Przejdź do treści

Prof. Adam Strzembosz: w sprawie aborcji potrzebne jest referendum

← Wróć do artykułów

“Zgadzam się, że referendum nie powinno być przeprowadzane w stosunku do praw człowieka, ani odnośnie do prawa do życia. Ale przy takim pęknięciu społeczeństwa, jakie mamy dziś w Polsce, jeśli chce się na trwałe zagwarantować ochronę życia, to uważam, że możliwe jest dojście do tego właśnie poprzez dobrze przygotowane referendum” – mówi w rozmowie z KAI prof. Adam Strzembosz. Były prezes Sądu Najwyższego dodaje, że przedłożony w Sejmie projekt ustawy pozwalającej na aborcję na życzenie do 12 tygodnia ciąży jest niezgodny z Konstytucją RP.

Moment poczęcia to kwestia nauki, a nie wiary czy światopoglądu

Marcin Przeciszewski, KAI: Do Sejmu trafił projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie złożony przez grupę posłów Koalicji Obywatelskiej. Zakłada on m.in. możliwość przerwania ciąży do 12. tygodnia na życzenie kobiety jak również możliwość dokonania aborcji nawet później w określonych przypadkach. Aborcja traktowana jest w kategoriach prawa przysługującego każdej kobiecie. Co Pan profesor na to? Czy aborcja może być uznawana wyłącznie za prawo kobiety, czy wręcz jedno z praw człowieka, tak jak interpretują to jej zwolennicy?

Prof. Adam Strzembosz: Spójrzmy najpierw na język, jakim operują zwolennicy aborcji – jak mocno jest on zakłamany. Chciałbym zacząć od często powtarzanej tezy, że formujący się w kobiecie organizm jest częścią jej ciała. Nie jest to prawda. Jest to osobny człowiek, formujący się w niepowtarzalny sposób, mający własny, oryginalny i indywidualny kod genetyczny. Wprawdzie do tej istoty, która urodzi się za jakiś czas, kobieta ma szczególne uprawnienia z racji, że jest jego matką, ale te uprawnienia nie są takimi, które mogłyby obejmować prawo do życia.

Zwolennicy aborcji mówią, że jest to tylko płód, a nie dziecko, ponieważ pozbawienie życia płodu, wydaje się nie być pozbawieniem życia człowieka. Słowo “płód” w tym kontekście znacznie lepiej brzmi. 

Patrząc na to z biologicznego punktu widzenia, nie ma takiej sytuacji, że w którymś momencie rozwoju ciąży następuje radykalny przeskok, powodujący, że od tego czasu mamy do czynienia z człowiekiem. Życie każdego indywidualnego organizmu zaczyna się, kiedy chromosomy plemnika łączą się z chromosomami jajeczka i formuje się nowe DNA. Od chwili połączenia się dwóch komórek rodzicielskich – męskiego plemnika i jajeczka kobiety – można mówić o zaistnieniu człowieka. A od momentu, kiedy ta komórka zagnieździ się w macicy, mamy ciągły proces rozwoju, aż do urodzenia. Tak więc – z punktu widzenia biologii – jedynym momentem, o którym można mówić jako o powstaniu nowego życia ludzkiego, jest moment poczęcia. Taki początek indywidualnego życia jest faktem naukowym, a nie wynikającym ze światopoglądu czy z wiary religijnej.

Musimy być świadomi, że np. w 7 miesiącu ciąży, jeśli dokonamy cesarskiego cięcia, to w ciągu pół godziny będziemy mieli ukształtowanego człowieka, który będzie posiadał prawa należne każdemu. A jego ewentualne zabójstwo może się skończyć dożywotnim pozbawieniem wolności.

Aborcja jako metoda regulacji poczęć? To absurd!

Projektowane rozwiązania – w tym projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie – jako jedyny cel stawiają tzw. świadome rodzicielstwo, rozumiane jako swobodne decydowanie o posiadaniu dzieci, czemu mają służyć: „możliwości stosowania środków zapobiegania ciąży, przerwania ciąży oraz procedur wspomaganej prokreacji”. Aborcja jest traktowana po prostu jako jedna z metod regulacji poczęć i jest wymieniana wśród nich.

Dla mnie traktowanie aborcji jako jednej z metod regulacji poczęć, w sytuacji kiedy mamy tak wiele środków zapobiegawczych czy nawet „pigułkę po” (można nad nią dyskutować), bądź różne inne sposoby regulacji poczęć włącznie z metodami naturalnymi, jest absurdem. Nie można traktować aborcji jako metody regulacji poczęć.

W projekcie ustawy o świadomym rodzicielstwie do dokonania aborcji do 12. tygodnia ciąży wystarcza wyłącznie wola kobiety, na dodatek bez konieczności wskazania przyczyny, którą można zobiektywizować czy podjąć z nią dyskusję. Mówi się tylko tyle, że kobieta może decydować świadomie i to jest jej prawo, a samą aborcję nazywa się świadczeniem medycznym. Brak jest wymogu rozmowy, choćby z psychologiem.

Takie prawo to rzecz haniebna. Nie mogę się na takie rozwiązania zgodzić. Nie dlatego, że jestem katolikiem, ale dlatego, że coś wiem o skutkach, jakie zabieg przerwania ciąży może wywołać zarówno od strony biologicznej, jak i psychicznej. 

Nie wiem czy 17-letnia dziewczyna może w pełni ocenić następstwa przerwania ciąży. A – w świetle proponowanej ustawy – nikt nie ma obowiązku jej o tym poinformować. 

Biorąc to wszystko pod uwagę uważam, że projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie jest wysoce niemoralny, sprzeczny z wiedzą naukową oraz z prawami człowieka. Nie jest to kwestią takiego czy innego światopoglądu bądź wyznania, ale następstwem naukowej wiedzy o rozwoju człowieka w okresie prenatalnym.

Możliwości dopuszczenia aborcji

Czy zdaniem Pana Profesora ochrona życia człowieka, także w okresie prenatalnym, powinna mieć odniesienie do prawa stanowionego czy też – jak chcą niektórzy – powinna być wyłącznie wymogiem moralnym?

Zadaniem państwa jest ochrona człowieka. A jeśli państwo powołane jest do ochrony człowieka, to nie ma powodu, aby nie miało wypowiadać się w kwestii ochrony dziecka, które jeszcze się nie narodziło, ale ma już pewne prawa, choćby prawo do dziedziczenia.

Jest jeszcze jeden ważny aspekt prawny, to znaczy potrzeba zdefiniowania, w jakich wypadkach aborcja może być dopuszczona. Trzeba wziąć pod uwagę, że poczęcie dziecka zazwyczaj jest wynikiem świadomego działania obojga rodziców, zarówno kobiety jak i mężczyzny. Należy od nich więc oczekiwać odpowiedzialności. Oczywiście, gdy nagle stało się coś nadzwyczajnego, np. kobieta zachorowała na błyskawicznie rozwijający się nowotwór, co nie było możliwe do przewidzenia, to można stanąć przed wyborem, kogo należy ratować: matkę czy dziecko. 

Ale nie może być tak, że ktoś począł dziecko, a nagle dostał stypendium w Stanach Zjednoczonych, więc bez problemu przerwie ciążę. Ważne jest, by przy tym ostatecznym rozwiązaniu kwestii życia dziecka, jakim jest aborcja, używać tego środka wyłącznie w sytuacjach nadzwyczajnych. A może to nastąpić – tak jak to przewidywało polskie prawo od 1993 r. – kiedy życie matki i jej zdrowie jest zagrożone, lub kiedy dziecko jest tak strasznie zdeformowane, że trudno jest wymagać bohaterstwa od matki, by donosiła je do momentu urodzenia. Jeśli kobieta w takiej sytuacji doniesie ciążę do końca, to chapeaux bas (kapelusze z głów), ale jeśli nie, to prawo nie może wymagać od niej czynów heroicznych. Podobnie, gdy poczęcie nastąpiło na skutek gwałtu czy kazirodztwa.

Prof. Strzembosz: Projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie jest niezgodny z Konstytucją

W tekście projektowanej ustawy o świadomym rodzicielstwie nie ma żadnego odniesienia do konstytucyjnej normy, wyrażonej w art. 38 Konstytucji RP, stwierdzającej, że „Rzeczpospolita Polska zapewnia każdemu człowiekowi prawną ochronę życia”. Przypomnijmy, że w roku 1997 Trybunał Konstytucyjny orzekł, że aborcja na życzenie, czy z tzw. przyczyn społecznych, jest niezgodna z konstytucyjną zasadą ochrony życia. Czy zatem proponowana ustawa nie pozostaje w sprzeczności z Konstytucją Rzeczypospolitej?

Orzeczenie z 28 maja 1997 r. przypominające o konstytucyjnej ochronie życia człowieka, w tym o ochronie prawnej w fazie przed urodzeniem, jest dalej wiążące i nie można od niego odejść. Projekt ustawy o świadomym rodzicielstwie jest więc niezgodny z Konstytucją.

“Kompromis z 1993 r. i referendum to jedyne realne rozwiązania”

Kilka tygodni temu minęło 31 lat od uchwalenia „Ustawy o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży”, która zawiera tzw. kompromis aborcyjny, zakładający, że aborcja jest zasadniczo zakazana, a jej dokonanie jest możliwe w trzech przypadkach: gwałtu, zagrożenia życia i zdrowia matki oraz nieuleczalnych wad płodu. Kompromis ten przez niemal 30 lat był akceptowany przez ludzi różnych światopoglądów oraz przedstawicieli wszystkich opcji politycznych, od lewa do prawa. Czy dziś nie warto po prostu do niego wrócić, skoro przez tyle lat gwarantował ład społeczny w tej sferze?

Lewica, która podnosi tyle hałasu wobec konieczności realizacji jej aborcyjnego programu, musi się pogodzić z faktem, że każda zmiana istniejącego stanu rzeczy – poza jednym wyjątkiem, czyli przywróceniem kompromisu – jest nierealizowalna. Trudno sobie wyobrazić, żeby obecny prezydent zaakceptował tak rewolucyjny program, nie tylko w wydaniu Lewicy, ale również projekt Platformy Obywatelskiej. Jeśli chce się coś załatwić, to trzeba być realistą.

Mówi Pan Profesor, że jedynym wyjątkiem, który byłby dziś możliwy do przeprowadzenia, jest powrót do kompromisu aborcyjnego…

Tak, jest to jedyna zmiana prawa regulującego kwestie ochrony życia dziś realnie możliwa. Gdyby taki projekt trafił do Parlamentu, miałby duże szanse. 

Zagłosowałaby za nim z pewnością większość PiS-u, przecież nawet były premier Morawiecki, wypowiadał się jako zwolennik kompromisu wokół aborcji. Trzecia Droga i PSL byłyby na tak, i może nawet jakaś część posłów PO. Wtedy prezydent nie miałby wyjścia i musiałby podpisać.

Wiem, że wiele osób uważa powrót do kompromisu aborcyjnego za coś strasznego. Np. ci z lewej strony uważają, że będzie to zdrada tych pań, które używały brzydkich słów na ulicach miast w 2020 roku. Ale taki jest realny stan rzeczy. Nie ma żadnej gwarancji, że nowy prezydent będzie przychylny dla tak skrajnej liberalizacji aborcji, jaka jest proponowana w zgłoszonych projektach ustaw.

Dziś – moim zdaniem – można zrobić dwie rzeczy. Po pierwsze uchwalić ustawę o powrocie do kompromisu aborcyjnego gwarantowanego w ustawie z 1993 r., a po drugie przeprowadzić referendum.

Ale czy można uciekać się do referendum w tak delikatnych sprawach jak prawa człowieka, a w szczególności prawo do życia? 

Zgadzam się, że referendum nie powinno być przeprowadzane w stosunku do praw człowieka, ani odnośnie do prawa do życia. Ale przy takim pęknięciu społeczeństwa, jakie mamy dziś w Polsce, jeśli chce się na trwałe zagwarantować ochronę życia, to uważam, że możliwe jest dojście do tego właśnie poprzez dobrze przygotowane referendum. Oczywiście pod warunkiem, że większość 50% plus jeden zostanie osiągnięta. A patrząc na różne badania socjologiczne, taka szansa istnieje, bowiem większość Polaków opowiada się przeciwko aborcji na życzenie. Dlatego mówię o referendum. Dziś jest na to szansa, która za rok czy dwa może być znacznie mniejsza.

Adam Strzembosz – prawnik, działacz „Solidarności”, od 1989 r. podsekretarz stanu w Ministerstwie Sprawiedliwości, od 1990 r. sędzia Sądu Najwyższego, a w latach 1990-98 prezes Sądu Najwyższego. Profesor zwyczajny związany z Katolickim Uniwersytetem Lubelskim.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także