Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Muzyka podczas liturgii nie jest jakimś dodatkiem, muzyką tła, czy – jak to się najczęściej, niepoprawnie zresztą, mówi – „oprawą muzyczną Mszy”. Muzyka jest integralną częścią liturgii, dlatego podlega ścisłym regułom: nie po to, by czegoś ot tak zakazywać, albo coś nakazywać z powodu swojego widzimisię czy dziwnych gustów muzycznych. Nie chodzi o to, że Kościół jest zamknięty na nowości i uważa, że tylko stare jest dobre. Kościół chce po prostu troszczyć się o piękno i godność liturgii, która jest jego największym i najcenniejszym skarbem.
Co mówi Kościół o liturgicznym repertuarze?
Często zdarza się, szczególnie na mszach z udziałem dzieci, mszach „rodzinnych”, „młodzieżowych” itp., że repertuar muzyczny nie jest w pełni zgodny ze wskazaniami Kościoła. Jakie są to wskazania? Uprośćmy je do dwóch zasad:
- Śpiewy powinny być zatwierdzone przez odpowiednią władzę kościelną (umieszczone w odpowiednich śpiewnikach).
- Jeśli ktoś nie jest pewien punktu pierwszego, to przede wszystkim nie powinien wykonywać piosenek, które w swoim stylu lub z innego powodu nasuwają skojarzenia z muzyką świecką, popularną, rozrywkową.
Liturgia jest miejscem innym, niż wszystkie, wyjątkowym – i dzieci również powinny to czuć. Na mszy świętej po prostu nie śpiewa się tego, co występuje poza nią – zarówno pod względem treści, jak sposobu wykonania. To nie znaczy, że piosenki religijne są złe same w sobie. One mogą być świetnie napisane, z dobrą muzyką i bardzo pożyteczne, ale poza Eucharystią, np. na lekcji religii, katechezie, pielgrzymce, spotkaniu modlitewnym.
Przyjrzyjmy się niektórym z takich „hitów”.
Dla tych piosenek nie ma miejsca na mszy świętej
- Przepraszam Cię, Boże
Czasami zdarza się (choć chyba coraz rzadziej) używanie tej piosenki w ramach aktu pokuty na początku mszy. Nie powinno się tego robić przede wszystkim dlatego, że nie można w tekstach mszalnych dodawać niczego od siebie – w akcie pokuty nie jest przewidziany żaden śpiew oprócz „Panie, zmiłuj się nad nami”, który ma zupełnie inne znaczenie i nie może być niczym zastąpiony. Oczywiście można tej piosenki użyć na lekcji religii przy okazji omawiania aktu pokuty i tematu żalu za grzechy.
- Choć tyle żalu w nas
Podobny problem jak wyżej – tym razem przy okazji znaku pokoju. Pomijając fakt, że piosenka jest wyjątkowo bliska w swojej melodyce i rytmie muzyce rozrywkowej, przez co mocno skupia na sobie uwagę – to ustawia znak pokoju w zupełnie inny sposób, niż przewiduje to Kościół. On jest przede wszystkim znakiem pokoju pochodzącym od Chrystusa, a nie znakiem serdeczności, przyjaźni i pojednania między ludźmi (choć w pewien sposób również). Mszał nie przewiduje przy jego okazji żadnych śpiewów – powinien być wykonany raczej sprawnie i tylko wobec osób stojących blisko nas, tak aby można było przejść do ważniejszego znaku: łamania Hostii i śpiewu „Baranku Boży”.
- Hallelujah
Przeróbki tej ballady Leonarda Cohena trudno zliczyć – po polsku istnieje kilka wersji tekstu (między innymi na ślub czy I Komunię). Nic tu nie jest do obrony: oryginalnie piosenka została napisana jako niereligijny utwór, choć luźno nawiązujący do postaci Króla Dawida; powiedzieć, że nasuwa skojarzenia z muzyką rozrywkową to nic nie powiedzieć. Nie bez kozery ta piosenka powszechnie funkcjonuje jako Alleluja ze Shreka. Jest to podręcznikowy przykład tego, że nie wystarczy, aby w refrenie pojawiło się słowo „Bóg”, „Jezus”, czy wreszcie „Alleluja”, by było to usprawiedliwieniem dla wykonywania takiego utworu podczas liturgii.
- Święty uśmiechnięty (Taki duży, taki mały)
Świetna piosenka „Arki Noego”, którą poznają już kolejne pokolenia, a jednocześnie utwór, który zupełnie nie nadaje się na liturgię. Jest skoczny, ręce same składają się do gestów pokazujących różne „wymiary świętości” (czyli chudego, grubego, wysokiego, niskiego) – a tego powinno się podczas mszy świętej unikać. Natomiast na lekcji, spotkaniu, koncercie, w domu – jak najbardziej!
- Panie Jezu, zabierzemy Cię do domu
Jeszcze gdzieniegdzie można usłyszeć tę piosenkę, szczególnie podczas I Komunii Świętej. Po pierwsze, sam tekst jest niejednoznaczny teologicznie (zabierzemy Pana Jezusa do domu i „nie oddamy nikomu”), a jakby tego było mało, melodia to dokładny cytat z piosenki o… kundlu burym.