Przejdź do treści

Czy mały Jezus bywał niegrzeczny i miał katar? Poznajemy bliżej Dzieciątko

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Może nam się wydawać, że mały Jezus leżący w żłobie to najsłodsze, najukochańsze Dziecię, które nie sprawiało rodzicom żadnych problemów. Z drugiej strony dorosły Jezus był ciągle w ruchu, więc może wcześniej należał do tych dzieci, które są wszystkiego ciekawe i muszą być wszędzie – ku utrapieniu swoich rodziców. Jaka jest prawda o Bożym Dzieciątku? Spróbuje nam ją odsłonić s. Judyta Filipiak ze Zgromadzenia Sióstr Karmelitanek Dzieciątka Jezus.

Bóg i normalne dziecko jednocześnie

Małgorzata Trawka: Jaki był mały Jezus: normalny czy jednak wyjątkowy?

S. Judyta Filipiak: Aby móc cokolwiek powiedzieć o dzieciństwie Jezusa, trzeba podkreślić najpierw, że Jezus jest wcielonym Synem Bożym. Jezus jest Bogiem. Jest Synem, który od wieków był w Łonie Ojca. W określonym czasie przyjął ludzkie ciało i stał się człowiekiem – ale nigdy, ani na chwilę nie przestał być Bogiem, Drugą Osobą Trójcy Świętej. To musi być punkt wyjścia do całej naszej rozmowy, ponieważ w przeżywaniu Świąt Bożego Narodzenia bardzo łatwo może pojawić się pokusa, by jednak bardziej skupić się na ludzkim aspekcie narodzin Jezusa. Czasem nieświadomie, a może nawet w dobrej wierze, zabieramy Synowi Bożemu to, że istnieje od wieków. Niech to będzie nasz punkt wyjścia. Ta prawda niech nam towarzyszy.

Jaki więc był mały Jezus? Był wyjątkowym dzieckiem, które jednak nie wyróżniało się spośród innych. Był wyjątkowy, ponieważ był do nas podobny we wszystkim oprócz grzechu (por. Hbr 4,15), nie miał w sobie żadnej skazy, żadnego skrzywienia czy złej skłonności. Z drugiej strony był zupełnie normalny, ponieważ przeszedł wszystkie etapy rozwoju właściwe człowiekowi. Można by to zobrazować w ten sposób: mały Jezus płakał w normalnym odruchu niemowlaka, który komunikuje, że jest głodny. Ale nigdy nie płakał po to, by coś wymuszać na swoich rodzicach, albo po to, by ich próbować – nie mógł tego robić, bo nie miał w sobie skazy grzechu, która w takich sytuacjach ujawnia się nawet u małych dzieci.

Fot. archiwum s. Judyty Filipiak

Nie bez znaczenia jest też to, że Ewangelia jest bardzo powściągliwa, jeśli chodzi o dzieciństwo Jezusa. Mówimy o życiu ukrytym w Nazarecie. To ukrycie wbrew pozorom dużo mówi. Bóstwo Jezusa było zakryte, nie obnosił się nim. Nie wykorzystywał swej boskości, by wiodło Mu się lepiej. Możemy więc śmiało powiedzieć, że miał normalne życie dziecka. Rósł, płakał, przewracał się, uczył mówić…

A może w ogóle źle zadałam pytanie. Może powinnam zapytać, jaki jest mały Jezus, a nie jaki był, skoro co roku przeżywamy Jego narodzenie i modlimy się do Niego jako Dzieciątka?

Jezus był dzieckiem w czasie. Stał się dzieckiem, a potem wydoroślał. A teraz, już w swym uwielbionym ciele, jest w niebie. Jeśli modlimy się do Dzieciątka Jezus, nie próbujmy udawać, że nie wiemy, co się z Nim dalej stało, albo tego, że – jak mówiłam na początku – nie wiemy, skąd przyszedł.

Wszystkie tajemnice naszej wiary się przenikają. Wszystkie tajemnice życia naszego Zbawiciela wynikają jedna z drugiej. Ewangelię zawsze trzeba brać całościowo. Ona nigdy sobie nie przeczy. Tylko taka szeroka perspektywa pozwoli na to, by nasze uwielbienie wobec Boga Dzieciątka było prawdziwe.

Mały cud na chorobę?

Jesteśmy w sezonie chorobowym. Czy Maryja podawała Jezusowi syrop na kaszel i wycierała mu katar? A może mieli skuteczniejsze sposoby: jakąś szybką modlitwę albo mały cud?

W życiu Świętej Rodziny były cuda, ale Ewangelia nie pokazuje, że zdarzały się one za sprawą ich interwencji czy gorącej prośby. Mam tu na myśli np. cud, dzięki któremu mały Jezus uniknął śmierci z ręki Heroda, ponieważ anioł kazał Józefowi uciekać do Egiptu. Albo samo pojawienie się gwiazdy, która wskazała Mesjasza Mędrcom ze Wschodu.

Powtórzę to, co już powiedziałam: Jezus był wyjątkowym dzieckiem, które się jednak nie wyróżniało. Mógł więc mieć katar albo kaszel, bo, jak wiemy z Jego dorosłego życia, cierpienia nie unikał. Tradycja Kościoła też mówi o tym, że wszystko to, co spotkało Syna Bożego od momentu Wcielenia, miało wymiar odkupieńczy. W nabożeństwie „Droga Betlejemska”, które obejmuje 12 tajemnic dzieciństwa Jezusa, przy rozważaniu tajemnicy „Nadania Najświętszego Imienia” są słowa, które dobrze wyrażają tę prawdę:

Nie chcesz czekać aż na mękę,
Aby cierpieć, Jezu mój.
Dzieckiem, przez kapłana rękę,
Już krwi dla mnie lejesz zdrój.
Pilno Ci przez Swe cierpienie,
Dać mi szczęście i zbawienie.
Więc i ja chcę w Tobie żyć
I na wieki Twoim być!

(cały tekst nabożeństwa można znaleźć tutaj)

W takiej perspektywie chyba nie może być mowy o małym cudzie albo szybkiej modlitwie.

Objawienia Dzieciątka

Wielu świętych miało widzenie Dzieciątka Jezus. Co można o Nim powiedzieć na podstawie ich doświadczeń?  

Wydaje mi się, że punktem wspólnym tych widzeń czy objawień było to, że święci, choć widzieli Dziecię, to w duszy przeniknięci byli doświadczeniem wielkości i majestatu Boga. I znów jak refren wraca to, co mówiłam na początku – od Dzieciątka Jezus nie można oddzielić wielkości Jego Bóstwa.

A siostra ma swoją ulubioną historię związaną z objawieniami Dzieciątka?

Bardzo lubię wracać do spotkania Dzieciątka Jezus ze św. Faustyną, których zresztą miała wiele. Ale jedno szczególnie zapadło mi w serce – gdy Faustyna z prostotą pyta Dzieciątko, dlaczego właśnie w tej postaci jej się ukazuje. A Ono jej odpowiada, że dopóki się nie nauczy prostoty i pokory, to będzie z nią obcowało jako małe dziecię. Sprawa jest więc jasna. Od Dzieciątka Jezus uczyć się musimy prostoty i pokory w przyjmowaniu i okazywaniu miłości – Bogu i ludziom (Dz 335).

Mamy napisane w Ewangelii wg św. Łukasza o Bożym Dwunastolatku, że był poddany rodzicom, a następnie: „czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi” (por. Łk 2,51-52). Nie było miejsca na bunt okresu dojrzewania?

Okres dojrzewania jest czasem szukania i utwierdzania się w swojej tożsamości. Niestety, często młodzi ludzie myślą, że jedynym sposobem na to, by siebie określić, jest bunt i nieposłuszeństwo. Skłonność do nich to konsekwencja grzechu pierworodnego. Jezus go nie miał. Dlatego w Jego dojrzewaniu buntu być nie mogło. Ewangelia jednak kilka wersetów wcześniej pokazuje, jak Jezus określił swą tożsamość wobec najbliższych. Został w świątyni, bo musiał być w sprawach Ojca. Wiedział, kim jest. Nie musiał tego szukać. On to po prostu oznajmił. Jak się okazało, nawet dla Jego Świętych Rodziców było to czymś, co przekraczało ich zdolności zrozumienia.

Z Dzieciątkiem Jezus jak z własnym dzieckiem

Czy możemy adorować Dzieciątko Jezus poprzez zajmowanie się naszymi własnymi dziećmi, które często nie są takie „święte”?

Wszystko może nas prowadzić do adoracji Dzieciątka Jezus, jeśli tylko w sercu zrobimy krok głębiej i nie odbierzemy Jezusowi jego Boskości. Jeśli zajmujesz się swoimi dziećmi, możesz np. wzbudzić akt strzelisty, że teraz nakarmisz je tak, jak nakarmiłabyś samego maleńkiego Jezusa. Myślę, że serca rodziców znajdą tysiące sposobów, by przez pokorne codzienne czynności wobec dzieci, okazywać miłość Dzieciątku Jezus.

A co możemy zrobić, żeby ucieszyć Dzieciątko Jezus?

To, co cieszy każde dziecko – przede wszystkim być z Nim. Poświęcić Mu swój czas. Zająć się Nim bardziej niż sobą i swoim zmęczeniem. W duchu można Go przecież wziąć na ręce albo z czułością pocałować Jego stópki. Albo utulić do snu i po prostu patrzeć. Niezależnie od tego, ile lat ma Jezus, który staje przed oczyma naszej duszy, zawsze prosi o to samo. Jezus pragnie być przyjęty i kochany. Nic w tym dziwnego, bo to jest przecież właściwe wszystkim Dzieciom Bożym.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także