakiegoś Pokemona, którego nie miał, albo – jak mówi – Shiny Pokemona (to doskonalsza forma – lśniący Pokemon). A gdy rzucimy hasło wyjazdu do miasta, gdzie jeszcze nie byliśmy, i na dodatek to miasto jest za granicą, radość w domu jest ogromna. Inne miejsce to inne, ciekawe, trudno dostępne Pokemony. Bardzo lubimy podróże i zwiedzanie, dlatego nie ukrywam, że zbieranie przez Wojtka tych stworków jest nam bardzo na rękę” – przyznaje Dorota.
Pokemony okiem księdza
„Pokemony są bez wątpienia uzależniające” – stwierdza ks. Damian Dorot, lubelski kaznodzieja, autor krótkich ewangelizacyjnych filmów na YouTube. „Mogą też oswajać dzieci z zaklęciami, używaniem talizmanów czy rzucaniem uroków. Hasło “złap je wszystkie!”, które towarzyszy grze, u niektórych zapewne spowoduje nieukrywany apetyt na jeszcze więcej Pokemonów, czyli uzewnętrzni się chciwość. Z drugiej jednak strony hasło to można odczytać pozytywnie, jako zachętę do wytrwałości w dążeniu do celu. Moim zdaniem warto zwracać dzieciom uwagę na te niebezpieczne aspekty, ale obiektywnie pokazać, że nie chodzi o to, że Pokemony są złe same w sobie. Wydaje mi się, że to już jest takie liczenie diabłów na główce od szpilki. Są różne opinie na ich temat, ale uważam, że nie są one takie straszne, jak je malują” – mówi ks. Damian Dorot.
Wspólne łapanie
Wielu rodziców uważa, że warto zachować rozsądek zarówno w akceptacji, jak i braku akceptacji miłości do Pokemonów wśród dzieci. „Jeśli będziemy dzieciom pozwalać godzinami przesiadywać przed telewizorami, komputerami czy smartfonami, to zrzekniemy się dobrowolnie praw do ich wychowania i kształtowania charakterów” – uważa Grzegorz, którego dzieci lubią grać w Pokemony, ale też, jak mówi, w FIFĘ, szachy i inne gry planszowe.
„Chodzi o to, by dziecko nie zaśmiecało sobie umysłu głupotami. Ale z drugiej strony, warto pozwolić dziecku być dzieckiem i nie zakazywać czegoś, co jest w danym momencie mocno na czasie. Ważne, by nie zostawiać dziecka samego z grą na komputer czy telefon. Szczególnie chodzi o młodsze dzieci. Ja sam wiem, jak się łapie Pokemony, znam niektóre ich nazwy i funkcje specjalne. Wybieramy się zazwyczaj na to „polowanie” razem i dzieciaki dzielą się swymi osiągnięciami. Myślę, że nie chodzi o to, by zabronić, bo to, co zakazane, będzie pociągało jeszcze bardziej. Warto tłumaczyć i pilnować, by dzieciaki nie wchodziły w coś więcej niż zwykłe zbieractwo. Po prostu warto być w tym z nimi. A jeśli będziemy w stanie dodatkowo zaproponować inne aktywności rodzinne, to myślę, że żadne Pokemony nie będą czyhać na nasze dzieci” – podsumowuje Grzegorz.