Przejdź do treści

Planer – nasz sposób na zorganizowane rodzinne życie

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

Podobno planowanie zabija spontaniczność. Naprawdę? „Bez planowania na pewno żylibyśmy w jednym wielkim chaosie” – stwierdza z szerokim uśmiechem Ola żona Tomka i mama czwórki dzieci.

Zapracowani, ale mają czas

Dom Oli i Tomka cały czas tętni życiem. Uroczy chaos, jak mówią małżonkowie, wprowadzają dzieci i dwa duże psy. Najmłodszy syn Oliwier ma 7 lat. Najstarszy Kostek 14. Jest jeszcze 12-letnia Julia i 9-letnia Tamara. Ola jest architektem, Tomek wykładowcą na uniwersytecie. Choć oboje dużo pracują, na brak czasu nie narzekają. „Teraz jest w ogóle luksusowo, bo Oliwier poszedł do szkoły i wszystkich wozimy w jedno miejsce” – stwierdza Tomek.

Na początku, gdy dzieci były bardzo małe, było im trudno.

Nie mieliśmy na miejscu dziadków, więc trzeba było się posiłkować znajomymi albo nianią, gdy chcieliśmy gdzieś wyjść albo po prostu coś załatwić we dwoje. Zawsze staraliśmy się też znaleźć choć chwilę czasu tylko dla siebie. To ważne, by nie stać się tylko rodzicami

– podkreślają oboje.

Każdy wie, co ma robić

Jakiś czas temu Ola i Tomek odkryli sposób na dobrą organizację czasu w dużej rodzinie. „To bardzo prosty patent: planer” – stwierdza Ola.

Od jakiegoś czasu to nasz must-have w domu. Robimy go sami. Podpatrzyłam gdzieś w Internecie sposób wykonania i dziś nie wyobrażam sobie życia bez planera

– opowiada.

Na tablicy korkowej każdego miesiąca pojawia się kartka dużego formatu, na której wpisywane są imiona wszystkich członków rodziny. W poszczególnych kratkach, których jest tyle, ile dni w danym miesiącu, Ola zapisuje zadania przydzielone wspólnie konkretnej osobie na dany tydzień. Każdy wie w związku z tym, co ma robić i jakie ma obowiązki.

W planerze-kalendarzu znajdują się też przypominajki np. o zakupach czy wizytach u dentysty, ale są też rozpisane treningi sportowe naszych dzieci

– zaznacza Ola.

Ograniczyć wybór

Cała ich rodzina to sportowcy. „Prawie każdy z nas coś innego trenuje” – śmieje się Tomek.

Czasami można by się pogubić w tym, które dziecko, gdzie i na którą godzinę zawieźć. Wszystko mamy rozpisane. My z Olą biegamy. Czasami razem, ale zazwyczaj na zmianę, więc nie uwzględniamy tego w grafiku, bo choć staramy się biegać regularnie, robimy to tylko w tzw. wolnych chwilach

– opowiada Tomek.

Menu na ścianie

Jest też specjalna ściana pomalowana czarną farbą, po której można pisać. Na niej każdego wieczora pojawia się lista produktów, albo gotowych dań, które mogą znaleźć się w śniadaniówkach dzieci kolejnego dnia. Każdy może sobie wybrać, co chce zabrać do szkoły.

Ponieważ jest nas całkiem sporo w domu, i wszystkim muszę przygotować rano drugie śniadanie, postanowiliśmy, że wybór będzie dotyczył tylko określonych produktów. Kiedy takiego układu nie było, każdy chciał coś innego. Nie mówiąc już o tym, że gdy jednego dnia ktoś marzył o gofrach do szkoły, a inna osoba o smoothie, drugiego było dokładnie odwrotnie. Dlatego postanowiłam to ujednolicić i nie daję dzieciom zbyt dużego wyboru

– śmieje się Ola.

„Uważam, że wybór między trzema opcjami zdrowego i zbilansowanego posiłku jest naprawdę wystarczający” – podkreśla.

Modlitwa w planie

Interesującą opcją w planerze jest rubryka „kto prowadzi modlitwę?”.

„To bardzo sprytne, bo każdego dnia ktoś inny odpowiedzialny jest za zebranie całej rodziny na choćby krótką modlitwę” – zauważa Ola. „Nie rozłazi nam się to, bo – nie ukrywajmy – przy dużej rodzinie i dorastających dzieciach, bardzo łatwo odpuścić wspólną modlitwę” – dodaje Tomek.

Cała rodzina przyzwyczaiła się do swojego rodzinnego planera na tyle, że każde dziecko w swoim pokoju też chce mieć taki swój, prywatny. „Ważne, by nie marnować czasu i wiedzieć, co trzeba robić. Wtedy wszystko jest proste i na wszystko ten czas jest” – z powagą podsumowuje Kostek.

PS Sprawdź, czy zadziała to także u Ciebie. Zapisz poniższy planer, wydruku, uzupełnij i powieś w widocznym miejscu:

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także