Galowy strój już czeka, tornister spakowany. Jest nowy bidon, śniadaniówka, worek i buty na zmianę. Choć dzieci jeszcze żyją wakacjami, rodzice już mają gotowy plan na kolejny rok szkolny. Nie można go przecież zmarnować. Czas odpoczynku się skończył. Trzeba wziąć się do roboty.
Czytaj także: Na początek szkoły – w obronie pantofelka i sinusa
Uczeń pracuje na cały etat
Początek września to nie tylko moment kiedy uczniowie wracają do zajęć lekcyjnych. Oni przede wszystkim wracają do kieratu obowiązków: szkoła, odrabianie prac domowych, korepetycje, zajęcia dodatkowe. Wielu, nawet tych najmłodszych, spędza poza domem często przeszło 10 godzin dziennie. Bo po szkole nie ma relaksu. Trzeba dalej się uczyć: balet, basen, karate, kolejny język obcy, robotyka, gitara, itd. Jest świetnie, jeśli dziecko rwie się do takich zajęć. Gorzej, jeśli to rodzice na siłę chcą zrobić ze sportowca – muzyka, bądź z pasjonata ślimaków – programistę.
Obserwuję, jak z roku na rok na lokalnym rynku przybywa firm które, w odpowiedzi na rodzicielskie obawy o przyszłość swoich pociech, prześcigają się w wymyślaniu warsztatów czy zajęć dla młodszych i starszych. Teraz na topie są te, które uczą jak się uczyć, mają za zadanie rozwijać inteligencję i spostrzegawczość, bo najważniejsze dziś to stworzyć człowieka sukcesu.
Mój sportowiec stresu nie ma
W szkole mojego młodszego syna już w połowie sierpnia pojawia się lista fantastycznych zajęć dodatkowych. Na wiele z proponowanych aktywności sama chętnie bym się zapisała. A mój syn nie chce. Interesuje go tylko sport. I choć wszyscy wokół trąbią, że dziś przyszłość to komputery, ja nie mogę dziecka nawet namówić, żeby pograło w Minecrafta.
Wiem, że szans na to, by został drugim Lewandowskim, raczej nie ma. Ale wiem też, że ma pasję. On się piłką zachwyca. A podobno w stanie zachwytu w mózgu dziecka uwalniane są substancje chemiczne, które ułatwiają zapamiętywanie. Aktywuje się też w tym momencie wiele sieci neuronalnych. Więc nie zmuszam do programowania. Może to przyjdzie z czasem, a może po prostu mój syn zostanie trenerem piłki nożnej.
Praktyka lepsza od teorii
Wydaje mi się, że ważne jest, by zaszczepić w dzieciach poczucie obowiązku i odpowiedzialności za siebie, a nie oczekiwać jak najlepszych ocen ze wszystkich przedmiotów. Czasami, zamiast odpytywać, jako rodzic, po raz kolejny ze znajomości prawych i lewych dopływów Wisły, wolę pokazać jak samodzielnie zrobić makaron z sosem pomidorowym albo pójść na spacer nad rzekę. Nie każdy musi być prawnikiem, lekarzem czy naukowcem. To nie jest wyznacznik szczęścia.
Łatwo zapomnieć o Bogu
Kiedyś, w czasie tzw. dzielenia się we wspólnocie małżeństw, usłyszałam od mamy czwórki małych dzieci, że jej jedynym marzeniem jest, by jej dzieci nigdy nie przestały kochać Pana Boga. Wszystko jedno, co będą w życiu robić, chciałaby, żeby to Bóg był u nich na pierwszym miejscu.
W pędzie po sukces naszych dzieci nie zapominajmy, że najważniejsze, jak mówił Janusz Korczak, jest wyzwalanie aktywności, a nie zmuszanie do niej. I nie traćmy z oczu Pana Boga. W końcu jeżeli my, rodzice, nie będziemy Mu przez nadmierne wymagania przeszkadzać, to On będzie skutecznie działał w szkolnym życiu naszych pociech.