Przejdź do treści

Jakie książki podsunąć córce? Klasyka, która tworzy więź i wzmacnia wartości

← Wróć do artykułów

Dzisiejsza kultura sztucznie próbuje zacierać różnice między wychowaniem chłopców i dziewczynek. Tymczasem oni są równi, ale różni. To oczywiście nie oznacza, że mamy sztywny podział literatury zależny od płci. Uważam jednak, że są książki, które szczególnie warto polecać swoim córkom, także dlatego, żeby budować z nimi niepowtarzalną więź.

Książki dla dziewczynek na dzisiejsze czasy?

Są dwie serie książek, które najbardziej wpłynęły na mnie jako na dziewczynkę, potem nastolatkę, a teraz jako na kobietę. Pierwsza to „Jeżycjada” autorstwa Małgorzaty Musierowicz, natomiast druga to opowieść o losach Ani Shirley napisana przez Lucy Mound Montgomery. Obie książki podsunęła mi moja mama, a „Ani z Zielonego Wzgórza” zawdzięczam nawet swoje imię. Do dziś chętnie do nich wracam. 

Nieraz słyszałam opinie, że taka literatura nie przystaje już do dzisiejszych czasów, jest oderwana od problemów, z jakimi mierzą się dzisiaj nastolatki, jest staromodna i zbyt wyidealizowana. Pewnie trochę tak jest, ale mam wrażenie, że właśnie szczególnie dziś, w tych pogmatwanych, skomplikowanych czasach, nasze dzieci – nasze córki – tak bardzo potrzebują normalności, prostoty, dobrych wzorów miłości i rodziny. Dlatego warto, może samej, wrócić do książek swojej młodości i podsunąć je córkom.

Książka o rodzinie

Gdyby ktoś mnie zapytał, o czym jest wspomniana wyżej książka Małgorzaty Musierowicz, bez wahania powiedziałabym, że o rodzinie, a jeszcze ściślej – o relacjach. Myślę, że nie tylko ja, czytając kolejne tomy „Jeżycjady”, marzyłam o takiej rodzinie

Mimo różnych perypetii, czasami zabawnych, czasami trudnych, punktem stałym w fabule jest wspierająca rodzina, zielona kuchnia, gdzie zwykle czeka ciepły posiłek i ktoś, z kim można porozmawiać przy kubku herbaty. 

Mówi się, że żyjemy w czasach kryzysu rodziny. Statystyki są brutalne: w Polsce rozpada się co trzecie małżeństwo. Tu nie chodzi o zaklinanie rzeczywistości. Nie łudźmy się też, że dziewczynka, która nie miała wzoru kochających się rodziców, może oprzeć swoje szczęśliwe małżeństwo na przeczytanej kiedyś książce. Ale znam wiele osób, u których „Jeżycjada” powodowała ukłucie żalu i tęsknotę z postanowieniem: „ja też bym tak chciała”. A to już całkiem sporo.

Poczucie piękna i zwyczajna codzienność

Moja dziewięcioletnia córka przeczytała już kilka tomów „Ani z Zielonego Wzgórza”. Kiedy zapytałam, co jej się najbardziej podobało, odpowiedziała, że opisy przyrody. To było dla mnie zaskakujące, ale też bardzo budujące. 

Mogłoby się wydawać, że dzisiaj mamy już tak niski poziom skupienia i tak dużą potrzebę szybkiej akcji, że opisy w literaturze są ograniczane do niezbędnego minimum. Tymczasem obcowanie z poetyckimi opisami np. przyrody, jakie znajdziemy u L. M. Montgomery kształtują poczucie piękna. A to jest głęboko wpisane w nasze kobiece serca i warto do tego wychowywać nasze córki: do zachwytu, zatrzymania nad pięknem i do wdzięczności. Jest to bardzo cenna umiejętność szczególnie w chmurnym nastoletnim czasie, kiedy znacznie łatwiej widzieć świat w tych bardziej ponurych barwach. 

W „Jeżycjadzie” z kolei znajdziemy pochwałę codzienności i sporą dawkę zwyczajnej, dobrej mądrości życiowej, podanej niczym dobra herbata w fajansowej filiżance, bez dodatku patosu. Kiedy te najważniejsze słowa padają tak po prostu, trochę przy okazji, a jednak zapadają w serce.

Między nami kobietami…

Obie te książki pokazują też piękno relacji między kobietami. Wiadomo – w życiu bywa różnie, jako kobiety potrafimy celnie się ranić. A potrzebujemy przecież swojego wsparcia. 

Mam wrażenie, że żyjemy w czasach, kiedy wszelkie relacje ulegają spłyceniu. Kiedy spotkania na żywo są zastępowane przez dyskusje na forach internetowych, gdzie z racji bycia anonimowym łatwo jest oceniać. Mamy mnóstwo znajomych, ale trudniej angażować się w prawdziwe relacje przyjacielskie. A w popkulturze bardziej chwytliwe są tematy intryg. 

Dlatego potrzebujemy otaczać się dobrymi wzorami – żeby pokazywać naszym córkom, że przyjaźń jest piękna, że jako kobiety możemy się wspierać, cieszyć się swoimi sukcesami i dzielić smutkami i troskami.

Dla mnie zawsze piękna była przyjaźń Ani, która powiedziała:

W przyjaciołach powinniśmy szukać tego, co w nich najlepsze, i obdarzać ich tym, co w nas najlepsze. Wtedy przyjaźń będzie największym skarbem życia.

Przyjaźń w relacji mama-córka

Jestem wielką zwolenniczką wspólnego czytania z dziećmi. Także tymi, które już czytają samodzielnie. Dla mnie jest to zawsze bardzo wartościowy czas. Często wspólna lektura prowadzi potem do poważnych rozmów – tych ważnych, kobiecych, o relacjach, wspomnieniach, przeżyciach. 

Mówimy o postawie bohaterów, zachwycamy się niuansami językowymi, opisami czy poczuciem humoru, który mocno jest wpisany w obie te książki. Widzę, jak te wspólne momenty doświadczania literatury wplatają w naszą relację mamy i córki piękną nić przyjaźni. Stajemy się dla siebie jeszcze bardziej, jak mówiła Ania Shirley, „pokrewnymi duszami”.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także