Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów\
Rzadko miewam okazję do wynurzenia się z domowej codzienności, by wyjść sama “na miasto”. Niedawno szczęśliwie się udało, ale była to słodko-gorzka wyprawa. Radość z odpoczynku była oczywista. Przerosła mnie jednak skala zjawiska pod tytułem “ludzie w smartfonach”. To była ta smutniejsza część wieczoru.
Idealny prezent dla „multimatki”
Jeśli ktoś z was ma dylemat, co ofiarować wielodzietnej matce (chociaż prezent ten sprawdzi się u każdej mamusi) podpowiadam, że idealnym prezentem jest czas. Lawirując między całą gamą obowiązków jako gospodynie naszych ognisk domowych, dokonujemy czasem prawie cudów, niczym Jezus w Kanie. Robimy dwudaniowy obiad z niczego, projektujemy stroje karnawałowe z dostępnej garderoby i rozwiązujemy konflikty dzieci o randze prawie państwowej.
Są jednak – nawet dla nas – sprawy nieosiągalne, bo nawet najlepsza organizatorka nie potrafi wydłużyć doby i rozmnożyć minut w godzinie. Co za tym idzie, zazwyczaj w deficycie czasowym zamknięty jest nasz odpoczynek – chwile na nasze przyjemności, czas wolny od prozy codzienności.
Odizolowani od świata
Taką wolność zapakowaną w bilet do teatru dostałam od mojej siostry, która – nie wiem w jaki sposób – zawsze bezbłędnie odgaduje moje potrzeby.
Postanowiłam dotrzeć w umówione miejsce korzystając z komunikacji miejskiej. Pisałam wam już kiedyś, że uwielbiam obserwować ludzi. Kocham to, że są tak różni, niesamowici. Podróż ta dawała mi więc okazję na jakieś nowe spostrzeżenia, może ciekawe interakcje. Zasiadłam więc na miejscu będącym moim punktem obserwacyjnym i zaczęłam się rozglądać – najdyskretniej, jak potrafię.
Kilka osób w autobusie i… wszystkie oczy utkwione w smartfonach. Pochylone nad ekranami, skupione, bez emocji, u niektórych słuchawki na uszach. Miałam wrażenie, że wszyscy są odizolowani, jakoś nieobecni. Resztę drogi spędziłam wpatrzona w okno autobusu. Gdy z niego wysiadłam, widoki niewiele się zmieniły. Po ulicach szli – zdawać się mogło – ci sami ludzie, dalej wpatrzeni w ekrany, oddzieleni od świata słuchawkami. Oczywiście nie wszyscy, ale proporcje mnie zaskoczyły.
Do zakochania jeden „klik”
W teatrze relaks. Nikt nie zwracał się do mnie per „mamo”. Komedyjka lekka, niewymagająca – chwilo trwaj. Przede mną usiadła młodziutka para. Sytuacja wyglądała na randkę. Cudownie, że młodzi ludzie wybierają taką formę randkowania. Przez chwilkę pomyślałam, że już dawno z Andrzejem nie byliśmy na jakimś spektaklu. Trzeba będzie nadrobić… ale do rzeczy. Przerwa między aktami, mimochodem spojrzałam na zakochanych, a oni osobno. No nie – nie pokłócili się. Po prostu każde było zatopione w swoim telefonie. Zrobiło mi się zwyczajnie smutno.
Czas na refleksje
Gdy wróciłam do domu, nie mogłam przestać myśleć, dlaczego tak się dzieje, że zamykamy się w smartfonach. Dlaczego relacje budujemy w formacie wirtualnym i nawet świat realny musi non stop przeplatać się ze smart-przestrzenią? Dlaczego nie chcemy pobyć po prostu ze sobą i nawet zwyczajnie się ponudzić?
Wiem, że funkcjonowanie w dzisiejszych czasach nierozerwalnie związane jest z korzystaniem z przestrzeni internetowej. Wszak sama w niej jakoś jestem. Ale czy nie zaczyna ona rządzić naszym życiem? Czy naprawdę musi tak być?
Nie mam gotowych odpowiedzi. Nie chcę też, by mój tekst był odbierany jako kamień rzucany w kogokolwiek, bo musiałabym być ostatnią, która po niego sięgnie. Byłabym jednak zachwycona, wiedząc, że tych parę słów jest dla ciebie motywacją do refleksji, tematem do przemyślenia, argumentem za choćby ponudzeniem się w rodzinnym gronie.