Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Tak serio: czy jesteście w stanie powiedzieć, czego nauczyliście się od własnych dzieci? Mnie moje dzieciaki wciąż zadziwiają, choć pewnie własna pycha nie zawsze pozwala się do tego przyznać.
Adwokat z drugiej klasy
Każde jest inne (a jest ich troje) – to wie każdy rodzic. Obserwujemy ich wzajemne relacje, to, jak uczą się rozwiązywania konfliktów, jak razem podejmują decyzje, jak wchodzą w jakąś grupę rówieśniczą jako wspólnota rodzinna.
Całkowicie rozłożył nas na łopatki nasz najmłodszy, który dowiedział się, że jego starszy brat dostał nieco zaniżoną ocenę z języka angielskiego (zaniżoną we własnym mniemaniu, dodajmy, bo anglistkę ma cudowną i kompetentną). Nie pytając nikogo, postanowił zająć się sprawą. Na przerwie poszedł do pani i sprawę ze swojego punktu widzenia przedstawił, biorąc w obronę brata. Drugoklasista…
Uczyć się czy mieć coś z życia?
Inna sytuacja. Dobrych parę lat temu rozmowa z córką, której oceny nie zawsze są na miarę jej zdolności: „Przecież mogłabyś się bardziej przyłożyć”, „Tak, wiem, że gdybym się więcej uczyła, mogłabym mieć same piątki, ale ja też chcę mieć coś z życia”. Tylko na wszelki wypadek dodam, że nie jest to dziecko, któremu czas zajmują Facebooki, Instagramy i Tik-Toki. Realizuje swoje pasje i jest aktywna sportowo. Faktem jest, że obecnie temat ocen i wymagań stał się modny. Coraz wyraźniej podkreśla się, że to nie oceny decydują o sukcesie w dorosłym życiu, ale wtedy byliśmy nieco zaskoczeni podejściem córy.
Nastoletnie „mądrości”
Przyglądając się własnemu dziecku na co dzień, odkrywamy całkiem odrębny, fascynujący świat. Człowiek się czasem zastanawia, „co tam takiego siedzi w głowie”. Czasem drobny gest, jakieś mimochodem wypowiedziane zdanie i widzimy, że mamy przed sobą małego człowieka, który staje się osobą – z własną decyzyjnością i światopoglądem. No, czasem też się zżymamy, kiedy prezentują te swoje nastoletnie „mądrości”, głoszone z niezachwianą pewnością. Ale jestem pewien, że coś takiego, jak całkowita racja, nie istnieje, a argument „pożyjesz, to zrozumiesz” jest tak samo bałamutny jak „starzy nie rozumieją współczesnego świata”. Młodość ma swoje racje, warto jej się przysłuchiwać i być elastycznym w myśleniu.
Najtrudniejsza lekcja od moich dzieci
To natomiast, co przyszło mi z największym trudem, jako lekcja odebrana od własnych dzieci, to lekcja przytulania. Jesteśmy wychowywani w kulcie „macho”, w którym czułość jest oznaką słabości. Ale bez dotyku najbliższej osoby jesteśmy jakoś wybrakowani. Głód uczuć to także głód dobrego dotyku. Przytulenie w odpowiednim momencie daje więcej, niż najczulsze słowa. Nie miałem z tym łatwo. Dalej chyba nie mam, ale odwaga przytulania się, to jest to, co mogę zapisać po stronie zysków, jeśli chodzi o lekcje pobrane u własnych dzieci.