Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Wydaje się, że sześć twierdzeń, znanych jako główne prawdy wiary, które większość z nas poznawała w dzieciństwie, są oczywiste i czytelne. A jednak od jakiegoś czasu w katolickiej publicystyce toczy się na ich temat miejscami mocno ożywiona dyskusja.
Dzieci nie potrzebują wyjaśnień
„Jest jeden Bóg. Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Są trzy Osoby Boskie: Bóg Ojciec, Syn Boży i Duch Święty. Syn Boży stał się człowiekiem, umarł na krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia. Dusza ludzka jest nieśmiertelna. Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Te zdania są poddawane krytyce i uznawane za nieaktualne, niepełne, albo wręcz szkodliwe, zwłaszcza w drugim punkcie. Traktowane jako lokalny, polski wymysł, niemający żadnego potwierdzenia w oficjalnych katechizmach. Oznaczone do wykreślenia z programów nauczania religii. Ostrzega się przed nimi rodziców i katechetów.
A ja mam silne przekonanie, że dzieci nie potrzebują wyjaśnień nt. głównych prawd wiary. One intuicyjnie, chyba lepiej niż większość dorosłych, rozumieją, o co w nich chodzi, jak je właściwie odczytywać i widzieć w całym kontekście Bożego Objawienia.
Nic nowego
Przede wszystkim – dla pewnego porządku – przypomnijmy podstawowe fakty o głównych prawdach wiary, żeby nie zagubić się w gąszczu informacji, jakie pojawiają się na ich temat. Są to skondensowane treści, będące wyznacznikiem wiary chrześcijańskiej, odróżniające ją od innych religii. Nie jest to pełne wyznanie wiary. Ba, nawet rozbudowane Credo, które odmawiamy podczas niedzielnej liturgii, nie jest kompletnym zbiorem wszystkich dogmatów katolickich. Jest to swego rodzaju wypunktowanie, nawiązujące do pojawiających się tego typu skrótów w ostatnich wiekach. A cel jest typowo katechetyczny, streszczający elementarz religii chrześcijańskiej. Bo nawet jeśli czegoś tu brakuje, to z pewnością nie ma nic obcego Objawieniu Bożemu czy Tradycji Kościoła.
Krótka historia głównych prawd wiary
Pojęcie „katechizmu” jest stosunkowo nowe w obliczu całej historii Kościoła. Powiedzmy, że w naszym rozumieniu sięga czasów Soboru Trydenckiego (XVI wiek). Odtąd powstają nowe redakcje katechizmu, czyli przekazu prawd wiary w sposób jednolity, zatwierdzony przez Magisterium Kościoła. Początkowo jego adresatami byli duchowni, którzy z niego mieli się uczyć, by być dobrymi kaznodziejami i katechetami. Z biegiem czasu zaczęły powstawać katechizmy w krótszej, ludowej formie, utrzymane często w klasycznym układzie pytań i odpowiedzi (tak jak np. ówczesne podręczniki wiedzy powszechnej).
Podobny schemat jak nasze główne prawdy wiary zawierają katechizmy w innych językach. Nie jest to więc żaden lokalny, polski wymysł. Natomiast najstarszym polskim śladem tego tekstu jest „Elementarz” z roku 1785. Niemal 250 lat istnienia w naszym języku głównych prawd wiary nie jest czymś, co można zignorować albo zbagatelizować. Przeciwnie – należy do nich podejść z szacunkiem i uznaniem. Wychowało się na nich kilka pokoleń, tu oparło swoją wiedzę religijną w przygotowaniu do przyjęcia sakramentów i nie widziało w tych prawdach niczego niepokojącego czy niewłaściwego. Byli wśród nich święci i wielcy ludzie Kościoła, na czele z papieżem św. Janem Pawłem II.
Główne prawdy wiary to punkt wyjścia
Polski papież przywołał – kontrowersyjny dziś dla niektórych – drugi punkt głównych prawd wiary w encyklice Veritatis Splendor: „człowiek jest «odpowiedzialny» za swoje czyny i podlega sądowi Boga, sędziego sprawiedliwego i dobrego, który za dobro wynagradza, a za zło karze (…)” (nr 73).
Nieprawdziwe jest więc twierdzenie, jakoby główne prawdy wiary nie występowały nigdzie w oficjalnym nauczaniu Kościoła. Każdy z jego punktów jest na wskroś biblijny, chrześcijański i katolicki.
Wreszcie przypomnijmy, że nie jest to tekst jednolity. Podlega on zmianom (choćby przez uwspółcześnienie języka), niekiedy słusznej krytyce, domagającej się np. uzupełnień. Dzięki temu choćby w najnowszych redakcjach jest już wszędzie dodawana wzmianka o zmartwychwstaniu Jezusa.
Nie jest to tekst dogmatyczny, tylko katechetyczny – dlatego pojawia się jako część „Małego Katechizmu” w podręcznikach do religii, w książeczkach do nabożeństwa, modlitewnikach i innych miejscach. Nie jako pełna i skończona całość nauczania, tylko streszczenie, punkt wyjścia, naturalnie domagający się uzupełnienia i odczytywania go, mówiąc językiem Benedykta XVI, w swego rodzaju „hermeneutyce ciągłości”, a nie jako istniejący sam w sobie, oderwany od szerszego kontekstu i zdrowej teologii.
Na całe szczęście jest Sędzią!
No dobrze, w takim razie jaki obraz Boga wyłania się z głównych prawd wiary, a zwłaszcza ze zdania, mówiącego o „Sędzim sprawiedliwym, który za dobro wynagradza, a za zło karze”? Odpowiedź jest prosta: jest to Bóg taki, jakiego potrzebujemy, i jaki czujemy, że powinien być (jeśli jest Bogiem).
Drżymy nieraz z obawy, żeby nasze dzieci nie miały wypaczonego obrazu Boga – i słusznie, tylko że nie tędy droga. Jeśli dziecko słyszy, że Bóg jest Sędzią, czyli ma umiejętność rozsądzania, rozstrzygania, orzekania co jest dobre, a co złe, mówiąc krótko: wie lepiej niż pozostali – to myśli sobie: „Uff, to dobrze. Kto ma wiedzieć najlepiej, jeśli nie Bóg?”. Jeśli dalej słyszy, że jest to Sędzia sprawiedliwy, naturalną reakcją będzie pytanie retoryczne: „a jaki ma być, skoro jest dobrym Bogiem, kochającym Ojcem?”. Przecież każde dziecko domaga się sprawiedliwości od swoich rodziców.
W końcu: nagroda za dobro i kara za zło? „Całe szczęście! Skoro jest sprawiedliwy, to jak ma tego nie czynić?” To jest absolutny fundament czucia się bezpiecznie na tym niespokojnym świecie – pewność że dobro i zło zostaną prędzej czy później sprawiedliwie ocenione i konsekwentnie nagrodzone lub ukarane. Nawet gdyby moja mama czy mój tata zawiedli, to Bóg nie zawiedzie w swej sprawiedliwości. Jeśli należy się kara za jakieś przewinienie czy przestępstwo, to jej zaniechanie będzie dowodem na to, że sędzia jest zły, a nie dobry! Tego domaga się wewnętrznie każde dziecko, i w ogóle każdy człowiek (nawet jeśli nieraz artykułuje to inaczej, albo udaje, że tak nie jest).
Bóg jest inny, niż nam się wydaje
To jednak nie wszystko. Słusznie ktoś spyta: a jeśli skonfrontujemy to zdanie choćby z Ewangelią? Z przypowieścią o synu marnotrawnym, o robotnikach ostatniej godziny… Gdzie tu objawia się ta Boża sprawiedliwość, a szczególnie „karanie za zło”? Gdzie ono ma miejsce w obliczu Bożego Miłosierdzia, tej niezwykłej obietnicy szaleńczej miłości Boga, który pragnie zbawienia każdego człowieka, przebaczenia mu nawet najcięższych grzechów, otwarcia bram nieba łotrowi na krzyżu czy zbrodniarzowi, który się nawrócił dopiero na łożu śmierci? Znów odpowiedź jest prosta, choć po ludzku niezrozumiała: Bóg jest taki, jaki powinien być – a jednocześnie zupełnie inny, niż nam się wydaje. Wymyka się naszym wyobrażeniom.
Podstawowym błędem, jaki robimy, również w kontekście przekazu wiary naszym dzieciom, jest nakładanie na Boga naszych ludzkich obrazów. Nie powinniśmy Boga nazywać Sędzią, bo przez to można Go sobie wyobrażać jako surowego legalistę? W takim razie nie powinniśmy nazywać Go też Ojcem, bo ileż znamy przykładów ojców nieodpowiedzialnych, którzy zawiedli, opuścili swoje rodziny, albo przemocą zniszczyli życie swoim dzieciom i ich matkom.
Wiemy dobrze, że to absurd. To nie jest tak, że mamy upodabniać Boga do naszych ludzkich stereotypów i skojarzeń, ale odwrotnie. Ludzkie ojcostwo ma być na wzór Bożego ojcostwa, ludzkie sądy i rozstrzygania mają być na wzór Jego Sprawiedliwości. A ta domaga się miłosierdzia i uzupełnia się czystym Miłosierdziem, czego my sami, skażeni grzechem, nie potrafimy – ani tak myśleć, ani tak działać. Sprawiedliwość ludzka polega na tym, że każdy ma otrzymać to, na co zasługuje – ale sprawiedliwość Boża polega na tym, że każdy ma otrzymać to, czego potrzebuje. Jeśli chce…
Nie słuchajmy Jezusa wybiórczo
Oczywiście, że Jezus nauczał o Bogu Ojcu miłosiernym, kochającym, hojnym i dobrym dla każdego. Ale w innym miejscu roztaczał wizję sądu, w którym Sędzia oddzieli jednych ludzi od drugich, jak owce od kozłów. Jedni zostaną wtrąceni w ogień, drudzy pójdą po nagrodę do życia wiecznego. Mówił też o gospodarzu winnicy, który kazał wyciąć drzewo figowe, które nie wydawało dobrych owoców. Opowiadał o bogaczu, który za karę został po śmierci pogrążony w mękach otchłani, bo gardził ubogim Łazarzem.
Czy Jezus wtedy kłamał, oszukiwał? Czy mówił zawsze o tym samym Bogu? Tak, o tym samym, ale to jest tajemnica Boga, który mieści w sobie po ludzku wykluczające się przymioty sprawiedliwości i miłosierdzia. One w doskonały sposób przenikają się w Nim i tworzą Bożą harmonię.
Jezus mówi: „na siebie”
Tak samo, jak przypowieść o robotnikach ostatniej godziny lub przypowieść o drzewie figowym nie są same w sobie kompletnym i pełnym obrazem Boga, tak też zdanie o Bogu-Sędzim nie jest wystarczającym i oderwanym od innych dogmatem. Trzeba je czytać w całości teologii i cierpliwie oraz umiejętnie tłumaczyć.
Czy Miłosierdzie Boże oznacza, że kara za zło już nie istnieje? Sama Apostołka Miłosierdzia, św. Faustyna Kowalska w swoim Dzienniczku nieraz pokazuje, że wręcz przeciwnie. Ale wszystko sprowadza się do tego, że Bóg tak ukochał człowieka, że obdarzył go najcenniejszym darem wolności, i to w niej człowiek sam określa kierunek swojego życia. Sąd Boży jest tylko potwierdzeniem wyboru wolnej woli ludzkiej, a nie fanaberią wywyższającego się sędziego siedzącego na wysokościach.
Na szczęście kolejne zdania głównych prawd wiary mówią o Jezusie, Synu Bożym, który „stał się człowiekiem, umarł na krzyżu i zmartwychwstał dla naszego zbawienia”. Czy unieważnił przez to karę Bożą? Nie. Tłumaczę to dzieciom, prosząc, by wyobraziły sobie Jezusa, trzymającego w ręku kartę z zapisem kary za nasze grzechy, za zło, które popełniliśmy. Każdy z nas taką ma – indywidualną, gdzie nic się nie ukryło. Wszystko zostało sprawiedliwie opisane i zbadane. Czy należy się sprawiedliwa kara za zło? Niewątpliwie. Ale Jezus, pokazujący że Bóg jest Miłością, nie wyrzuca tej karty do kosza, nie niszczy jej (to byłoby niesprawiedliwe) – za to zmazuje nasze imię i… podpisuje ją swoim imieniem, biorąc nasze grzechy na siebie. Na tym polega zbawienie dokonane przez Jezusa i dostępne każdemu człowiekowi przez łaskę Bożą w sakramentach – jeśli tylko człowiek tego chce…
Nie ma się czego bać
Bóg „nie chce śmierci grzesznika”, jak mówi Pismo Święte, „ale by się nawrócił i żył”. (Ez 33,11) To jest niezwykłe w Bożym planie dla człowieka, że nawet jeśli nie jesteśmy w stanie w pełni żałować za nasze grzechy i nawrócić się, to jest jeszcze perspektywa czyśćca. To jest ścieżka do nagrody wiecznej, ale też miejsce doświadczenia sprawiedliwej kary.
Trwanie przy łasce Bożej (ostatnie zdanie głównych prawd wiary), korzystanie z sakramentów, odpustów, innych środków zbawienia, daje nam nadzieję bezustannego szczęścia w niebie. To wszystko jest ukryte w Bogu, Sędzim sprawiedliwym i miłosiernym, który za dobro wynagradza, a za zło karze. Nie bójmy się przekazywać tej pięknej i kojącej prawdy naszym dzieciom – może to one powinny nas uczyć większej ufności, zrozumienia i pokory wobec tej tajemnicy.