Przejdź do treści

Amelka – nasza mała święta. Dzięki niej wiemy, co jest ważne

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Jakiś czas temu uczestniczyłam w pogrzebie. To było ostatnie pożegnanie małej Amelki. Dlaczego o tym piszę? Bo ten pogrzeb był inny. Podczas Mszy Świętej nie było czuć lęku i rozpaczy, ale cały kościół ogarniał nieopisany spokój. Nikt nie miał najmniejszej wątpliwości, że żegnamy świętą.

Kim jest Amelka?

Przyszła na świat w rodzinie wielodzietnej, pełnej ciepła i miłości. Jej rodzice Żaneta i Artur Grądzielewscy przygotowani byli na to, że może być chora, bo kilka lat wcześniej tę samą chorobę zdiagnozowano u jej siostry Julii. Mukolipidoza typu drugiego – choroba dotykająca jedno dziecko na milion. Dominował w nich strach, dezorientacja i poczucie niesprawiedliwości. Postanowili zrobić wszystko, by zoptymalizować rozwój Julci, wyćwiczyć, wyleczyć. Bo przecież musieli coś robić! Niestety, przy ówczesnych realiach służby zdrowia oraz braku informacji na temat tak rzadkiej choroby, mimo tak wielkich starań ze strony młodych rodziców, Julka odeszła, mając zaledwie dwa latka. Za wcześnie.

Gdy na świecie pojawiła się Amelka, Żaneta z Arturem wiedzieli, że nie uchronią jej od bólu i trudu życia z tą chorobą. Mama przytuliła maleńką i obiecała jej, że będzie najszczęśliwszym dzieckiem na świecie.

Święta Amelia

Gdy myślimy o świętych, możemy mieć w głowie obraz duchownego lub osoby zagłębionej w modlitwie. Skąd więc pomysł, że Amelia jest świętą? Pytanie to zadałam o. Filipowi Buczyńskiemu, franciszkaninowi, założycielowi i prezesowi Lubelskiego Hospicjum Małego Księcia, który obcuje na co dzień z terminalnie chorymi dziećmi. Podziela on tezę, że nieuleczalne choroby dzieci przyczyniają się do ich świętości. Jak sam mówi – sprawia to doświadczenie cierpienia, które w żaden sposób nie ma charakteru cierpienia zawinionego. Tłumaczy, że dzieci te w żaden sposób przez swój styl życia, sposób funkcjonowania, nie doprowadziły do stanu, w którym pojawiły się komórki nowotworowe, bądź inne problemy zdrowotne.

Uważam, że te dzieci są święte, bo – tak jak Kościół mówi – część z nich nie jest w stanie zaciągnąć jakiejkolwiek winy moralnej, a dziecko, które umiera bez zaciągnięcia jakiejkolwiek winy moralnej, jest święte i jest w niebie. Takie jest nauczanie Kościoła

– mówi o. Buczyński.

Amelkowe cuda

Ojciec Filip towarzyszył również Amelii w ostatnim czasie jej ziemskiego życia. Życia wypełnionego miłością i cudami. Bo, według relacji rodziców małej świętej, cudami wypełniony był ich każdy dzień. Jak tłumaczy o. Buczyński, cud to nie jest jedynie działanie sprzeczne z prawami natury. Cudem jest możliwość pomocy chorym dzieciom i ich rodzinom przez hospicjum. Cudem jest dojrzały sposób, w jaki rodziny przechodzą przez żałobę. Cudem jest zmiana, jaka zachodzi w rodzinach i otoczeniu takich dzieci.

Potwierdzają to Żaneta z Arturem, którym Amelia wywróciła cały system wartości do góry nogami. Ta mała kruszyna sprawiła, że posiadanie czegokolwiek przestało mieć dla nich znaczenie, a jedyne, co zaczęło się liczyć, to czas. Czas wypełniony wspólnym byciem. Brzmi to górnolotnie i nienamacalnie? Nic bardziej mylnego. Gdy Artur poprosił Boga o możliwość spędzania czasu z chorym dzieckiem, czując, że niewiele już im go zostało, stracił działalność i dodatkowe zajęcia, zostając z jednym etatem. To umożliwiło mu swego rodzaju urlop od wszystkiego i możliwość ciągłego przebywania z córką.

Gdy tłumaczyli dzieciom, że z powodu braku funduszy muszą zrezygnować z wakacji, Hospicjum Małego Księcia zorganizowało im cudowny wyjazd nad morze, które Amelia tak bardzo kochała. Sam fakt, że znaleźli się pod opieką hospicjum, traktują w kategorii cudu. Na tym wyjeździe spotkali siostrę zakonną z tamtejszego hospicjum, która zorganizowała kolejny pobyt nad morzem dla całej rodziny. Mimo niezachęcających prognoz, zdecydowali się pojechać. Było pięknie i upalnie. To były cudowne wakacje.

Uśmiech mimo cierpienia

Ale pisząc o istocie cudów, których doświadczyła ta rodzina, nie mogę nie napisać o najważniejszym cudzie. Nie mogę nie napisać o samej Amelii, która była tu na ziemi, a teraz jest w niebie czystą miłością.

Żaneta wspomina, że nigdy u nich w domu nie było tyle miłości przejawianej w sposób werbalny i niewerbalny. Ta mała cierpiąca istota cały czas mówiła każdemu, że go kocha. Pragnęła, by każdy z domowników przekazywał sobie wyznania miłości. Mimo bólu, towarzyszącego jej nieustannie, nie było w niej żalu czy złości, ale miłość. A na jej twarzy nie można było dostrzec grymasu, nawet gdy miała problem z oddychaniem, bo stale się do kogoś uśmiechała.

Nawet data odejścia Amelii daleka jest od przypadku. 28 grudnia czyli wspomnienie Świętych Młodzianków, męczenników. Te betlejemskie dzieci jako pierwsze (choć nieświadomie) oddały życie za Chrystusa.

Choroba zmienia system wartości

Gdy patrzymy na relacje w rodzinach doświadczonych chorobą, przeważnie dostrzegamy trud i ofiarność osób zajmujących się chorymi. To na nich się skupiamy jako na dawcach, dobrych samarytanach. To im współczujemy wysiłku, jaki muszą włożyć w opiekę. Podświadomie boimy się choroby bliskich. Czy słusznie?

Chore dzieci zmieniają nasze myślenie. To jest chyba najbardziej cenne, ponieważ one nas dopiero uczą, co w życiu jest najważniejsze. Kiedy doświadczamy takiej zmiany, możemy dokonać pewnego podziału na to, co jest skończone i co jest nieskończone. Skończona jest doczesność, a nieskończona jest wieczność. Idąc dalej, nieskończona jest miłość, przyjaźń, bliskość. Cennym staje się to, co we wcześniejszej hierarchii wartości nie było aż tak cenne, a teraz się to docenia. Kiedy w rodzinie pojawia się choroba dziecka, zmienia się spojrzenie na nasze troski. To, co wydawało się nam dramatyczne, nagle staje się mało istotne i banalne wobec cierpienia dziecka

– tłumaczy o. Buczyński.

Rodzice Amelki nie mają wątpliwości, że otrzymali dzięki niej wiele łask. Przede wszystkim łaskę rozeznania, co jest ważne. A ważne były spacery po lesie, wyjazdy nad morze, jazda na rowerze, lody i łakocie. Ważne były buziaki i słowa „kocham Ciebie”. Ważne były chwile z kochającym rodzeństwem. Ważna była miłość.

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także