Przejdź do treści

Edukacja domowa – jak motywować dzieci i dbać o ich uspołecznienie?

← Wróć do artykułów

Ci, którzy chcieliby dołączyć do (rosnącej każdego dnia) grupy rodzin uczących swoje pociechy w trybie edukacji domowej, mają często wiele wątpliwości. Jednymi z najczęściej pojawiających się pytań są te dotyczące motywowania dzieci oraz ich uspołeczniania. Dziś spróbuję – przynajmniej częściowo – je rozwiać.

Edukacja domowa i motywacja do nauki

Pierwszy problem, który pojawia się w głowach przyszłych ED-ków, to seria pytań:

  • Jak poradzę sobie z motywowaniem moich dzieci do nauki?
  • Czy dam radę, skoro nie jestem nauczycielem?
  • Jak to zrobię, kiedy nie mam odpowiedniego wykształcenia?
  • Czy poradzimy sobie w edukacji domowej bez profesjonalnych narzędzi?
  • Jak to zrobię, kiedy wszyscy mi mówią, że edukacja domowa to przygoda dla ludzi odpowiedzialnych i potrafiących planować z wyprzedzeniem kolejne kroki?

Zadając sobie tego rodzaju pytania, warto uzmysłowić sobie jedną rzecz: przecież istnieje cała masa spraw, których rodzice samodzielnie nauczyli, uczą i będą niebawem uczyć swoje dzieci. Co więcej, rodzice ci uczyli swoje maleństwa od samej chwili narodzin, czyli wtedy, kiedy było to naprawdę trudne!

Wniosek jest więc prosty: każdy rodzic, każdego dnia, od wielu lat uczy już czegoś swoje dziecko. A skoro tak, to przynajmniej w teorii powinien znać sposoby motywowania go do wykonywania różnych czynności.  

Jeśli miałbym już na coś uczulać przyszłych homeschoolerów, to zwróciłbym uwagę na jeden szczegół. Otóż motywowanie do nauki to wyjątkowo „delikatna sprawa”. Im bardziej rodzic chce coś w tym kierunku zrobić, tym bardziej dziecko się buntuje. Im bardziej zachęca je do nauki matematyki czy innego przedmiotu, tym bardziej dziecko będzie próbowało zająć się tym „później” albo „zaraz”, czyli nigdy.

W naszym przypadku motywowanie jest proste: jeśli któreś dziecko nie będzie się chciało uczyć, wtedy naprawdę nie zda egzaminu końcoworocznego z danego przedmiotu. A jeśli go nie zda, wówczas zgodnie z bezlitosnymi przepisami – wróci do szkoły i będzie musiało powtarzać cały rok od początku. Tak, wiem, że to brutalne, ale ED to zabawa dla odpowiedzialnych.

Oczywiście są też inne sposoby motywowania do nauki – bardziej pozytywne. Jednym z najczęściej spotykanych i stosowanych jest obietnica wcześniejszych wakacji. Stąd nie dziwią nikogo w tym środowisku opowieści o dzieciach, które skończyły rok na kilka miesięcy przed „normalnymi” wakacjami. Nagroda za pracę jest bowiem w tym przypadku wyjątkowo atrakcyjna!

Te dwie rzeczy działają. A co nie działa?

Przeszkodą mogą być przyzwyczajenia wyniesione ze szkół systemowych. Co ciekawe, widoczne są one nawet wtedy, gdy dziecko nigdy do takiej szkoły nie chodziło. Dlaczego? Ponieważ jego rodzice nadal mają w głowie obraz tego, jak było „za ich czasów”.

W efekcie wszystko to może prowadzić do sytuacji, w których rodzice kopiują system szkolny i wprowadzają go w swoim domu, myśląc, że to, co robią, jest właśnie edukacją domową. A kopiując system szkolny, kopiuje się również związane z nim sposoby motywowania dziecka do nauki. Również te nieskuteczne.

Edukacja domowa i uspołecznienie

Drugi problem wydaje się o wiele większy: uspołecznienie. No bo skoro to „edukacja domowa”, to znaczy, że dziecko uczy się w domu. A skoro uczy się w domu, to pewnie jest w nim zamknięte przez 24 godziny na dobę. Takie są myśli tych, którzy nie patrzą na ED zbyt przychylnym okiem albo… nie maja o tej formie kształcenia zbyt dużego pojęcia. 

Nawiasem mówiąc, myślę, że w błąd wprowadza sam termin „edukacja domowa”. O wiele lepszy byłby inny, np. „edukacja rodzicielska” albo „edukacja prowadzona poza szkołą”.

Czym jest uspołecznienie?

Uspołecznienie to „zanurzenie” człowieka w społeczność. A społeczność to ze swej natury coś zupełnie niejednorodnego: dzieci, młodzież, dorośli i starcy. Osoby w różnym wieku, z różnymi doświadczeniami życiowymi, różnym rodzajem wykształcenia itd. Jednym słowem – ludzie wszystkich wzorów i kolorów. 

Błędem jest więc myślenie, że dziecko powinno przez ileś godzin dziennie przebywać w towarzystwie tych, z którymi łączy je wyłącznie ten sam rok urodzenia i podobny adres zamieszkania. Błędem jest, moim zdaniem, również nazywanie takiego zjawiska uspołecznieniem.

Jak pracować nad uspołecznieniem? 

Tak samo jak nad oddychaniem. O takich rzeczach na ogół się nie myśli, bo one – podobnie jak oddychanie czy chodzenie – dzieją się samoistnie, naturalnie. Jak więc uspołeczniać małego ED-ka? Normalnie – wykorzystywać każdą okazję do tego, żeby być wśród ludzi wszystkich wzorów i kolorów. Po prostu.

Podsumowując

Z edukacją domową, a konkretnie z obawami i wątpliwościami na ich temat, jest podobnie jak małżeństwem i rodziną. Dopóki nie wejdzie się w tę nową przestrzeń, może paraliżować nas irracjonalny strach. 

No dobrze, z ED jest nieco trudniej, bo każdy z nas przynajmniej raz w życiu widział jakieś małżeństwo albo jakąś rodzinę, natomiast szansa spotkania na żywo prawdziwego homeschoolera jest dużo mniejsza. Ale mechanizm nadal pozostaje taki sam. 

A tymczasem ten strach, jak każdy inny, ma wielkie oczy. Kiedy znika, dzieją się cuda. Nagle wiele matek i wielu ojców z radością przekonuje się, że choć nie mają nauczycielskiego dyplomu, to z powodzeniem mogą uczyć swoje dzieci. 

Wielu rodziców ze zdziwieniem odkrywa, że nie musi motywować dzieci do nauki, a jeśli już, to w bardzo niewielkim stopniu, bo dzieci, z których zdjęta jest szkolna presja, zaczynają same poszukiwać źródeł wiedzy

Wielu z niedowierzaniem obserwuje, że mityczne uspołecznianie „robi się samo”, bo ich dzieci, jak wszystkie inne, ze swej natury są przecież ciekawe świata i innych ludzi.

I to jest w ED najpiękniejsze!

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także