Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Za chwilę odpalimy pierwszą adwentową świecę i… No właśnie, co będzie dalej? Zabierzemy dzieci w niezwykłą podróż do Betlejem czy padniemy jak osiołki pod ciężarem obowiązków, świątecznych paczuszek z prezentami i zakupów na dwa tygodnie ucztowania? O sposobach na przeżycie adwentu opowiadają praktycy, a my zapraszamy do adwentowego konkursu, w którym do wygrania 5 egzemplarzy „Adwentownika” – przewodnika adwentowego, który pomoże wam dobrze przeżyć ten czas. Szczegóły poniżej.
Adwentowe randki
Barbara i Marcin Bartyńscy wspominają swoje pierwsze zimowe „randki” – o szóstej rano w kościele. Msza odprawiana była tylko przy świecach. Przestrzeń wypełniały łacińskie słowa pieśni „Spuśćcie rosę niebiosa i obłoki niech wyleją sprawiedliwego”. Jak mówi Basia, to był jedyny czas, kiedy chciało jej się wstawać wcześnie rano.
Od tamtych rorat trochę się zmieniło. Nie rano, tylko wieczorem, do innego kościoła, w innej atmosferze, i nie we dwoje na „randki”, ale z czwórką dzieci. Codziennie, przez cały adwent. Czy dzieci chodzą chętnie?
Adwent uczy wytrwałości
Na samym początku był efekt wow. Z czasem jednak ze względu na zmęczenie i szkolne obowiązki stało się to trudniejsze
– mówi Basia.
Ale są sposoby, żeby dzieci zmotywować, jak np. lampiony czy serduszka z dobrymi uczynkami wrzucane po mszy do koszyka. Ksiądz na koniec rorat losuje serduszko, którego właściciel może zabrać ze sobą do domu dużą figurkę Matki Bożej. U państwa Bartyńskich ma ona już swoje stałe miejsce na ozdobionej niebieskimi diamencikami półeczce. W czasach restrykcji związanych z pandemią na roraty chodziły tylko dwie rodziny, więc Maryja zajmowała półeczkę średnio co drugi dzień. Teraz trudniej jest zdobyć figurkę, ale jak tylko się pojawi, domownicy zapalają lampkę, a Marcin prowadzi rodzinną modlitwę.
Adwent u Bartyńskich to także rezygnacja całej rodziny ze słodyczy. Wyjątkiem są niedziele i jeśli ktoś odmówi nieszpory w sobotni wieczór, to już może się poczęstować.
Basia w tym roku ma w planie przygotować kalendarz adwentowy z zadaniami dla dzieci.
Zamierzam pochylić się nad czytaniami z dnia oraz roratnimi homiliami, przetworzyć je na dziecięcy świat i wpisać zadania mające na celu wzmacniać relacje między rodzeństwem lub z osobami z najbliższego otoczenia
– opowiada Basia o swoim adwentowym projekcie.
Mamy Niedźwiadków robią wieniec
W ostatni poniedziałek przed adwentem Basia wybrała się na spotkanie mam z przedszkola. Razem przygotowują wieniec adwentowy dla grupy Niedźwiadków, do której chodzi syn Basi. Mamy przy kawie i ciastku dzieliły się swoimi spostrzeżeniami dotyczącymi przeżywania adwentu z czterolatkami. Okazało się, że jest to grupa bardzo wymagająca, jeśli chodzi o treść i formę materiałów adwentowych, a o potrzebach Dzieciątka z Betlejem wie często więcej niż dorośli. Jak wynikło z rozmowy, niewiele kalendarzy adwentowych jest w stanie sprostać oczekiwaniom czterolatków (chyba że zawierają czekoladki). Przedszkolaki chętnie, lecz w specyficznym guście, przyozdabiają dom na święta, a książki o tematyce bożonarodzeniowej poddają ostrej selekcji.
Mamy rozmawiają, przyklejając złote gwiazdki do wieńca i wplatając suszone kwiaty. I wtedy przy stole pada po raz pierwszy słowo „Adwentownik”.
Adwentownik – sposób na najpiękniejszy czas w roku
Elżbieta Woźniak-Łojczuk o adwencie wie naprawdę wiele. Uważa, że jest to najpiękniejszy czas w roku. Kiedyś sama przygotowywała kalendarze adwentowe na potrzeby swojej rodziny. Do kieszonek w filcowym Mikołaju wkładała karteczki z zadaniami. „Czasami zadania były wrzucane na szybko, nie do końca przemyślane” – przyznaje Ela. Formuła się wyczerpała. Wtedy mama trójki dzieci wpadła na pomysł „Adwentownika”, czyli kalendarza adwentowego z wyzwaniami i ciekawostkami, który odciążyłby zapracowanych rodziców, a jednocześnie dał poczucie dobrze przeżytego czasu.
Dostosowanie propozycji adwentowych do wieku i możliwości dziecka jest kluczowe.
Niemowlakom możemy puszczać piękne pieśni adwentowe. Dwulatek z kolei sam czuje, że dzieje się coś niezwykłego. Nasz najmłodszy syn w czasie adwentu przewracał kartki w kalendarzu i do tego zadania podchodził z wielką odpowiedzialnością. A w przypadku nastolatków – nie ukrywajmy – praca powinna być poważniejsza, na przykład opierać się na Piśmie Świętym
– opowiada Ela.
Jak mówi, właśnie między maluchem a nastolatkiem jest czas i przestrzeń na kreatywne angażowanie dziecięcych rąk, serc, zmysłów.
Aktywnością, która mobilizuje całą rodzinę są oczywiście pierniczki. To sprawia wiele frajdy. Uwielbiamy też codzienne roraty i wybieranie lampionów, bo mamy ich dużo. Roraty są dla nas wyjątkowym momentem dnia, włącznie z procesją, w której metaforycznie przechodzimy z ciemności do światła
– dzieli się moja rozmówczyni.
Adwentowe ciekawostki – wielkie bogactwo
Co to jest liganie? Z jakiego powodu 13 grudnia był dawniej ważną datą? Kto to był gwizduch? Ela Woźniak-Łojczuk lubi wyszukiwać adwentowe ciekawostki.
Kiedyś adwent był przeżywany bardzo restrykcyjnie. Pewne prace były zakazane. Pewne obrzędy nakazane. Gospodynie spotykały się popołudniami na rozmowach. To jest fantastyczne bogactwo. Mam wrażenie, że to, co teraz przeżywamy, jest dużo uboższe. Dużo mniej celebrujemy, jest mniej elementów, które wykonujemy wspólnie. To było dla mnie odkrycie, że adwent jest tak przebogaty i jeśli tylko ktoś chce, to może z tych tradycji ludowych zaczerpnąć, a poprzez „Adwentownik” chcę o nich opowiedzieć i je zaproponować
– mówi Ela.
Jej rodzina znalazła dla siebie np. zwyczaj tzw. szarych godzin. Codziennie w adwencie około 17.00 domownicy gaszą światło, zapalają świeczki i – popijając kakao z pianką – czytają książki biblijne, opowiadania (na przykład Bruno Ferrero) i rozmawiają. Często takiej chwili przewodzą starsze dzieci, które czytają młodszemu rodzeństwu. Te szare godziny wpisały się w codzienny rytuał rodziny Eli.
Wszyscy mamy z tego radość. To zmienia atmosferę. Nagle robi się w domu spokojniej. Mimo że to grudzień, dzień się wydłuża. Okazuje się, że jeśli wartości są dobrze poukładane, to na wszystko można znaleźć czas
– dzieli się moja rozmówczyni.
Coś wybrać, coś odpuścić
Niektórych rodziców na samą myśl o przygotowywaniu Świąt i sprawach do ogarnięcia (ot, chociażby pomoc św. Mikołajowi) ogarnia fala emocji – niekoniecznie przyjemnych. Jaki wtedy znaleźć sposób na wspólne z dziećmi przeżywanie kolejnych dni adwentu w radości i dodając nowe aktywności?
Każda rodzina powinna znaleźć swój sposób na przeżywanie tego czasu. Dla jednych to będą roraty (wcale nie muszą być codziennie), dla innych wspólna specjalna modlitwa wieczorna czy czytanie książek o Bożym Narodzeniu. Trzeba spojrzeć na specyfikę rodziny, na to, co lubimy, jakie mamy możliwości. Warto przedyskutować to z dziećmi, bo one też mają często bardzo ciekawe pomysły. Wystarczy chcieć, bo narzędzia są
– puentuje autorka „Adwentownika”.
Nie będzie zatem odkrywczym stwierdzenie, że dobrze przeżyty adwent to ten, w którym zainwestujemy w relacje. Tylko tak możemy stworzyć atmosferę, w której maleńki Jezus zamieszka między nami i nie zagłuszymy Jego obecności.
UWAGA KONKURS!
Aby pomóc Wam, kochani Czytelnicy, w jeszcze lepszym przeżyciu rodzinnie adwentu, przygotowaliśmy dla Was 5 egzemplarzy „Adwentownika” w prezencie! W ostatnich dniach przed adwentem i w pierwszych dniach po jego rozpoczęciu w naszych mediach społecznościowych (na Facebooku i Instagramie) będą się pojawiać posty konkursowe (pierwszy już 24.11.). Będą one zawierać pytania, a najciekawsze odpowiedzi będą nagrodzone „Adwentownikami”.
Fot. Joanna Urbanowicz