Przejdź do treści

Przed półką z książkami… Jakie tytuły wybieram dla moich dzieci?

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

„Mamo, nudzę się”. Uwielbiam ten moment, bo mogę „legalnie” robić z dzieckiem to, co lubię najbardziej. „Poczytamy?” – proponuję natychmiast, zanim pociecha sama wymyśli lepsze zajęcie. Niemal pewna odpowiedź: „Tak! A co poczytamy?”.

Jakie książki wybieram?

Tak oto stoimy znów przed półką z książkami. W naszym domu ma ona tę dziwną właściwość, że zawsze jest za mała. A może to ja po prostu nie umiem rozstawać się z książkami? W każdym razie stoimy razem przed półką i próbujemy wybrać odpowiednią lekturę na dziś. Czego szukam?

Mam taką słabość, że z literatury najbardziej lubię tę, która jest po prostu piękna… W której język żywy i plastyczny maluje mi w wyobraźni obrazy. Dlatego też bardzo się irytuję na wszelkie nowe, uproszczone wersje baśni Andersena. U niego każdy element utworu miał swoje miejsce: opis przyrody, rytm opowieści, kolor i zapach. Nawet te fragmenty, zwykle pomijane w nowych wydaniach, które wydłużały opowieść – nawet one miały swoje ważne miejsce.

Jak na przykład dziwne historie, które kwiaty opowiadały małej Gerdzie, tylko pozornie niezwiązane z samą baśnią i wprowadzające chaos do opowieści. Przecież one ukazywały właśnie walkę, jaką dziewczynka musiała stoczyć, by nie zrezygnować z poszukiwania przyjaciela. Ciągnęły się, dłużyły, jak te dni, które dziewczyna zmarnowała w kwietnym ogrodzie… A „Brzydkie kaczątko”? Czym zaczyna się ta opowieść? Zachwytem nad letnim dniem na wsi.

Fikcja, ale o życiu

Lubię też historie prawdziwe. Niekoniecznie takie, które pochodzą z realnego świata. Grunt, że ukazują prawdę. Życie nieprzekręcone według najnowszej mody, ale niosące ze sobą nieubłagane konsekwencje ludzkich wyborów. Wybory nie muszą być zawsze dobre, a bohaterowie nieomylni – ale muszą potem zmierzyć się z konsekwencjami swych działań. I dobrze, jeśli są prawdziwi – ze swoimi słabostkami, dziwactwami nawet. Patrząc na nich uczymy się wyrozumiałości dla innych, ale też pracy nad sobą. Dlatego biorę do ręki „Muminki” albo „Kubusia Puchatka”.

„Ojcze nasz” w baśni

To ukazywanie prawdy i dobra może być ubrane w obrazy literatury nawet w kwestiach wiary. Wcale nie trzeba mówić wprost o rzeczach, które są nieuchwytne albo tak dalece niematerialne, że zwykłe słowa ich nie opiszą. Jednak „Opowieści z Narnii” posługują się tak czytelnymi obrazami, że potrafią pokazać najtrudniejsze prawdy w sposób najbardziej zrozumiały. A do tego bez pedagogicznego nadęcia. A Gerda, brnąc do pałacu Królowej Śniegu, odmawia „Ojcze nasz” i jest to zupełnie naturalne zachowanie w trudnej sytuacji.

Fundament – klasyczne wartości

Stoję przed półką, a wybierając lekturę dla dziecka, mimowolnie biorę też pod uwagę siebie. Wiem, że najlepsze książki to te, które poznało się w dzieciństwie, a w dorosłości wciąż odkrywa się na nowo. Mam jednak jedną taką, która powstała dopiero, gdy byłam dorosła i odkrywałam ją wraz z dziećmi – była więc poznawana jednocześnie oczami dziecka i dorosłego. „Baśnie z piaszczystej wyspy” Pawła Pieńkowskiego są dla mnie wspaniałym oddechem w codzienności. Z jednej strony występują w nich wróżki, syrenki i inne niesamowite stworzenia zamieszkujące nadmorskie wybrzeża. Z drugiej strony niosą ze sobą proste, ponadczasowe prawdy, ciepło i głębokie relacje międzyludzkie. Zdecydowanie jest to jeden z lepszych wyborów, gdy sięga się na półkę.

Czego więc szukam w literaturze? Klasycznych wartości. Wierzę, że jeśli dzieci nauczą się rozpoznawać dobro, piękno i prawdę, to i Boga rozpoznają. Wszak On właśnie jest źródłem i pomysłodawcą tych wartości.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także