Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
„Przychodzą takie dni, kiedy na wspólnej modlitwie po prostu nas z mężem „zatyka”. Myślisz sobie, że już nic nie jest w stanie cię zaskoczyć i wtedy któreś z dzieci wypowie taką modlitwę, że brak nam słów.”
Przede wszystkim wspólna modlitwa
Cieszę się, że mój mąż pilnuje tego, byśmy wieczorem całą rodziną uklęknęli do modlitwy. Gdy on wyjeżdża, a ja zostaję z dziećmi sama, nie zawsze mam na to siłę. Wiem, że starsze dzieci modlą się wieczorem same. Wiem, że mają swoje „sprawy” z Panem Bogiem i sami je też z Nim „załatwiają”. Jednak modlitwa rodzinna daje poczucie wspólnoty a nam, rodzicom, dodatkowo daje informację, co w danym czasie jest dla każdego dziecka ważne, czym żyje, co je martwi i cieszy. Mogą też stale widzieć, że jest Ktoś, kogo rodzice proszą o pomoc, że nie są wcale tacy wszechwiedzący i radzący sobie ze wszystkim.
Nasza wspólna rodzinna modlitwa składa się zawsze z dziesiątka różańca, a zanim go odmówimy, każdy z nas za coś dziękuje, przeprasza i o coś prosi. To pokazuje każdemu, że powinniśmy starać się dostrzec coś dobrego w danym dniu (choćby był bardzo ciężki), coś powinniśmy w sobie poprawić i że jest coś, co wykracza poza nasze ludzkie możliwości i prosimy Boga o pomoc.
Słuchaj uważnie
To właśnie te trzy elementy sprawiają, że choć w części możemy poznać myśli naszych dzieci. Maluchy – wiadomo – często dziękują za pyszne lody, za obejrzany film, przepraszają za to, że kogoś kopnęły, obraziły, a proszą o dobry dzień i o miłą wizytę u koleżanki. Starszaki i młodzież modlą się już inaczej. Te modlitwy są bardziej „uduchowione”, dotykają poważniejszych pokładów ich wnętrza.
Kilka miesięcy temu najstarsza córka zdradziła mi na przykład, że kiedy na wspólnej modlitwie prosi w „pewnej intencji”, oznacza to modlitwę o dobrego męża. Wtedy nie była gotowa podzielić się tym ze wszystkimi. Teraz widzę, że odważyła się mówić to na głos. I my wszyscy się do tego dołączamy, więc „gdzie dwóch albo trzech…” – wiadomo.
Modlitewne zaskoczenia
Przychodzą jednak takie dni, kiedy na wspólnej modlitwie po prostu nas z mężem „zatyka”. Myślisz sobie, że już nic nie jest w stanie cię zaskoczyć i wtedy któreś z dzieci wypowie taką modlitwę, że brak nam słów. Zazwyczaj ma to miejsce wtedy, gdy wokół nas dzieją się trudne sprawy. Wojna, choroby wśród przyjaciół, czy ich dzieci, ktoś jest w niebezpieczeństwie (np. wujek-żołnierz na granicy z Białorusią, gdy było najciężej). Wtedy widzimy, jak dziecięca codzienność schodzi na dalszy plan.
Jeden z naszych synów bardzo przejął się chorobą chłopca o tym samym imieniu. To był malutki brat jednego z kolegów ze szkoły. Codziennie gorliwie modlił się za niego przez wiele miesięcy. I przyszedł taki dzień, że spotkał tego małego chłopca pod szkołą, gdy przyszedł z mamą odebrać brata. Był już po leczeniu, w pełni sił i uśmiechnięty. Nie mógł z wrażenia wypowiedzieć słowa, gdy powiedziałam mu, że to ten właśnie chłopiec, za którego tak długo się modlił.
Innym razem zdradził nam, że prosi Edzia – tragicznie zmarłego synka naszych przyjaciół, który zginął miesiąc po swoim chrzcie – by z nieba pomagał mu być grzecznym w kościele. Popłakałam się. Napisałam o tym mamie Edzia, by i jej dało to siłę.
Moc dziecięcej modlitwy
Zdarza się – i to wcale nierzadko – że nasze dzieci widzą efekt swojej modlitwy. Jedna z córek, przejęta losem naszej bliskiej znajomej, modliła się codziennie przez dwa lata o dobrego męża dla niej. I to ona była jedną z pierwszych, która dowiedziała się o jej zaręczynach, a na ślubie była niemalże honorowym gościem. Inna córka dwa lata modliła się o dziecko dla naszych przyjaciół. Wymodliła! Naprawdę. Śmiejemy się zresztą, że najstarszy syn ma nawet szczególny dar wymadlania dziecka konkretnej płci. Gdy byłam w ciąży, modlił się o brata, bo miał już dwie siostry. Udało się.
Gdy patrzę na to wszystko, gdy towarzyszę dzieciom w ich drodze wiary, gdy dane mi jest słyszeć ich modlitwy, jestem zaskoczona i jednocześnie dopada mnie refleksja o mojej modlitwie. Czy mam taką ufność jak one? Czy rzeczywiście umiem tak bezgranicznie powierzyć Bogu swoje sprawy? Muszę więcej uczyć się od moich dzieci. Tej naturalności, ufności i otwartości serca.