Przejdź do treści

Rodzina Ulmów – heroizm i miłość bliźniego dały im niebo

← Wróć do artykułów

Playlista z wszystkimi wersjami audio artykułów

24 marca to Narodowy Dzień Pamięci Polaków Ratujących Żydów. 79 lat temu właśnie w ten dzień rodzina Ulmów z Podkarpacia oddała życie za swoich starszych braci w wierze.

„Krew spływała ze strychu”

Pani Irena Szawan, z domu Szylar, urodziła się w Markowej. To wieś niedaleko Łańcuta. „Ulmowie mieszkali niedaleko nas” – opowiada pani Irena. „Chodziliśmy z mamą do Józefa Ulmy robić zdjęcia, fotografował naszą rodzinę. Kupowaliśmy też u niego jagody. Hodował w domu jedwabniki za takim płotkiem, wyglądało to jak sieci pajęcze. Znałam też jego dzieci.”

Gdy pani Irena miała 13 lat, niemieccy żandarmi zamordowali Wiktorię i Józefa Ulmów wraz z siedmiorgiem ich dzieci oraz ośmioro członków żydowskiej rodziny Goldmanów, którzy znaleźli schronienie w ich domu. „Mój brat, jak ich wystrzelano, to poszedł do ich domu” – mówi pani Irena. „Mówił, że krew ze strychu spływała do kuchni. Dużo ludzi w Markowej przechowywało Żydów, choć to strach był. Ja widziałam, jak blisko nas do piwnicy wprowadzano Żydów. Jak szłam do koleżanki, to gestapowiec prowadził tych Żydów na rozstrzelanie. Jedna Żydówka tak mu się pod nogi rzucała, kłaniała, a on ją kopał. Wyprowadził ich w pole, tam był rów i wszystkich wystrzelał, i do rowu wpadli. Kilkanaście osób” – opowiada moja rozmówczyni.

Irena Szawan, fot. Małgorzata Trawka

Ojciec pani Ireny, Jan, należał do partyzantki, podobnie brat. „U nas w domu to nigdy spokoju nie było. Przychodzili szukać ojca i brata. Najpierw rewizje niemieckie, potem sowieckie. Ja zachorowałam wtedy z tego strachu na serce – wspomina pani Irena.

Choć strach o życie był stałym towarzyszem mieszkańców Markowej, nie zabijał w nich jednak porywów miłości miłosiernej. Postępowanie według przykazania miłości bliźniego było przekazywane z pokolenia na pokolenie.

„Mamy być dobrzy, jak ten chleb”

Państwo Urszula i Franciszek Niemczakowie mieszkali w domu rodzinnym Niemczaków, w którym Wiktoria spędziła swoje dzieciństwo i młodość (pan Franciszek jest bratankiem Wiktorii Ulmy). Obecnie mieszkają na tym samym podwórku w nowym domu.

„W starym domu pieczemy chleb dla rodziny, wnuków. Piec jest trochę przerobiony, ale pamięta czasy Wiktorii” – opowiada pani Urszula Niemczak. „Z tym piecem mamy swoje skojarzenia, że dobro, które się zrodziło w tym domu przez dar życia Wiktorii, ma przedłużenie w tym kawałku chleba, który pieczemy z moim małżonkiem. Wkładamy w ten trud ręce i serce, bo mamy być dobrzy, jak ten chleb. Wiktoria wyniosła dobro z tego domu, bo jakby nie była obdarowana tą łaską miłości i życzliwości, to może by wspólnie z Józefem tak nie pielęgnowała ich wspólnego domu, rodziny. Na zdjęciach Józefa uwieczniony jest ich szacunek i miłość. Dzieci takie uśmiechnięte. To nie jest na pokaz, te zdjęcia były robione z pasji. A co oni w sercu przeżywali, to wie tylko Pan Bóg” – podkreśla Urszula Niemczak.

I tylko Pan Bóg wie, co myśleli i czuli 24 marca 1944 r., gdy nad ranem niemieccy żandarmi i granatowi policjanci pod dowództwem Eilerta Diekena zabili wszystkich Żydów ukrywających się w domu Ulmów, następnie Wiktorię i Józefa, a potem ich dzieci: Stasię, Basię, Władzia, Franusia, Antosia i Marysię. Najstarsza Stasia miała 8 lat. Zginęło również dzieciątko, które Wiktoria nosiła pod sercem. „To najmłodsze dziecko zostało ochrzczone swoją męczeńską krwią” – mówi pani Urszula.

Byli normalną rodziną

Przez długi czas nikt w rodzinie Niemczaków nie chciał w żaden sposób wspominać tamtych czasów. „Każdy był zamknięty i przejęty. To była tragedia i ból ogromny” – opowiada pani Urszula. Dopiero brat pana Franciszka, Stanisław, zaczął spisywać historię Ulmów, starając się o przyznanie im tytułu Sprawiedliwych wśród Narodów Świata. Takie były początki drogi ku beatyfikacji rodziny Ulmów, nazywanych „markowskimi Samarytanami”.

Maria Ryznar-Fołta, przewodnicząca Rady Gminy Markowa i prezes Towarzystwa Przyjaciół Markowej wskazuje, że siła i odwaga była u markowian czymś naturalnym, wręcz dziedzicznym. Pani Maria opisuje błogosławionych: „Józef był bardzo zdolny i inteligentny, pomysłowy i uczynny. W swoim gospodarstwie wprowadzał wiele innowacyjnych rozwiązań. Jego największą pasją była fotografia, dzięki czemu mamy dzisiaj bogaty zbiór dokumentacyjny jego rodziny, zajęć codziennych w domu i w polu. Ponadto zbiory Józefa to również obrazy ważnych wydarzeń i uroczystości na wsi. Wiktoria była kobietą skromną, ale zaradną. Dzieci uczyła od małego, aby pomagały w codziennych czynnościach, starsze opiekowały się młodszym rodzeństwem. To była normalna rodzina, której życie wyznaczały wspólny dom, ziemia, praca, modlitwa i stół.”

Nie ochronili swoich dzieci?

Ta normalna rodzina dzięki swojej miłości i odwadze była zdolna do heroicznej postawy wobec bliźnich. Pojawiły się jednak zarzuty, że decyzja Ulmów narażająca życie członków rodziny była sprzeczna z nauką Kościoła o obowiązkach stanu i porządku miłości. Zgodnie z tą koncepcją wybór Ulmów był przekroczeniem obowiązku moralnego rodziców, którym jest ochrona życia i zdrowia dzieci.

Komentarz do tego zagadnienia napisał ks. Michał Kwitliński na prośbę Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej. Pani Maria cytuje jego fragment:

Heroiczność oznacza podejmowanie działań, które wykraczają poza ścisłe obowiązki prawa moralnego. Ulmowie nie mieli obowiązku ratować Żydów i narażać siebie i dzieci.

I w innym miejscu:

W perspektywie wiary życie biologiczne, choć stoi bardzo wysoko w hierarchii dóbr, nie jest wartością absolutną. Dla człowieka wartość absolutną ma życie wieczne, a to dlatego, że oznacza nierozerwalną więź miłości z Bogiem. „Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa (Łk 9,24).

Ks. Kwitliński zauważa, że od stuleci czcimy świętych młodzianków zamordowanych przez Heroda. Zaznacza, że ich świadomość była o wiele mniejsza niż dzieci Ulmów. „Te ostatnie wiedziały, że obecność ukrywających się Żydów jest niebezpieczna, że muszą uważać, nie mówić nikomu…” – zwraca uwagę kapłan.

Beatyfikacja bez precedensu

Ulmowie bronili prawdy o świętości życia ludzkiego. W swoich starszych braciach w wierze widzieli Jezusa. Zdali się w tym wszystkim na Boga, który życie daje, ale go nie odbiera. Odebrali je zaślepieni złem ludzie. Decyzja Ulmów była aktem wiary, którą też przekazywali swoim dzieciom. Nie była ich obowiązkiem, ale oni właśnie tak rozumieli, czym jest miłość. „Wiktoria i Józef w swoim Piśmie Świętym mieli podkreślone przykazanie miłości Boga i bliźniego. To Pismo Święte znajduje się w muzeum w Markowej” – mówi pani Urszula Niemczak.

W komunikacie Konferencji Episkopatu Polski czytamy, że beatyfikacja Ulmów 10 września 2023 r. w Markowej będzie „wydarzeniem bez precedensu w dziejach Kościoła, gdyż do chwały ołtarzy zostanie wyniesiona cała rodzina: małżonkowie i dzieci, wśród których jest dziecko nienarodzone”. Biskupi zapowiadają peregrynację relikwii błogosławionych, która ma być okazją do modlitwy w intencji małżeństw, rodzin i dzieci. Pragną, by ich wspomnienie było obchodzone 7 lipca, czyli w rocznicę ślubu Wiktorii i Józefa.

Warto zastanowić się, jak wielkim błogosławieństwem dla Kościoła w Polsce i na świecie jest ta niezwykła beatyfikacja i włączyć się w dziękczynne „Te Deum” za rodzinę Ulmów, ale też za wszystkie rodziny oraz dar życia, który jest w nich przekazywany. A także za tych, którzy nie pogrzebali pamięci o bohaterskich Ulmach, ale ją przekazują, pielęgnują, a we własnym życiu doświadczają „świętych obcowania”.

„Rozdałam 60 tysięcy obrazków”

Pani Urszula nie mogła pozostać bezczynna wobec wielkodusznej ofiary nowych błogosławionych: „Ja się z serca cieszę, że Pan Bóg mi pozwolił rozszerzać kult Ulmów przez dar obrazków. Wydrukowałam w drukarni i rozdałam 60 tysięcy obrazków po angielsku i po polsku” – opowiada z radością.

Obrazek. który w liczbie 60 tys. egzemplarzy rozprowadziła Urszula Niemczak

Gdyby nie tragiczne wydarzenia z 24 marca 1944 r., rodzina Ulmów 9 kwietnia (tak samo, jak my w bieżącym roku) świętowałaby Wielkanoc. Udziałem w zmartwychwstaniu Chrystusa przyszło im jednak cieszyć się wcześniej. A my możemy się cieszyć, że wkrótce oficjalnie przybędą nam błogosławieni małżonkowie i błogosławione dzieci. A że rodzinna modlitwa ma wielką wartość, to owoce ich wstawiennictwa na pewno nie jeden raz nas zaskoczą.

Fotografia główna: Wikipedia.org – domena publiczna

Czy wiedziałeś, że…

Zobacz także