Przejdź do treści

Felieton sytuacyjny – siódme: nie kradnij

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Z życia wzięte, codzienne sytuacje i rozmowy z dziećmi, które dają do myślenia – oto nasza seria felietonów sytuacyjnych. Do swojego małego świata zaprasza Was Paula Krych. 

Już od rana Lusia chodziła jakaś smutna. Robiła kilka podejść w moją stronę, ale gdy pytałam, co tam ode mnie chce, zbywała mnie jakąś bzdurką w stylu „trochę mi się nudzi” czy „kot się nie chce ze mną bawić”. Jako weteran Lusi nastrojów, wiedziałam, że sprawa jest głębsza i musi zostać rozwiązana, bo wcina moją ośmiolatkę od wewnątrz.  

Przy kolejnym podejściu nie dałam za wygraną i tonem pełnym stanowczej miłości powiedziałam: „Luśka mów!”. 

– Mamuś, ukradłam coś – patrzyła na mnie wielkimi, błyszczącymi oczami. 

– Co ukradłaś? – zapytałam spokojnie, jakbym pytała czy ma ochotę na coś słodkiego. 

– Bo jak byłam u cioci, związałam włosy jej gumką, nie zapytałam, chciałam oddać przed powrotem do domu, ale zapomniałam, a teraz jej nie mam, zgubiłam – wyrzuciła z siebie na jednym wdechu, dalej wpatrując się we mnie jak w jakąś wyrocznię. 

Tylko ja wiem jak ciężko było mi utrzymać powagę, na jaką zasługiwały emocje mojego dziecka. Myślę, iż fakt, że właśnie wybierałyśmy się do okradzionej cioci zmobilizował ją do wyjawienia sekretu. 

– Mamuś, ja to naprawię, przeproszę. Czy możemy odkupić po drodze gumkę? 

Ba, pewnie, że możemy – czyli problem rozwiązany. Lusi ulżyło, uśmiech powrócił na jej okrąglutką buzię. I mi ulżyło, że to tylko gumka, że nie wysadziła niczego w powietrze, nie zalała mieszkania, nie pomalowała młodszej siostry permanentnym markerem. Sami rozumiecie… 

Musiałam do tej sytuacji podejść nader poważnie – do sytuacji, która innym wydawałaby się banalną. Nie chciałam by Łucja poczuła, że jest to nieistotne, bo mogłoby to uśpić jej sumienie, a w konsekwencji dać przyzwolenie na poważniejsze przewinienia. 

Zawsze gdzieś z tyłu głowy mam przysłowie: „Czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci”. Nie chciałabym, by w dorosłym życiu Lusia miała zatartą granicę między dobrem a złem, by przez „to tylko gumka” później sięgała po „tylko” czyjś telefon lub pieniądze. Nie wyobrażam sobie, by nie szanowała czyjejś własności, tworząc podobne wymówki. By „ściągała” filmy z sieci, twierdząc, że są niczyje, by kradła w pracy w odwecie za małe zarobki lub by przywłaszczała sobie czyjąś własność intelektualną tłumacząc, że sama też byłaby w stanie to wymyślić. 

Więc summa summarum jej postawa napawała mnie dumą i dała poczucie satysfakcji z wysiłku jaki wkładamy z mężem w wychowanie dzieci. 

Ach, no i oczywiście jestem Wam winna puentę – tak samo niespodziewaną jak początek tej historii. Odkupiłyśmy gumkę. Lusia od razu pobiegła do cioci, przeprosiła najpiękniej jak tylko umiała i na ile pozwalał jej stres. Ciocia, rozbawiona, przytuliła mocno Luśkę i nie powstrzymując śmiechu powiedziała: „Ale to była Wasza gumka, kiedyś to ja ją sobie pożyczyłam”. 

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także