Ta technika przeżywa obecnie renesans. Dla wielu jest prawdziwym objawieniem, choć tak naprawdę nie ma w niej niczego (aż tak) rewolucyjnego. Znamy ją od tysięcy lat. Praktykowały ją nasze mamy, babcie i prababcie. Dziś o tym, dlaczego ucząc swoje dzieci, warto sięgnąć po storytelling, czyli sztukę opowiadania historii.
Każdy rodzic był kiedyś storytellerem
Był nim i nawet o tym nie wie. Każdy rodzic opowiadał przecież kiedyś komuś jakiś dowcip. A jeśli nie opowiadał, to z pewnością słyszał kiedyś jakiś żart. Jeśli humorystyczny tekst był naprawdę dobry, wtedy zapadał w pamięć z niezwykłą siłą.
Kiedy rodzi się dziecko, mama i tata również posiłkują się storytellingiem, by osiągnąć różnego rodzaju cele. Zaczyna się od prostych piosenek o kotku, który wszedł na płotek. Potem przychodzą zaimprowizowane historie, a na koniec, kiedy dziecko jest już bardziej dojrzałe, rodzice zapraszają je do świata literackich bajek. Do opowieści, które pod płaszczykiem emocjonujących historii – przemycają lekcje życia.
Czy storytelling działa w wychowaniu?
Naukowcy powołujący się na różnego rodzaju badania i odwołujący się do spraw związanych z ludzką fizjologią (konkretnie: do gospodarki hormonalnej) – twierdzą, że storytelling pomaga nam między innymi dłużej zapamiętać informacje.
Nie jestem naukowcem, jestem praktykiem. Od ponad 12 lat używam storytellingu w swojej pracy. Od niedawna korzystam z niego, ucząc dzieci za pomocą bajek edukacyjnych.
Storytelling sprawia, że jestem w stanie utrzymać uwagę czytelnika od początku do końca tekstu (co swoją drogą jest dziś bardzo trudne, bo media społecznościowe przyzwyczaiły nas do krótkich form, do szybkich dopaminowych strzałów, które wprawiają nasz mózg w stan ekstazy).
Utrzymanie uwagi i zapamiętywanie informacji jest w tym przypadku możliwe, ponieważ storytelling bazuje na naszych emocjach. I to właśnie w wywoływaniu emocji tkwi cała tajemnica tej pradawnej techniki.
Podoba ci się to, co robimy? Wesprzyj nas 🙂
Storytelling w edukacji domowej
Dlaczego storytelling jest skutecznym narzędziem edukacyjnym? Ponieważ zmusza odbiorcę do zaangażowania się w opowiadaną historię. Dzięki emocjom dziecko przyswaja daną treść o wiele skuteczniej i zapamiętuje ją na dłużej. Przy dobrych wiatrach jest w stanie zapamiętać ją nawet na zawsze.
Dlatego też jestem absolutnie przekonany, że naukę niemal wszystkich szkolnych przedmiotów można byłoby wzbogacić mniejszą lub większą dawką storytellingu. Jestem pewien, że odbyłoby się to z korzyścią dla wszystkich.
Dla uczniów, którzy uczyliby się, nie czując w ogóle, że to robią – i dla nauczycieli, którzy mieliby o wiele większą frajdę z przekazywania wiedzy.
Czytaj także: Praca i czas dla dzieci – moje sposoby, by to ułożyć
Storytelling – jak to zrobić na lekcjach?
Storytelling to gra wyobraźni, dlatego tak często pojawia się w nim fraza, która może ci pomóc ruszyć z miejsca. Mam tu na myśli frazę „wyobraź sobie, że”.
Wystarczy zachęcić dziecko, by wyobraziło sobie, że wciela się w jakąś postać, a reszta naszej opowieści ułoży się niemalże sama. Oto kilka przykładów:
Lekcja historii
Wyobraź sobie, że jesteś astronautą, który za chwilę wejdzie do ogromnej rakiety lecącej na Księżyc. Jest rok 1969 i za kilka dni będziesz pierwszym człowiekiem, który tego dokona. Rakieta startuje. Cały świat wstrzymuje oddech. Lecisz, lecisz, lecisz… Srebrny glob jest coraz bliżej. W końcu jest dosłownie na wyciągnięcie ręki. Już masz wyjść na zewnątrz, kiedy nagle zmieniasz zdanie. Zamykasz właz i zarządzasz powrót na Ziemię.
Jesteś amerykańskim astronautą. Wiesz, że twój kraj prowadzi szalony wyścig z ZSRR o palmę pierwszeństwa w podboju kosmosu. Chcesz dowiedzieć się, co stałoby się w USA i ZSRR, kiedy wróciłbyś na Ziemię i wyszłoby na jaw, że w ostatniej chwili postanowiłeś nie pospacerować po powierzchni Księżyca?
Lekcja biologii
Wyobraź sobie, że jesteś wirusem grypy hiszpanki. Marzysz o wielkiej sławie, najlepiej międzynarodowej. Jest rok 1918 i wiesz, że ludzie nie wynaleźli jeszcze mikroskopów, przez które można obserwować wirusy. Jesteś więc zupełnie niewykrywalny. Co więcej, w 1918 roku ludzie średnio dbają o higienę, a wielu z nich jest osłabionych kończącą się wojną światową. Masz więc wszystko, by wywołać zamieszanie na skalę światową. Co robisz, żeby tak się stało? Zabijasz każdego, kogo dopadniesz? Czy może zarażasz lekko, jak niegroźnym katarem? Chcesz dowiedzieć się, co zrobił wtedy prawdziwy wirus i dlaczego postąpił właśnie tak?
Lekcja matematyki
Wyobraź sobie, że jesteś liczbą naturalną. Zwykłą jedynką, siódemką albo dwudziestką. Żyjesz sobie w wielkiej rodzinie liczb naturalnych. Twoja rodzina jest tak duża, że nikt na świecie nie wie, jak nazywają się wszyscy jej członkowie. Jest ich… nieskończenie wiele! Pewnego dnia, jedząc twardego suchara, łamiesz kawałek zęba. Biegniesz do swoich rodziców, żeby im o tym opowiedzieć.
– Mamo, tato, złamał mi się ząb.
– Cały?
– Nie.
– Jak to możliwe?
– Kawałek.
– Nie ma przecież czegoś takiego jak „kawałek”. W naszym świecie wszystko jest całe. Są całe jabłka, całe chleby, całe samochody.
– A mi ułamał się… ułamek zęba.
– Ułamek? A cóż to takiego, moje dziecko?
Storytelling w nauce języka polskiego
Na koniec chciałbym Ci pokazać storytelling w akcji. Swego czasu napisałem bajkę uczącą dzieci podstaw gramatyki języka polskiego. Jej bohaterami uczyniłem wszystkie części mowy. Poniżej przykład tego, w jaki sposób emocjonująca opowieść pomaga najmłodszym zapamiętać, na jakie pytania odpowiada przymiotnik:
Cóż to była za kraina!
Rzekami płynął miód, a z kranów ciekło świeże mleko. Znudzone ryby posuwały się leniwie w stronę morza, kosztując złocistej słodyczy. Ludzie kąpali się w kryształowych wannach wypełnionych białym płynem. Drzewa rodziły owoce przez cały rok, nawet zimą. Warzywa na wyścigi wyskakiwały z grządek do wiklinowych koszyków.
Pogoda była delikatna jak ptasi puch. Chmury z góry przepraszały za zbyt grube krople,
pioruny uderzały cicho w niezamieszkane połacie terenu, a wiatr skrupulatnie przestrzegał znaków z ograniczeniem prędkości.
W samym środku tej krainy stał zamek, w którym mieszkał król Przymiotnik Pierwszy Wielki ze swoją córką i całym dworem. I to właśnie ten człowiek sprawił, że baśniowy raj zamienił się w piekło.
Jak do tego doszło?
Pewnego dnia dowiedział się od mędrca, co to znaczy być Przymiotnikiem. Od razu wydał rozkaz, żeby każdy poddany, który znajdzie się w jego pobliżu, wypowiedział jedną pochwałę na jego cześć.
Dopisał drobnym drukiem, że pochwała musi być zupełnie nowa. Jeśli ktoś powtórzy czyjeś słowo albo powie coś negatywnego pod adresem władcy – to wyląduje w wilgotnym lochu.
Król chciał być obsypywany przymiotnikami na okrągło, dlatego codziennie wychodził z zamku na obchód swojego królestwa.
– „Wspaniały!”
– „Cudowny!”
– „Niezwykły!”
– „Zjawiskowy!”
Takie brylanty raz po raz leciały w jego stronę. Czasami król zaskakiwał poddanych, pytając:
– A czyj jest ten najokazalszy zamek na świecie?
– Twój, panie!
– A która moja korona jest najdroższa?
– Ta wysadzana milionem diamentów!
Na początku było łatwo. Ale w pewnym momencie ludziom zaczęło brakować pomysłów. Dlatego uradzili, żeby dodać więcej mocy słowom, które już zostały wypowiedziane:
– „Wspanialszy niż…!”
– „Cudowniejszy niż…!”
– „Bardziej niezwykły od…!”
– „Bardziej zjawiskowy od…!”
Takie słowne fanfary towarzyszyły teraz władcy na każdym kroku. Ale i te pochwały wkrótce się wyczerpały. Ludzie sięgnęli więc po najcięższe działa. Zaczęli przyozdabiać zużyte wyrazy cząstką „naj”:
– „Najwspanialszy!”
– „Najcudowniejszy!”
– „Najbardziej niezwykły!”
– „Najbardziej zjawiskowy!”
Parę miesięcy później stało się to, czego każdy się obawiał. W słownikach zabrakło przymiotników, którymi można byłoby przywitać przechadzającego się króla. Poddani zaczęli powoli zapełniać lochy zamczyska. Nocami zza drzwi więzienia dało się słyszeć, co ludzie sądzą o swoim władcy:
– „Głupi!”
– „Okrutny!”
– „Zły!”
– „Podły!”
Kiedy wystrzelano tę drobną amunicję, sięgano po większy kaliber przymiotników:
– „Głupszy niż…!”
– „Okrutniejszy od…!”
– „Gorszy niż…!”
– „Bardziej podły niż…!”
Na koniec w powietrze wylatywały prawdziwe słowne bomby atomowe:
– „Najgłupszy!”
– „Najokrutniejszy!”
– „Najgorszy!”
– „Najpodlejszy!”
Mieszkańcy krainy przestali wychodzić z domów, żeby przypadkiem nie natknąć się na króla Przymiotnika Pierwszego Wielkiego. Aż pewnego dnia przed zamkiem pojawił się młody rycerz. Stanął pod murami i zaczął krzyczeć:
– Hej, ty!
– Do mnie mówisz, blaszany człowieku? – zdziwił się król.
– Do ciebie, ty taki, siaki i owaki!
– Że co??
– Przyjechałem poślubić twoją córkę.
– Że jak???
– Zdobędę jej rękę, nie mówiąc ani jej, ani tobie – ani jednego słowa! Ani pół przymiotnika!
– Jak masz na imię, zuchwalcze?!
– Nie powiem ci.
– Rozkazuuuu…!
– Sam zgadniesz, kiedy zacznę robić to, co zaplanowałem!
– Masz tupet! – wrzasnął Przymiotnik, nerwowo poprawiając białą perukę.
– Powiem ci więcej, choć miałem nic nie mówić.
– Nic już nie mów! Naprawdę… dość!
– Ludzie sami będą mnie obsypywać przymiotnikami. Twoimi przymiotnikami! A najwięcej ich wypowie do mnie twoja piękna córka! – roześmiał się nieznajomy.