“Moi rodzice byli niesłyszący, a ja nie umiem pojąć, co sprawiło, że oni podjęli się tak desperackiego kroku i zdecydowali się posłać mnie i brata do szkoły muzycznej. Kiedy pewnego dnia zapytałam mamy, dlaczego tak postąpiła, ona odpowiedziała: Największym grzechem człowieka wobec samego siebie jest zmarnować swój talent. I ja do tego ręki nie przyłożę” – wspomina w rozmowie z Siewcą aktorka i wokalistka Olga Bończyk.
Płyta bez instrumentów, za to na sześć głosów
Anna Gębalska-Berekets: Najnowszą płytę „Wracam” nagrała Pani w szafie?
Olga Bończyk: Praca nad tym albumem przebiegała w zupełnie inny sposób niż wszystkie pozostałe nagrania. Nie wynajęłam profesjonalnego studia ani realizatora. Decyzja ta miała dla mnie dodatkową zaletę, bo kiedy nie byłam w dobrej formie wokalnej mogłam odłożyć pracę na kolejny dzień.
Kupiłam odpowiedni sprzęt, mikrofon lampowy, oprogramowanie komputerowe do realizacji sesji nagraniowych i każdą wolną chwilę wykorzystywałam na nagrywanie kolejnych fraz, ścieżek i głosów. Musiałam również zadbać o dobrą akustykę pomieszczenia i do tego zdecydowanie najlepsza była otwarta szafa, a wiszące w niej miękkie ubrania doskonale wygłuszały ewentualne odbicia.
Tak nagrałam 12 piosenek na 6 głosów w jazzowych aranżacjach. Śpiewam je a cappella, czyli bez akompaniamentu instrumentów.
Pracuje pani na scenie estradowej od 38 lat. Nowym albumem wraca pani jednak do początków wokalnej kariery. Dlaczego?
Jestem w takim miejscu w życiu, gdzie zaczęłam myśleć, że pewne sprawy są już za mną. Przede mną jest jednak druga połowa i uznałam, że to dobry moment, aby podziękować tym wszystkim, którzy przyczynili się do tego, kim dziś jestem, gdzie jestem i mam to, co mam. Miałam to szczęście, że spotkałam ludzi, którzy mnie zauważyli i dostrzegli mój potencjał.
Pamiętam, jak po zdaniu matury dostałam się do wrocławskiego zespołu gospelowego Spirituals Singers Band, który w tamtym czasie był jedną z najbardziej liczących się formacji wokalno-jazzowych w Polsce i w Europie. Twórcą zespołu i jego liderem był Włodzimierz Szomański. Dzięki niemu mogłam spełnić marzenia o występowaniu na profesjonalnej scenie. Nauczyłam się dobrego gustu i stylu muzycznego. Po zakończeniu naszej współpracy marzyłam o tym, aby kiedyś wrócić do śpiewania wielogłosowego.
Olga Bończyk: “rodzice dali mi spełniać marzenia”
Sięga pani pamięcią do dzieciństwa i wspomina dom rodzinny. Jaki on był?
Zawsze będzie to taki dom, za którym będę tęsknić, zwłaszcza że moi rodzice już nie żyją. Mama odeszła, kiedy miałam 18 lat, a tata zmarł 24 lata temu. Tęsknota za nimi jest o tyle silniejsza, że nie mogli oni w pełni skonsumować ogromnej determinacji i poświęcenia, które ofiarowali mi i mojemu bratu, abyśmy mogli spełnić swoje marzenia.
W domu rodzinnym dźwięki nie rozbrzmiewały. Rodzice byli niesłyszący, a ja nie umiem pojąć, co sprawiło, że oni podjęli się tak desperackiego kroku i zdecydowali się posłać nas do szkoły muzycznej. Kiedy pewnego dnia zapytałam mamy, dlaczego tak postąpiła, ona odpowiedziała: „Największym grzechem człowieka wobec samego siebie jest zmarnować swój talent. I ja do tego ręki nie przyłożę”. Miała też drugą ulubioną sentencję, którą lubiła powtarzać: „Skoro pan Bóg dał mi takie dzieciaki, to nie ja będę zmieniała boski plan”.
Ogromnie dużo im zawdzięczam, a dom rodzinny będzie dla mnie miejscem idealnym, w którym tak naprawdę wszystko się zaczęło.
Olga Bończyk: “moje talenty to przywilej od Boga”
Wokalistka, aktorka, ale i autorka pięknych obrazów – Bóg obdarzył panią wieloma talentami. Czuje pani Jego opiekę?
Zawsze uważałam, że przychodzimy na świat z jakiegoś powodu, i że zawsze jest Ktoś, kto się nami opiekuje i jest naszym dobrym doradcą.
Jest taka piękna opowieść, do której lubię wracać. Jej tytuł to „Ślady na piasku”. Pewien człowiek szedł brzegiem morza z Panem oglądając na ekranie nieba całą przeszłość swojego życia. Po każdym z minionych dni zostawały na piasku dwa ślady: jego i Pana. Czasem jednak widział tylko jeden ślad odciśnięty w najcięższych dniach życia. I rzekł: „Panie, postanowiłem iść zawsze z Tobą. Przyrzekłeś być zawsze ze mną. Czemu zatem zostawiłeś mnie samego wtedy, gdy mi było tak ciężko?” Odrzekł mu Pan: „Wiesz synu, że Cię kocham i nigdy Cię nie opuściłem. W te dni, gdy widziałeś jeden tylko ślad, Ja niosłem Ciebie na moich ramionach.”
Piękna!
Natura człowieka jest taka, że mamy przeświadczenie, że idziemy przez życie sami i musimy wiele spraw i problemów dźwigać na swoich plecach. A tak nie jest.
Wierzy pani w Bożą Opatrzność?
Nie jesteśmy na tym świecie zupełnie sami. Ktoś nas wspiera w trudnych chwilach, bierze na ręce i przenosi przez te najtrudniejsze chwile, cieszy się, kiedy jest nam dobrze i jesteśmy szczęśliwi. Wierzę, że ten Ktoś ma absolutnie bardzo ważną rolę w życiu każdego człowieka, moim również.
Wiara motywuje panią do pracy twórczej?
Wierzę, że zostałam obdarzona wieloma talentami i to jest przywilej, który otrzymałam od Boga w momencie narodzin. Mam jednak przekonanie, że to w moich rękach jest rozwijanie talentów i umiejętności. Jestem odpowiedzialna za to, aby te dary stały się siłą i żebym potrafiła wypełnić to powołanie, z którym przyszłam na świat.
Olga Bończyk: „Nigdy nie szłam za modą”
Jesteśmy ludźmi, którzy są odpowiedzialni za swoje czyny…
Bóg nie odpowiada za nasze niepowodzenia oraz krzywdy, które wyrządzamy drugiemu człowiekowi. To zawsze są indywidualne wybory. Obwinianie Go za wszystko, co robimy, jest nieuczciwe, egoistyczne i bardzo wygodne. On nas powołał na ten świat, dał każdemu z nas rozum, poczucie sprawczości, wszelkie materiały i wiedzę, abyśmy mogli być dobrymi ludźmi. To od nas zależy, czy tak się stanie.
Inspiracją dla mnie jest to, w co mnie wyposażył i z czego mogę korzystać. Staram się żyć odpowiedzialnie, tak aby Bóg i rodzice byli ze mnie dumni, abym czuła spokój serca. Mam nadzieję, że na końcu mojej ziemskiej drogi, kiedy przyjdzie mi się rozliczyć z Panem Bogiem odnośnie tego, co zrobiłam w życiu, On powie: „Olga, wykonałaś dobrą robotę!”.
Autentyczność i życie w zgodzie z sobą jest dla pani bardzo ważne. Mówi pani, że nie warto chodzić na skróty.
Nigdy nie szłam za obowiązującymi modami, z których mogłabym otrzymać jakieś wymierne korzyści lub duże pieniądze. Cenię sobie prawdę i uczciwość. Wierzę, że bycie dobrym, żyjącym według wartości człowiekiem, ma sens (uśmiech).
Czuje się pani spełnioną kobietą?
W moim życiu zdarzają się porażki czy trudne chwile, ale zamieniam je zawsze na coś pozytywnego. Wierzę, że po złym dniu, przychodzi ten dobry. Dzięki rodzicom mogę się rozwijać i być tym, kim jestem.
Wiem, że nie każdy ma szansę, aby spełniać się zawodowo i osobiście, a ja, mimo tak wielu trudności, dostałam taką przestrzeń. To dowód na to, że nie konkretne miejsce czyni możliwości, ale to od nas zależy, czy będziemy chcieli coś zrobić, aby poczuć się szczęśliwymi i spełnionymi.
Wyzwania i nowa płyta Olgi Bończyk
Jak wg pani można znaleźć to szczęście i czerpać radość z życia?
Nie mam żadnej recepty, jak to osiągnąć. Myślę, że trzeba dojść w życiu do takiego momentu, że to się po prostu czuje. A ja dochodziłam do tego wiele lat, aż pozytywne myślenie i radość z życia „wdrukowałam” w swoje serce (uśmiech). Kocham swoje życie, bo ono jest bezcenne. Potrafię też cieszyć się z tego, co mam.
Jakie wyzwania przed panią?
Jestem w trakcie nagrywania kolejnej płyty, tym razem z Filipem Siejką, siostrzeńcem Piotra Figla, kompozytora takich piosenek jak „Powrócisz tu” w wykonaniu Ireny Santor czy „To był świat”, którą śpiewała Urszula Sipińska. To będą piękne utwory, w zupełnie nowych aranżacjach, które mam nadzieję spodobają się publiczności. Wkrótce będę mogła pochwalić się również nowym singlem.
Olga Bończyk – polska aktorka telewizyjna, filmowa i dubbingowa, a także utalentowana wokalistka jazzowa. Niedawno wydała nową płytę „Wracam”, na której śpiewa aż sześcioma głosami. Album jest ukłonem wobec początków jej artystycznej kariery oraz czasów dzieciństwa.
Fot. Bartek Maciejewski