Dokładnie 25 lat temu, 13 czerwca 1999 r., podczas Mszy św. odprawionej przez Jana Pawła II w Warszawie, w czasie jego pielgrzymki do Polski, miała miejsce beatyfikacja Edmunda Bojanowskiego. „Jego życie nie było łatwe: zawsze miał w nim pod górkę. (…) Jest zadziwiające, że ten wykształcony, zamożny człowiek, solidaryzował się z wieśniakami, prostym ludem, i to aż do samej śmierci. Zniżał się cicho i pokornie do najbiedniejszych z biednych, do sierot i nędzarzy” – pisze dla Vatican News ks. Paweł Malecha, postulator w procesie kanonizacyjnym bł. Edmunda Bojanowskiego.
Jan Paweł II o Edmundzie Bojanowskim
Podczas homilii w trakcie mszy beatyfikacyjnej naszego patrona Papież m.in. powiedział: „Apostolstwo miłosierdzia wypełniło (…) życie błogosławionego Edmunda Bojanowskiego. Ten wielkopolski ziemianin, obdarowany przez Boga licznymi talentami i szczególną głębią życia religijnego, mimo wątłego zdrowia, z wytrwałością, roztropnością i hojnością serca prowadził i inspirował szeroką działalność na rzecz ludu wiejskiego. Wiedziony pełnym wrażliwości rozeznaniem potrzeb, dał początek licznym dziełom wychowawczym, charytatywnym, kulturalnym i religijnym, które wspierały materialnie i moralnie rodzinę wiejską. Pozostając świeckim człowiekiem, założył dobrze w Polsce znane Zgromadzenie Sióstr Służebniczek Bogarodzicy Dziewicy Niepokalanie Poczętej. (…) Zapisał się w pamięci ludzkiej jako ‘serdecznie dobry człowiek’, który z miłości do Boga i do człowieka umiał skutecznie jednoczyć różne środowiska wokół dobra. (…) Dał wyjątkowy przykład ofiarnej i mądrej pracy dla człowieka, ojczyzny i Kościoła”.
Bojanowski miał w życiu pod górkę
Jak pisze w artykule dla Vatican News ks. Paweł Malecha, postulator w procesie kanonizacyjnym bł. Edmunda Bojanowskiego, mimo że od jego śmierci minęły już 153 lata, to jego przesłanie jest nadal aktualne, przede wszystkim dlatego, że jego aktywność bazowała najpierw na głębokiej, autentycznej religijności, wyrażającej się w głębokiej wierze i modlitwie, której każdy może się od niego uczyć. Autor przypomina, że bł. Edmund z codziennej Eucharystii i nabożeństwa do Matki Najświętszej czerpał moc do pokonywania wszelkich trudności i realizowania swoich celów. Bezgranicznie ufał i był posłuszny Bożej woli.
Jego życie nie było łatwe: zawsze miał w nim pod górkę. Chciał bawić się tak jak inne dzieci, ale choroba mu to uniemożliwiała. Chciał walczyć o niepodległość Polski, ale stan zdrowia mu na to nie pozwalał. Chciał kontynuować studia we Wrocławiu i Berlinie, ale nie mógł. Życzył dobrze założonemu przez siebie Zgromadzeniu, ale siostry nie zawsze go rozumiały i sprzeciwiały się wielokrotnie jego planom. Pragnął wreszcie zostać księdzem, ale Pan Bóg chciał inaczej. Mimo wszystko Bojanowski był wewnętrznie spokojny, gdyż zdawał się na wolę Bożą, która była dla niego źródłem mocy i pokoju. Uważał, że należy robić to, co jest w naszej mocy, resztę zaś należy zostawić staraniu Bożej Opatrzności i zaufać jak dziecko Matce Najświętszej.
Czytaj także: Fundacja Siewca ma już 10 lat! „Zaczęło się od cudu!”
“Jako zamożny, zniżał się do najbiedniejszych”
Następnym rysem duchowości Edmunda była jego litość wobec ludzkiej biedy, która przeradzała się w świadczenie miłosierdzia wobec bliźnich. Jest zadziwiające, że ten wykształcony, zamożny człowiek, solidaryzował się z wieśniakami, prostym ludem, i to aż do samej śmierci. Zniżał się cicho i pokornie do najbiedniejszych z biednych, do sierot i nędzarzy. To współczucie w cierpieniu, litość wyzwalająca miłosierdzie rozciągały się u niego na cały otaczający świat. I co ciekawe – nie użalał się nad sobą, mimo doświadczenia uciążliwej choroby.
Głośno mówił o zagrożeniach
„Kolejnym rysem duchowości naszego bohatera była wyjątkowa miłość do Kościoła i narodu, której współczesnym Polakom coraz bardziej brakuje” – pisze ks. Malecha. Podkreśla, że Bojanowski był człowiekiem świeckim, ale całą swoją działalność rozwijał w klimacie szacunku i miłości do duchowieństwa, nie czując się równocześnie poddanym kleru. Wielokrotnie też chwalił ofiarność narodu polskiego, ale także miał odwagę być krytycznym wobec tego wszystkiego, co szkodziło duchowi polskiemu. O jego umiłowaniu Ojczyzny świadczą nie tylko jego czyny, ale także zapiski – przede wszystkim z jego „Dziennika”.
Integralne wychowanie Bojanowskiego jako antidotum na dziś?
“Innym rysem osobowości Bojanowskiego jest troska o wychowanie dzieci. Jest oczywiste, że stwarzając ochronki, musiał on opracować program wychowawczy oraz różnego rodzaju gry i zabawy. We współczesnym świecie można dostrzec tendencję sprowadzania wychowania tylko do wykształcenia, do przekazywania wiadomości i umiejętności. Widoczny bywa często brak koordynacji między rodziną, szkołą, Kościołem i państwem. Propagowany bywa relatywizm moralny i relatywizm odnoszący się do podstawowych wartości życia ludzkiego. Wreszcie dzieci i młodzież są rzucane na pastwę ogromnej liczby scen antywychowawczych i takiej też propagandy w środkach masowego przekazu, zwłaszcza w telewizji i Internecie: scen gwałtu, przemocy, scen propagujących łatwe sukcesy, banalizujących problemy życia płciowego, budzących lęk itp.” – czytamy w artykule ks. Malechy.
Postulator zwraca uwagę, że w obliczu wspomnianych zagrożeń, jako ich antidotum, jawi się wizja wychowania chrześcijańskiego, które ze strony Edmunda Bojanowskiego zawsze było pojmowane w znaczeniu integralnym, czyli oddziałującym na całego człowieka.
Bojanowski wzorem zaangażowanego społecznie katolika
“W życiu i działalności Bojanowskiego uwydatnia się wreszcie w sposób bardzo wyraźny apostolstwo pierwszego zakresu, głównie w dziedzinie zaangażowania społecznego na rzecz wsi. Chodzi tutaj nie o apostolstwo zza biurka (książki, artykuły, konferencje itp.), ale o apostolstwo poprzez bezpośredni kontakt z człowiekiem. Jakże nam dzisiaj potrzeba postaci takich jak Edmund w sztuce, w polityce, w nauce, w mass mediach itp. Czyż nie jest dziwne, że w Polsce, kraju w którym większość stanowią jeszcze katolicy, propaguje się na różnych płaszczyznach życia idee niekatolickie, często wręcz pogańskie? Przykład Bojanowskiego uświadamia katolikom świeckim ich specyficzne powołanie do apostolstwa pierwszego zakresu, dręczy i pobudza sumienia oziębłych katolików, aby nie bali się swego powołania i odważnie angażowali się w szerzenie Królestwa Bożego na ziemi, aby nauka Chrystusa mogła przeniknąć poprzez ich działanie wszystkie zakresy życia, zwłaszcza aby odcisnęła swe piętno w życiu społecznym i politycznym. Kto zaś milczy i jest bierny, niewątpliwie staje się niedobrowolnie współwinnym laicyzacji życia społecznego” – pisze ks. Paweł Malecha.