Przejdź do treści

Te zasady to fundament wychowania. „Sposoby są wtórne” [rozmowa]

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

„Mam wielkie zaufanie do rodziców, którzy przestrzegają wspomnianych zasad. Rodzice mają potencjał do wychowywania dzieci, co niekoniecznie zawsze oznacza kompetencje. Nie jest źle, kiedy się jeszcze starają czegoś dowiedzieć, poduczyć. Ale myślę, że bardzo wiele rodzice mają jednak dane i jeżeli mają zaufanie do siły swojej relacji, takiej pozytywnej, rodzinnej, to z wieloma trudnościami sobie poradzą” – mówi Katarzyna Olbrycht, profesor pedagogiki Uniwersytetu Śląskiego, z którą rozmawia Agnieszka Dubiel.

Wychowanie to nie kontrola

Agnieszka Dubiel: Od wielu lat zajmuje się Pani, naukowo i jako instruktor harcerski, wychowaniem młodzieży. Jaki jest najlepszy, skuteczny sposób na wychowanie?

Prof. Katarzyna Olbrycht: Na to pytanie nie ma uniwersalnych odpowiedzi, które by pasowały do każdej rodziny czy do każdego dziecka. Im większa jest wiedza pedagogiczna, tym większa pewność, że nie ma gotowych recept, które by działały, tak jak w przypadku jakichś technicznych mechanizmów – i może bardzo dobrze. My nie jesteśmy maszynami. Natomiast jeżeli w ogóle można by szukać odpowiedzi, to w zupełnie podstawowych zasadach, które są punktem wyjścia i oparciem.

Z czego więc wynika mnogość poradników na temat wychowania dzieci?

Z zaufania do wszelkiego typu poradnictwa. Im bardziej ludzie czują się niepewni i sięgają po takie pomoce, tym chętniej rynek na to reaguje. Myślę, że ten niepokój bierze się z nastawienia, że można wszystko kontrolować. Że jeśli człowiek się bardzo postara i sięgnie do wszystkich możliwych źródeł, pozna sposoby, to będzie w stanie kontrolować świat naokoło, innych ludzi i siebie. Życie udowadnia, że to nie jest dobra droga.

Zasady wychowania ważniejsze niż metody

Ale jeżeli zrezygnujemy z tych gotowych metod, z tych sposobów, to co nam zostanie? Czym mamy się kierować?

Dlatego wspomniałam o zasadach. Jeśli przyjmiemy je, bardzo wyraźnie i konsekwentnie, to potem metody możemy dość elastycznie dobierać i zmieniać.

Pierwszą zasadą jest uznanie, że dziecko jest osobą. Zupełnie odrębną, niepowtarzalną, która ma swoją godność, drogę życiową, ma jakieś możliwości, których my nie jesteśmy w stanie do końca przewidzieć. Wszystko, co możemy zrobić, to stworzyć takie warunki, takie środowisko, żeby te potencjalne możliwości się rozwinęły.

Druga zasada mówi, że dziecko musi być otaczane miłością – przede wszystkim miłością rodziców. Wzajemna miłość rodziców jest podstawą. Pełna rodzina jest kluczem i najsilniejszym instrumentem wychowania. Im lepsza jest relacja między rodzicami, tym lepszą daje perspektywę rozwojową dla dziecka.

Trzecia zasada to zaufanie, że każde dziecko ma w sobie jakiś pozytywny potencjał, ma swoją przyszłą rolę. Do pewnego momentu trzeba je bardzo wspierać, budować mu warunki do tego, żeby się rozwijało, ale potem trzeba je zacząć obdarzać rosnącym zaufaniem. Po to, żeby ono mogło zostać człowiekiem wolnym. Nie własnością rodziny, pracodawcy czy społeczeństwa, ale ma być istotą wolną. To zaufanie powinno zaczynać się już od małego dziecka.

Z zaufaniem wiąże się kolejna zasada: wiara w to, że człowiek może coś dobrego zrobić, niezależnie od tego, jaki jest trudny (a przeciętne dziecko jest na różne sposoby „trudne”), czy jakie ma zdolności. Rodzina jest takim miejscem, gdzie każdy powinien czuć, że inni w niego wierzą, że może być dobry i może sobie poradzić z życiem.

Jak widać, zasady te tworzą całość, która bardziej może przypomina charakterystykę miejsca, jakim jest rodzina, niż sposoby.

Kluczem jest wytrwałość

Czyli tworzymy tylko warunki, a sposoby i metody wybieramy na bieżąco. Jak wobec tego uniknąć porażki wychowawczej?

Moim zdaniem porażką rodzica jest brak wytrwałości w respektowaniu zasad, jeżeli np. zniechęca się tym, że nie widzi doraźnego, konkretnego efektu w postaci zmiany zachowania u dziecka.

Sukcesem, a więc czymś więcej niż brakiem porażki, nie jest to, że wychowamy dziecko idealne. Nie da się wychować dziecka idealnego, bo dziecko nie jest mechanizmem. Dziecko będzie, jakie będzie. Ma pewne cechy osobowości, ma zdolności. Możemy robić wszystko, żeby mądrze jego rozwojowi sprzyjać. Ale co ostatecznie z tego wyjdzie – nie wiemy. To jest droga naszego dziecka i musimy to przyjąć, jeżeli nie chcemy go potraktować jako przedmiotu czy własności rodziców, którą trzeba bezwzględnie korygować.

Sukcesem jest umiejętność zachowania zasad mimo różnych trudności. Możemy się cieszyć, jeżeli widzimy, że dziecko idzie w życie, ucząc się tego samego, co te zasady mówią: traktowania drugiego człowieka z szacunkiem, akceptowania innych w sposób, które jednocześnie daje zaufanie, wymagania połączonego z miłością. Ja tylko na tej skali widziałabym sukces i porażkę.

Wszystko w wolności

Wychowujemy dziecko w kierunku jakichś wartości, które wyznajemy. A ono potem dorasta i mówi, że chce żyć inaczej. Czy można tego uniknąć?

Myślę, że nie. To jest też kwestia bardzo indywidualna, właściwie niemożliwa do przewidzenia, ponieważ nie wiemy, w którym momencie to dziecko zaczyna myśleć po swojemu. A my przecież chcemy, żeby ono dorastało, to znaczy, żeby zaczęło myśleć na własną odpowiedzialność.

Porażką jest, gdy rodzice zaczynają przedstawiać postawy i wybory dziecka jako warunek akceptacji: „jeśli będziesz robić i uważać tak, jak my, to jesteś członkiem naszej rodziny; jeśli nie – zrywamy z tobą kontakty”. Myślę, że to jest największa porażka, ponieważ rodzina musi być tym miejscem, gdzie człowiek jest bezwarunkowo akceptowany.

Drugą, równie ważną porażką, byłaby rezygnacja z własnych wartości, próba zachowywania się bardziej kompromisowo. Postępowanie w sposób nie tak radykalny, jak do tej pory, bo to zbyt trudne dla tej dorastającej osoby. Nie. Jeżeli zależy nam, żeby nasz system wartości był dla dziecka punktem odniesienia, to on musi być cały czas czytelny. Ponieważ wartość jest wtedy prawdziwą, ważną wartością, jeżeli człowiek jest jej wierny, niezależnie od reakcji, z jaką się spotyka.

Nawet jeśli dziecko jest już w innym miejscu, nie w domu, to ma ten nasz system wartości „z tyłu głowy”. Zawsze może się do niego odwołać, próbować zrozumieć, zawsze może go w pewnym momencie z własnej woli wybrać. Ono musi przejść przez ten etap, bo na tym polega dorastanie. Kiedy tak się dzieje, nie można zmieniać rozmowy w perswazję, w jakiś ukryty nacisk. Ale nie można też rezygnować z wyjaśniania swojej postawy, żeby było wiadomo, dlaczego uznajemy coś za wartościowe i tego się w życiu trzymamy.

Muszę powiedzieć, że Pani podejście daje dużą wolność rodzicom…

Ja mam bardzo wielkie zaufanie do rodziców, którzy przestrzegają wspomnianych zasad. Rodzice z całą pewnością mają daną jakąś łaskę, mają potencjał do wychowywania dzieci, co niekoniecznie zawsze oznacza kompetencje. Nie jest źle, kiedy się jeszcze starają czegoś dowiedzieć, poduczyć. Ale myślę, że bardzo wiele rodzice mają jednak dane i jeżeli mają zaufanie do siły swojej relacji, takiej pozytywnej, rodzinnej, to z wieloma trudnościami sobie poradzą.

(Więcej o kompetencjach rodzicielskich, ich specyfice, zasadach i metodach nabywania dowiesz się na naszym I Ogólnopolskim Kongresie „Wiara. Edukacja. Wychowanie”, który już 25 marca odbędzie się w naszej Szkole Siewcy w Luboniu. Pod linkiem znajdziesz więcej szczegółów i zapiszesz się do udziału stacjonarnego lub online.)

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także