„Co rusz słyszę jeszcze w konfesjonale lub w towarzyszeniu duchowym o specyficznym poczuciu winy niektórych małżonków. Chodzi o współżycie seksualne lub przejawy seksualnej czułości, które kończy się orgazmem, ale nie jest, jak to niektórzy ujmują, „po Bożemu”, czyli nie prowadzi do zapłodnienia lub w ogóle nie kończy się w narządach rodnych kobiety. Niektórzy katują się tym niepomiernie. Tego się ponoć wciąż naucza i zapomina, że miłość, a nie przepisy i jakieś prawo, jest nadrzędną „zasadą” regulującą życie małżeńskie” – pisze w jednym z postów na swoim profilu facebookowym jezuita o. Dariusz Piórkowski.
Duchowni ekspertami od współżycia?
Zakonnik uważa, że zajmowanie się przez spowiedników szczegółami współżycia „jak, gdzie i po co ociera się o jakiś rodzaj obsesji i niepotrzebnie budzi poczucie winy”. Jak pisze, jest to dramatyczne, że świeccy nie mają się wtrącać w życie hierarchii, ale za to duchowni dokładnie wiedzą, jak ma wyglądać życie seksualne wierzących. Wpis o. Piórkowskiego wywołał duże poruszenie wśród czytelników, wyrażające się m.in. w liczbie ponad 500 komentarzy.

Czytaj także: Jak rozmawiać z dziećmi o seksie? Rozmowa z seksuologiem
„Ludzie Kościoła często się mylili w odniesieniu do seksu”
Zakonnik podkreśla, że w Katechizmie Kościoła Katolickiego czy encyklice „Humanae vitae” nie znajduje nic o tym, w jaki sposób dokładnie ma wyglądać współżycie seksualne. Zaznacza także, przywołując konkretne wypowiedzi, że „nie wszystko co różni ludzie Kościoła głosili i głoszą nadal w odniesieniu do seksualności jest słuszne. Czasem powtarza się rzeczy, które w świetle dzisiejszej wiedzy, rozwoju rozumienia małżeństwa i ludzkiej seksualności, są nie tylko archaiczne, ale czasem nawet śmieszne”.