Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
„Kiedy widzisz u swojego dziecka własne słabości i dodatkowo ono przyjmuje je jako pewien wzorzec, dochodzi do trudnej konfrontacji z samym sobą. Ale z drugiej, pozytywnej strony jest to cudowny motywator, aby każdego dnia pracować nad sobą, zmieniać siebie i rozmawiać o tym ze swoim dzieckiem” – mówi w rozmowie z Siewcą Maja Kwiatkowska, żona i mama trzech synów, prezes Fundacji Malak.
Dzieci motywują do zmiany siebie
Joanna i Mirosław Haładyjowie: Do końca życia pamiętamy moment, w którym stajemy się rodzicami. To piękna, ale i bardzo wymagająca przygoda. Taka, która nas zmienia.
Maja Kwiatkowska: Tak, przede wszystkim wejście w rodzicielstwo to taki moment, kiedy moje „ja” nie jest najważniejsze. Mam małego człowieka, który jest ode mnie w stu procentach zależny, a ja jestem za niego odpowiedzialna. To ważna konfrontacja ze swoim ego. Myślę, że wielu z nas (ojców i matek) nie było na to gotowych. To całkowite oddanie, poświęcenie się. To postawienie siebie na dalszym planie.
Dla mnie trudne jest w rodzicielstwie to, że gdy patrzę na swoje dziecko, widzę siebie. Dziecko jest moim lustrem i jego zachowanie, reakcje i odpowiedzi w dużej mierze pokazują, jakim ja jestem człowiekiem. To jest chyba najtrudniejsze. Bo w momencie, kiedy widzisz to u innej osoby i wiesz, że to wynika z twojego zachowania, a dziecko przyjmuje to jako pewien wzorzec, dochodzi do trudnej konfrontacji ze swoimi słabościami. Ale z drugiej, pozytywnej strony jest to cudowny motywator, aby każdego dnia pracować nad sobą, zmieniać siebie i rozmawiać o tym ze swoim dzieckiem.
Jesteśmy atakowani obrazem idealnego rodzicielstwa
Z jakimi największymi problemami muszą mierzyć się współcześnie wg ciebie rodzice?
Myślę, że głównym problemem jest pewien wzorzec, który jest promowany kulturowo, a ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. To obraz rodzicielstwa, który jest nam sprzedawany przez reklamy, filmy i social media. Jesteśmy atakowani obrazem idealnego i pięknego (instagramowego) rodzicielstwa i ta ogromna presja, która jest na nas nakładana, jest trudna. Wszystko zależy od tego, jakimi jesteśmy ludźmi. Na pewno trudne jest zestawienie swojej rzeczywistości z tym, co mi pokazują. A ta rzeczywistość to czasami brudne włosy, pomięte ubrania i brak czasu, aby o siebie zadbać. To duże wyzwanie.
Myślę, że oczekiwania świata względem tego, co dziecko powinno mieć i umieć, też są trudne. I tu pojawia się błędne koło, bo chcemy jak najlepiej dla dziecka, ale im więcej chcemy dziecku zapewnić, tym mniej mamy dla niego czasu. Łatwo jest zagubić to, co jest najważniejsze – relacja, czas, bycie, dotyk, uśmiech. To coś, co nie ma przełożenia na żadne pieniądze. Żadne atrakcje nie zapewnią tego dziecku i to jest kolejne wyzwanie dla rodziców w świecie, w którym wszystko jest dostępne i narzucane są nam quasi potrzeby.
Udaje ci się być odporną na taką mentalność?
Ja i moja rodzina jesteśmy trochę nomadami. Mieszkaliśmy w wielu miejscach na świecie. To nas nauczyło minimalizmu i na pewno kilka razy się zastanowimy, zanim kupimy coś większego (śmiech). Jedynym naszym dużym bagażem są instrumenty, bo mamy ich całą orkiestrę. Myślę, że żyjemy w świecie, w którym rzeczy mają ogromne znaczenie. Z czasem one mogą stać się czymś ważniejszym niż relacje.
Myślisz, że ojcowie i matki mają w tych realiach równie trudno?
Nasi rodzice dorastali w czasach, gdy kulturowo było przyjęte, że ojciec zarabia, a matka jest w domu i zajmuje się dziećmi. Jesteśmy trochę pozostawieni z tym wzorcem, że głowa rodziny powinna zapewniać byt. Z drugiej strony mamy emancypację i kobiety, które zarabiają więcej od mężczyzn. Dla wielu panów może to być trudny element zgody na niezależność.
Kolejna zmiana to zmiana modelu rodzicielstwa. Dzieci idą do żłobków (bardzo szybko są oddawane do systemu). W obecnej kulturze wzorzec robienia kariery jest silny. Matka z jednej strony chciałaby być z dzieckiem, a z drugiej czuje presję, bo nie może sobie pozwolić na przerwę w robieniu kariery. Dla mnie to była naturalna decyzja, że będę z dzieckiem w domu. Z drugiej strony miałam ogromne ambicje zawodowe i łączyłam to ze sobą kosztem mojej siły i energii. Dla mnie to było ważne, aby się realizować zawodowo, ale nie rezygnować z czasu spędzonego z dzieckiem. Dochodziłam więc do takiego poziomu zmęczenia, że w obu tych sferach nie dawałam rady.
Myślę, że nasze pokolenie totalnie rozwaliło system pod kątem rodzicielstwa czy edukacji. Do końca nie wiemy, do czego to doprowadzi. Na pewno wyzwania matek i ojców są różne, ale myślę, ze obie strony mają równie trudno.
W teorii wszyscy jesteśmy mądrzy
Czym jest dla ciebie bycie mamą?
Bycie mamą to doświadczenie naturalnej bliskości człowieka, piękna, spontaniczności, czystej miłości, czegoś, co jest totalnie bezinteresowne. To jest tak czyste, gdy dziecko przychodzi do ciebie i mówi: “kocham cię, mamo”, po prostu, dlatego, że jesteś. Myślę, że ta czystość, którą dzieci mają od początku, zatraca się przez nasze błędy i złe wzorce. Dla mnie odpowiedzialność w rodzicielstwie polega na poprowadzeniu tego, co jest piękne w dziecku, tak aby nie zatraciło ono niewinności.
To, że staliśmy się rodzicami, wcale nie oznacza, że już wszystko wiemy i jesteśmy gotowi na każdą trudność. Co robić, gdy ogrom obowiązków przytłacza rodziców?
Kiedy jesteśmy młodymi rodzicami i mamy pierwsze dziecko, to absolutnie nie wiemy, co nas czeka. Uczymy się poprzez doświadczenie. Pamiętam, jak razem z moim mężem pojechaliśmy do mojej siostry, która jest ode mnie starsza o 14 lat i ma trójkę dzieci. Mieliśmy opiekować się nimi, żeby oni mogli pojechać do Rzymu.
Byliśmy tam tydzień i gdy wrócili, zrobiliśmy im wykład o tym, jakie błędy rodzicielskie popełnili i co powinni z tym zrobić. Byliśmy tacy mądrzy i śmialiśmy się z nas samych, gdy po latach przypomnieliśmy sobie tę sytuację.
W teorii wszyscy jesteśmy mądrzy, a rzeczywistość konfrontuje nas dotkliwie. W przypadku problemów ważna jest rozmowa z małżonkiem. Ważny jest też bufor osoby z zewnątrz, której możemy opowiedzieć, z czym się zmagamy. Gdy rodzic jest sam, problem wydaje mu się górą nie do przejścia. A gdy się nim podzielimy, nagle okazuje się, że damy radę. Ważne, żebyśmy potrafili przy tym zadbać o siebie. Nie ma opcji, żeby być dobrym rodzicem, kiedy nie masz siły.
Inna sprawa, że kiedy dziecko widzi matkę, która płacze lub mówi: “nie wiem”, dowiaduje się, że dorośli też mają problemy. To jest nauka człowieczeństwa. Dziecko uczy się, że może powiedzieć: “nie wiem”, “chce mi się płakać”.
Rodzic (nie)męczennik
26 lutego 2023 r. Fundacja Malak organizuje konferencję zatytułowaną “Dlaczego rodzice (nie) są męczennikami?”. Możesz powiedzieć coś więcej o tym wydarzeniu?
Konferencja odbędzie u oo. franciszkanów w Krakowie. Celem spotkania jest z jednej strony promocja książki “Akrobatyka rodzicielska” o. Adama Szustaka. Z drugiej to pretekst dla nas, by spotkać się i porozmawiać o różnych obliczach rodzicielstwa – o wyzwaniach. Chcemy pokazać nie tylko rodzicom, którzy będą obecni na spotkaniu, ale także tym, którzy myślą o rodzicielstwie, czym ono jest. Chcemy dyskutować o wyzwaniach rodzicielstwa i o tym, jak sobie z nimi radzimy. Myślę, że zostanie też poruszona kwestia edukacji.
To spotkanie będzie dla nas początkiem serii spotkań, które chcemy organizować dla rodziców i dla małżonków. Wydarzenie jest bezpłatne, a zapisów można dokonywać na stronie www.wydarzenia.fundacjamalak.pl.