Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów
Anna Marszałek jest żoną i mamą pięciorga dzieci. Wie bardzo dobrze, że wspólne świętowanie scala rodzinę, a im rodzina większa, tym więcej okazji do celebrowania. Jako doświadczona żona i mama, ma szereg pomysłów na świętowanie ślubnych rocznic, urodzin, imienin, ale też zwykłej codzienności. Jak to wygląda w jej rodzinie?
Małżeństwo to nie tylko rocznice
Joanna i Mirosław Haładyjowie: Jesteście małżeństwem z 13-letnim stażem. Czy pamiętasz waszą pierwszą rocznicę ślubu?
Anna Marszałek: Tak, czekaliśmy wtedy na narodziny bliźniaków. Można więc powiedzieć, że świętowaliśmy ją z nimi. Najpierw byliśmy na Mszy, a później na kolacji. Było bardzo miło.
A jak teraz świętujecie ten dzień?
Bardzo podobnie. Staramy się być na Mszy Świętej i później pójść na małżeńską randkę. Nie zawsze udaje się to tylko we dwoje. Czasami idziemy z całą rodziną i to też są piękne chwile. Kiedy mieliśmy 10. rocznicę ślubu, stwierdziliśmy, że chcemy ją szczególnie uczcić. Niedługo po tym dniu polecieliśmy do Rzymu. Prawie sami, bo z najmłodszym dzieckiem. Wtedy stwierdziliśmy, że fajnie by było zawsze na rocznicę wyjechać we dwoje, albo najwyżej z jednym dzieckiem. Parę razy nam się to udało.
Bardzo podoba nam się wasz pomysł, by w małżeństwie celebrować nie tylko ważne rocznice, ale i codzienność. Przykładem może być małżeńska kawa.
Rocznica ślubu jest raz w roku, a o relację warto dbać cały czas. Dbamy o to przez proste rzeczy, np. gotując obiad. Ważne jest dla nas, żeby celebrować nawet krótkie chwile we dwoje i podkreślać to, że spędzamy czas jako małżonkowie. Oczywiście często odbywa się to przy asyście dzieci, ale wtedy uczulamy je, żeby nam nie przeszkadzały, bo chcemy chwilę porozmawiać. Oczywiście skutek jest bardzo różny, ale dbamy o to, żeby codziennie mieć chociaż chwilę dla siebie. W weekendy się to udaje. Zanim zabierzemy się za obowiązki, siadamy do małżeńskiej kawy i mamy czas, żeby porozmawiać.
Na Instagramie stworzyłam hashtag #kawamałżeńska, żeby dzielić się naszym momentem i pokazać, że celebrowanie bycia we dwoje jest ważne. Planujemy też randki. W zależności od etapu życia, różnie nam to wychodzi. Był moment, że przychodziła do nas opiekunka i wychodziliśmy do kawiarni, restauracji, albo na długi spacer. Mając malutkie dziecko, które jeszcze nie zostaje z nikim innym poza mamusią, ustalamy, że jeden dzień w tygodniu – wieczorem – spędzamy razem i jest to nasza randka. Staramy się, by był to stały dzień i na zmianę bierzemy odpowiedzialność za ten czas. W jednym tygodniu ja przygotowuję wieczór, a w drugim mąż. Jeśli kolację jemy z dziećmi, to np. pijemy jakąś dobrą herbatkę i osoba, która przygotowuje wieczór, wybiera film albo książkę.
Dzieci uczą się świętowania w domu
To zapewne ma wpływ na dzieci.
Tak, to jest bardzo ważne. Kiedy dzieci widzą, że rodzice ze sobą współpracują i miło rozmawiają, to wpływa na atmosferę w domu i również na nie same. Można mieć czasem wyrzuty sumienia, że odganiamy dzieci, bo chcemy wypić kawę we dwoje, albo gdzieś wychodzimy czy wyjeżdżamy, a dzieci zostają bez nas. Ale to zawsze jest z plusem dla całej rodziny, bo taki czas na rozwój relacji małżeńskiej procentuje w relacjach z dziećmi.
Duża rodzina to dużo okazji do świętowania. Jakie są wasze sposoby na celebrowanie urodzin i imienin?
Może zacznę od tego, że mamy bardzo dużą rodzinę. Nasze dzieciaki, rodzeństwo, dzieci naszego rodzeństwa, więc oczywiście robimy też takie duże rodzinne spotkania. Najczęściej jest tak, że mamy kilka takich imprez w roku i te urodziny są łączone. Np. organizujemy jednocześnie urodziny 8 dzieci i jest 8 tortów. Wtedy są dziadkowie, ciocie, wujkowie, kuzyni, kuzynki… Ustalamy wtedy termin około dnia urodzin.
Natomiast bardzo ważne jest też dla nas podkreślanie samego dnia urodzin solenizanta. Staram się przyozdobić dom (balonami lub girlandą), żeby już rano widział, że o nim pamiętamy. Wywołujemy zdjęcia dzieci i w dniu urodzin eksponujemy je w domu i wspominamy. Zawsze jest tort albo ciasto urodzinowe. Jak tylko jest taka możliwość, mąż bierze wtedy urlop. Na przykład na 10. urodziny zabrał bliźniaków na Rysy, bo o tym marzyli. W imieniny podkreślamy patrona i jeśli mamy jakiś obrazek z nim, eksponujemy go. Zawsze robimy ciasto imieninowe. Jest też oczywiście jakiś drobny prezent – podobnie na urodziny. Kiedyś było tak, że zawsze w dniu imienin brałam solenizanta do księgarni, by mógł wybrać sobie jedną książkę. A teraz częściej jest tak, że ja po prostu wcześniej coś wybieram.
Wiara to nie tylko Boże Narodzenie
Mówisz o eksponowaniu patrona w imieniny. Czy w świętowaniu ważne są dla was jeszcze inne aspekty wiary?
Staramy się być na mszy – i w urodziny, i w imieniny, i w rocznicę ślubu. Zawsze się modlimy, dziękując za nasze małżeństwo i prosimy o błogosławieństwo. W imieniny czytamy o świętym, który jest patronem solenizanta. Dzieciom wybieramy imiona z myślą o patronach i o znaczeniu imion. Wspominamy o tym w dniu imienin. Ja w ogóle bardzo lubię poruszać z dziećmi ten temat. Przeglądamy sobie na przykład różne wyobrażenia o świętych. Mówimy o ich atrybutach. Jak gdzieś jeździmy, zwiedzamy kościoły, to zachęcamy dzieci, aby same spróbowały odgadnąć, kogo przedstawia dany obraz czy rzeźba.
Oczywiście bardzo ważne jest dla nas świętowanie niedzieli, np. poprzez biały obrus na stole, wspólne wyjście do kościoła. Podkreślamy ten dzień bardziej eleganckim ubraniem. Zresztą całe nasze życie toczy się wokół roku liturgicznego. W Uroczystość Wszystkich Świętych mamy np. taką tradycję, że wybieramy patrona naszej rodziny na cały rok. Każdy sobie losuje obrazek świętego, a ja piekę ciasto, w którym jest utopiony migdał. Patronuje nam święty osoby, która trafi na kawałek z migdałem. W danym roku za jego przyczyną szczególnie się modlimy i staramy się poznać jego życiorys.
Sporo tych naszych chwil i rodzinnych celebracji opisuję na łamach magazynu Kreda. Przemycam tam pomysły na to, jak można świętować np. adwent, ale i celebrować codzienność. Można tam znaleźć pomysły np. na kalendarz adwentowy. Pisałam tam też o szarej godzinie, czyli takim momencie, kiedy wszyscy gromadzą się przy stole, jeszcze nie zapala się świateł, ale zostawia się wszystkie swoje zajęcia i siada się na chwilę, żeby razem pobyć, pomodlić się czy po prostu pomilczeć albo spędzić ten czas razem.
Okazja do świętowania zawsze się znajdzie
A jak celebrujecie taką zwykłą szarą codzienność?
Każdy dzień jest wyjątkowy i tak naprawdę, jeśli żyjemy rokiem liturgicznym, to praktycznie każdego dnia jest co świętować. Już siódmy rok mamy dzieci w edukacji domowej, więc tym bardziej ważne jest dla nas tworzenie ciepła domowego i rodzinnej atmosfery, która sprzyja chęci do nauki. Jako mama, dbam o to, żeby stół był nakryty, żeby były na nim kwiaty. Czasem palimy świece, jak się robi jakoś tak bardziej jesiennie i ponuro. Wtedy wprowadzam różne smaki i zapachy, np. jesienne kompoty z jabłek z cynamonem i goździkami albo marchewkowe czy dyniowe ciasto z odciśniętym wzorem liścia. Tak, żeby podkreślić, że zaczęła się jesień i zachęcić dzieci do cieszenia się codziennością. Widzę też, że to poprawia atmosferę w domu.
Celebracje różnych wydarzeń pomagają nam, bo scalają rodzinę. Są sposobem na spędzanie czasu i umilanie codzienności, która przecież w rodzinie z dziećmi bywa bardzo trudna i wymagająca.