Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Ojcostwo, które planowałem, nijak się ma do ojcostwa, które dziś jest moim udziałem. I nie chodzi tylko o to, że nie spodziewałem się ciągłej rehabilitacji Józia i tego, że będzie się poruszał na wózku. Czasem próbujemy wtłoczyć dzieci w swoje – górnolotne często – ramy relacji i planów. A tymczasem ojcostwo to droga, na której zmiany myślenia i działania są czymś oczywistym.
Po pierwsze: małżeństwo
Dzień, w którym dowiedziałem się, że zostałem tatą, był jednym z najwspanialszych momentów w moim życiu. Byliśmy już kilka miesięcy po ślubie z Isią, bardzo dbaliśmy o naszą relację. Przygotowując się do małżeństwa uczyliśmy się, jak ważne jest to, by stale je pielęgnować. Wiedziałem jednak, że ojcostwo to powołanie, które jest darem i wielkim przywilejem, ale także ogromnym wyzwaniem. Bardzo długo przygotowywałem się do niego jeszcze przed ślubem. Odkrywałem swoją tożsamość mężczyzny, przyglądałem się relacji z moim ojcem, formowałem się we wspólnocie mężczyzn. Wiedziałem, że nie będę mógł być dobrym tatą, jeśli najpierw nie będę dojrzałym mężczyzną. Ten proces oczywiście cały czas trwa.
To wszystko przekładało się i przekłada na moje małżeństwo. Jestem o tym przekonany, że to, co mogę dać najpiękniejszego moim dzieciom, to miłość do ich mamy – wzór relacji małżeńskiej, z której sami będą mogli czerpać, a której mi często brakowało, gdy byłem małym chłopcem.
Ojcostwo w realu, nie na papierze
Moment, w którym dowiedzieliśmy się, że nasze pierwsze dzieciątko to chłopiec, spowodował, że pękałem z dumy. Choć do porodu było jeszcze kilka miesięcy, w głowie układałem już plan na wychowanie, na męskie inicjacje. Wyjścia w góry, spanie pod namiotami, różnorakie wyprawy. Jako przyszły ojciec bardzo chciałem nadać tożsamość mojemu synowi. Można powiedzieć, że wszystko miałem rozpisane i zaplanowane. Chciałem być bardzo dobrze przygotowany.
Pierwsze miesiące życia mojego Józia minęły mi na nauce noszenia, przewijania, mycia. Zaczęły się pierwsze męskie spacery, wygłupy na dywanie, wspólne odkrywanie otaczającego go świata, nauka ojcostwa w rzeczywistości, a nie na papierze.
Nadszedł dzień, w którym mój synek zrobił kilka pierwszych kroków. „No w końcu” – pomyślałem. Nareszcie będziemy mogli wdrożyć piłkę nożną, zaraz potem hulajnogę, a może niedługo rower. Powoli zacząłem pakować plecak w góry. Okazało się jednak, że z powodu choroby genetycznej Józio nie będzie w stanie rozwinąć umiejętności chodzenia. Bardzo szybko objawy dały o sobie znać i Józio słabł. Okazało się, że zamiast roweru, czeka na niego wózeczek inwalidzki.
Diagnoza przyniosła dojrzałość
Nie ukrywam, że to był jeden z najtrudniejszych momentów w moim życiu. Tysiące pytań kierowanych do Boga, z których większość zaczynała się od „Dlaczego..?”. Nie byłem przygotowany na taki obrót spraw. Nie tak wyobrażałem sobie moje ojcostwo…
No właśnie. Moje wyobrażenia. Zdałem sobie sprawę, że nosiłem w sobie wizję ojcostwa, w które chciałem wpasować mojego synka. Wszystko miałem zaplanowane, oprócz jednego – choroby mojego Józia. Wtedy mnie olśniło. Zamiast wciskać na siłę synka w mój plan ojcostwa, zacząłem się zastanawiać, jak mogę moje ojcostwo dopasować do mojego synka. Niepełnosprawność Józia nie zrobiła ze mnie niepełnosprawnego ojca. Wręcz przeciwnie – zacząłem się rozwijać i jeszcze bardziej dojrzewać.
Nasz męski świat
Józio niedawno skończył 8 lat. Prawie codziennie gramy w piłkę w dużym pokoju, wiernie chodzimy na mecze naszej reprezentacji, razem biegamy, jeździmy całą rodziną nad morze, udało nam się wejść nad Morskie Oko (miny ludzi jadących na wozach ciągniętych przez konie – bezcenne). Chodzimy na kręgle, lubimy majsterkować, mamy swój męski świat. Józio często mówi o swoich marzeniach, a ja uczę się tego, żeby zamieniać myślenie z „to niemożliwe” na „na pewno znajdziemy jakiś sposób”.
Wózek nie przekreśla marzeń
Oczywiście pojawiają się trudne momenty. Józio jest w stałej rehabilitacji. Nie są to proste rzeczy. Czasem słyszę od niego niełatwe pytania, czy będzie mógł kiedyś chodzić, dlaczego jest chory. Jego największe marzenie to zostać piłkarzem, więc zastanawia się, czy jak dorośnie, to będzie mógł zagrać jeszcze w jednej drużynie z Lewandowskim lub w klubie z Mbappe.
Nie obiecuję mu wtedy, że to na pewno się stanie. Staram się mu pokazywać, że jego szczęście czy spełnienie w życiu nie zależą od zdrowych nóg. Fizycznie możemy być całkowicie zdrowi, a cierpieć duchowo czy emocjonalnie. Bardzo często ograniczenia są w naszych głowach. Uczę Józia, żeby nie bał się marzyć, ale też staram się mu pokazywać różne alternatywy. Jeśli nie uda mu się zostać piłkarzem (bo przecież nie każdy 8-latek zakochany w piłce nożnej nim zostaje), to może pomyśleć o pracy w sztabie trenerskim czy jako dziennikarz lub komentator sportowy. Będzie mógł jeździć na mecze, rozmawiać z piłkarzami, cały czas być blisko swojej ulubionej dyscypliny. A w piłkę będzie mógł grać z synem na dywanie, tak jak my to robimy. Naprawdę może robić wspaniałe rzeczy, bo jest wyjątkowym chłopcem. Jest moim synem.
Uczę go, że męstwo to mierzenie się z trudnościami. Powtarzam mu, że w niego wierzę, że jest cudownym chłopcem, który codziennie wykonuje wspaniałą pracę w czasie rehabilitacji. Kocham go po prostu, takim jakim jest. Jestem z niego dumny, bo jest moim synem.
Pełnia ojcostwa i macierzyństwa
Józio jest również wspaniałym starszym bratem – odpowiedzialnym i troskliwym. To bardzo ważne, gdy jesteśmy rodzicami zarówno dzieci z niepełnosprawnościami, jak i zdrowych fizycznie czy intelektualnie, by nie zapominać o tych drugich. One również potrzebują naszej uwagi, bliskości, wyjątkowej troski. Skupiając się na deficytach fizycznych jednego dziecka, bardzo łatwo możemy spowodować deficyty emocjonalne u drugiego. A często są one trudniejsze do wyleczenia, niż choroby ciała.
Każde dziecko jest wyjątkowe i potrzebuje naszej uwagi i bliskości. To jest pełnia ojcostwa czy macierzyństwa. Łatwe? Nie, na pewno nie. Ale piękne. Uczymy się miłości przez całe życie. Kochajmy się więc i troszczymy o swoich najbliższych. Powodzenia. Pamiętaj, jesteś wspaniałą mamą. Jesteś wspaniałym tatą.