Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Wspomnienie św. Cecylii (22 listopada) to okazja do refleksji, którą tak naprawdę może podjąć każdy z nas – i młodsi, i starsi – bez względu na ocenę własnych uzdolnień muzycznych. W rzeczywistości Cecylia jest nauczycielką tego, co naprawdę ważne – w Kościele i w życiu. Jest postacią historyczną, choć o wiele więcej wiemy o niej z przekazów legendarnych, niż z danych historycznych, których niemal całkowicie brakuje.
Cecylia i muzyka? Coś tu się nie zgadza…
Kult rzymskiej męczennicy sięga IV w. Rozpoczął się prawdopodobnie zaraz po jej śmierci. Mówi się często o Cecylii w kontekście chórów i schol parafialnych, również dziecięcych – ale skojarzenia z nią związane często są dalekie od tego, na co wskazuje jej życie i dostępne źródła.
Niektórzy mogą być zaskoczeni, ale Cecylia prawdopodobnie nie miała żadnego związku z muzyką. Nie więcej, niż przeciętna dziewczyna z senatorskiego rodu rzymskiego, od dziecka wychowywana w chrześcijańskiej wierze. Była więc przesiąknięta śpiewem psalmów i hymnów, ale ani nie tworzyła muzyki, ani nie była wspominana jako obdarzona niezwykłym głosem. Nie jest też autorką żadnego dzieła poświęconego muzyce. Możliwe, że nawet nie potrafiła czysto śpiewać, a jej słuch muzyczny pozostawiał wiele do życzenia. Co tu dużo kryć – fakt obrania jej za patronkę muzyki kościelnej może być przyczyną wyjątkowego śmiechu w niebie…
Cecylia patronką kościelnej muzyki… przez pomyłkę!
Dlaczego więc na obrazach przedstawia się ją z organami lub innymi instrumentami, a jej dzień świętują wszyscy muzycy kościelni, od organistów, przez dyrygentów, po chórzystów? Wszystko to za przyczyną powstałej w VIII w. antyfony o świętej męczennicy, w której opacznie zrozumiano słowa mówiące o „rozlegającym się brzmieniu” organów lub innych instrumentów. Tak naprawdę to stwierdzenie dotyczyło bezgłośnej pieśni, wydobywającej się z serca, słyszanej tylko przez Boga. Starożytne freski tak właśnie przedstawiają Cecylię – jako orantkę, czyli ze wzniesionymi rękoma do modlitwy. Słynne obrazy, które kojarzymy dziś z rzymską świętą, pochodzą z dużo późniejszych wieków.
Śpiew śpiewem… liczy się serce
Ktoś powie: w Kościele nie ma przypadków, są znaki. I jest w tym sporo racji, bo oto można na przykładzie św. Cecylii pokazać np. w katechezie, choćby domowej, co tak naprawdę się liczy: nasze serce, to, co się z niego wydobywa.
Dzieci lubią śpiewać. Muzyka jest nieodłącznym elementem zabaw w przedszkolu i pierwszych klas w szkole. Później trochę zanika, wypierana często przez muzykę popularną, której jakość jest nieraz niestety dość marna.
Muzyka jest obecna cały czas w kościołach, przez co nasze świątynie są wyjątkowym miejscem, w którym jeszcze śpiewa się tak dużo – wspólnie. Kiedyś śpiewano więcej w domach, przy pracy, ale dziś to już rzadkość. Dlatego warto dbać o wspólny śpiew w kościele, i to od najmłodszych lat.
Śpiewajmy „pieśń nową”, a nie rozrywkową
Warto też dbać o poziom tego śpiewu, w tym repertuar. Niestety zdarza się, że w czasie liturgii (szczególnie podczas tzw. mszy dziecięcych) wykonywane są piosenki, których nie powinno tam być. Nie chodzi o to, żeby czegoś na siłę zakazywać ot tak, ale o to, że kościół, szczególnie podczas mszy świętej, to miejsce inne, niż wszystkie. Muzyka też powinna odznaczać się szczególnym pięknem i wznoszeniem naszych serc ku Bogu oraz powinna być wolna od skojarzeń z muzyką świecką, rozrywkową. Jeśli melodyka i charakter tego, co dzieci śpiewają w kościele, w zasadzie nie różni się od tego, czego słuchają w internecie i podczas zabawy, to jak mają wyczuć różnicę?
Psalmista mówi, że mamy „śpiewać Panu pieśń nową” (Ps 96) – nowym sercem, nowym życiem, inaczej niż pokazuje świat. W ostateczności aż do męczeństwa – jak św. Cecylia.